„Puść ją, nie zapłacimy za operację” – powiedział mój ojciec lekarzowi, gdy leżałem w śpiączce. Podpisał nakaz „Nie reanimować”, żeby zaoszczędzić pieniądze. Ale nie wiedział, że mój prawnik był w pokoju i wszystko nagrywał. Kiedy się obudziłem, nic nie powiedziałem. Zrobiłem coś… DUŻO GORSZEGO, KTÓRE DOPROWADZIŁO GO DO BANKRUCTWA W CIĄGU 24 GODZIN. – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

„Puść ją, nie zapłacimy za operację” – powiedział mój ojciec lekarzowi, gdy leżałem w śpiączce. Podpisał nakaz „Nie reanimować”, żeby zaoszczędzić pieniądze. Ale nie wiedział, że mój prawnik był w pokoju i wszystko nagrywał. Kiedy się obudziłem, nic nie powiedziałem. Zrobiłem coś… DUŻO GORSZEGO, KTÓRE DOPROWADZIŁO GO DO BANKRUCTWA W CIĄGU 24 GODZIN.

Zanim zaczniemy, pozwól, że o coś Cię zapytam.

Gdyby twoja córka leżała w śpiączce po tragicznym wypadku samochodowym, a lekarze powiedzieliby ci, że ma szansę na wyzdrowienie dzięki odpowiedniemu leczeniu kosztującemu 800 000 dolarów, co byś pomyślał? Co byś zrobił?

Mój ojciec dokonał wyboru.

Podczas gdy leżałem nieprzytomny na oddziale intensywnej terapii w Szpitalu Ogólnym w Massachusetts, podpisał dokumenty, które pozwoliłyby mi umrzeć – wszystko po to, by zdobyć 15-milionowy fundusz powierniczy mojej matki. Nie wiedział jednak, że mój prawnik był w pokoju, zapisując każde słowo swoich chłodnych kalkulacji dotyczących wartości mojego życia w porównaniu z wartością mojego spadku.

Nazywam się Fiona Sullivan, mam 32 lata. I kiedy obudziłam się ze śpiączki, nie skonfrontowałam się z nim.

Zrobiłem coś o wiele bardziej niszczycielskiego, co zniszczyło jego warte pół miliarda dolarów imperium medyczne w ciągu dokładnie 24 godzin.

Jeśli to oglądasz, zasubskrybuj i daj mi znać, skąd oglądasz.

Trzy miesiące przed wypadkiem siedziałem przy mahoniowym stole konferencyjnym w gabinecie mojego ojca w Sullivan Medical Group, patrząc, jak przesuwa w moją stronę kolejny formularz darowizny na cele charytatywne. Fundacja Sullivana na rzecz Innowacji Medycznych – nazwa, która brzmiała szlachetnie, dopóki nie przyjrzałem się bliżej, gdzie tak naprawdę trafiały te pieniądze.

„Po prostu to podpisz, Fiono” – powiedział Robert Sullivan, nawet nie odrywając wzroku od telefonu. „To proste odliczenie podatkowe. Wszyscy tak robią”.

Ale spędziłem dziesięć lat jako dyrektor ds. prawnych. Wiedziałem, że pranie pieniędzy jest praniem, kiedy to widziałem, nawet gdy nosił trzyczęściowy garnitur i moje nazwisko.

„Nie mogę tego podpisać, tato. Te transakcje nie pokrywają żadnych uzasadnionych wydatków na badania medyczne”.

To właśnie wtedy powiedział to po raz pierwszy — słowa, które zdefiniowały naszą relację.

„Jesteś za miękki do tego interesu. Twoja matka była taka sama. Słaba.”

Moja matka. Kobieta, która zbudowała farmaceutyczną fortunę, która sfinansowała całe jego imperium, zanim rak zabrał ją, gdy miałem 22 lata. Zostawiła mi 15 milionów dolarów w funduszu powierniczym, zablokowanym do 35. roku życia.

Chyba że stanę się niezdolny do pracy z przyczyn medycznych.

Rodzinne obiady zamieniły się w przesłuchania.

„Dlaczego nie wspierasz rodzinnego biznesu? Nie rozumiesz lojalności?”

Mój brat James, dyrektor finansowy, siedział w milczeniu, topiąc sumienie w drogiej whisky, podczas gdy ojciec nazywał mnie zdrajcą rodziny. Uważali, że moja odmowa udziału w życiu publicznym osłabia mnie. Mylili uczciwość z niekompetencją. Zakładali, że skoro nie przekraczam granic prawa, nie mogę pozwolić, by ktoś je przekraczał.

Fundusz powierniczy mojej matki miał być nietykalny do moich 35. urodzin — chyba że stanę się niezdolny do pracy z przyczyn medycznych.

Zabawne, jak konkretne klauzule prawne stają się proroctwami.

Musisz zrozumieć skalę tego, co kontrolował Robert Sullivan. Sullivan Medical Group to nie tylko sieć szpitali. To było królestwo opieki zdrowotnej obejmujące Nową Anglię. Dwanaście szpitali. Trzy tysiące lekarzy. Roczny przychód w wysokości 2,8 miliarda dolarów. Mój ojciec zasiadał w dziewięciu zarządach w całej branży i kontrolował akcje z prawem głosu, co czyniło go nietykalnym.

Albo tak mu się zdawało.

Perłą w koronie była planowana fuzja z Hartford Healthcare Systems.

500 milionów dolarów uczyniłoby go najpotężniejszym człowiekiem w medycynie Nowej Anglii.

Ogłoszenie zaplanowano na 26 marca na dorocznym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, uroczystym wydarzeniu w hotelu Four Seasons Boston, gdzie 200 najbardziej wpływowych inwestorów w branży opieki zdrowotnej miało się zebrać, aby być świadkami jego triumfu.

Mimo wszystko nadal tam pracowałem. Jako dyrektor ds. prawnych miałem dostęp do każdej umowy, każdego dokumentu pomocniczego, każdej uchwały zarządu. Ludzie pytali, dlaczego zostałem, dlaczego narażałem się na codzienne zwolnienia i publiczne upokorzenia.

„Jest tu tylko z powodu nepotyzmu” – mówił inwestorom podczas wizyt, podczas gdy ja stałem tuż obok. „Dobrze, że odziedziczyła pieniądze po matce, bo z pewnością nie odziedziczyła po niej żadnej smykałki do interesów”.

Ale zostałem, bo ktoś musiał udokumentować to, co się działo. Ktoś musiał być tym dorosłym w pokoju pełnym dzieci, które igrają z cudzym życiem.

Sama Fundacja Sullivana przemyciła 40 milionów dolarów w ciągu ostatnich pięciu lat. Nie mogłem tego jeszcze udowodnić. Dokumenty były zbyt skomplikowane, ale wiedziałem, że fuzja z Hartford Healthcare uczyni go najpotężniejszym człowiekiem w medycynie Nowej Anglii. Ceremonia podpisania była dla niego Super Bowl, jego koronacją, potwierdzeniem, że przewyższył nawet dziedzictwo mojej matki.

Nie miał pojęcia, że ​​będzie to jego publiczna egzekucja.

15 marca 2024 r., godz. 20:30

Jechałem do domu autostradą I-93 po kolejnym 16-godzinnym dniu porządkowania agresywnych negocjacji kontraktowych mojego ojca. Właśnie zaczął padać deszcz, taki marcowy deszcz, który nie może się zdecydować, czy ma być śniegiem. Pamiętam, jak światła ciężarówki z 18 kołami wjechały na mój pas.

Kierowca zeznał później, że na mokrej nawierzchni zawiodły mu hamulce.

Miałem może dwie sekundy na reakcję. Dwie sekundy, żeby zdać sobie sprawę, że wszystko zaraz się zmieni.

Uderzenie wprawiło moje Audi w zakręt. Kierowca ciężarówki zeznał, że widział, jak mój samochód koziołkował trzy razy, zanim uderzył w barierę rozdzielającą pas bezpieczeństwa. Wszystko to uchwyciła kamera na desce rozdzielczej samochodu za mną. Później okazało się, że to nie było jakieś skomplikowane oszustwo ubezpieczeniowe, jak sugerowali po cichu prawnicy mojego ojca każdemu, kto chciał słuchać.

Ratownicy znaleźli mnie nieprzytomnego, z krwią wypływającą z rany głowy. Skala śpiączki Glasgow: sześć na piętnaście. Ciężki uraz mózgu.

Przetransportowano mnie samolotem do Szpitala Ogólnego w Massachusetts, głównego ośrodka sieci szpitalnej mojego ojca.

Ironia sytuacji nie umknęła uwadze nikogo.

Dr Sarah Martinez, szefowa oddziału neurologii, zeznała później, że moje początkowe prognozy były optymistyczne.

„Siedemdziesiąt procent szans na pełny powrót do zdrowia” – napisała w notatkach. „Pacjent wykazuje silne reakcje neurologiczne. Zalecam agresywny protokół leczenia”.

Ale mój ojciec nie to usłyszał, kiedy cztery godziny później przybył do szpitala.

Cztery godziny.

Zajęło mu to cztery godziny, a dwadzieścia minut jazdy, ponieważ najpierw zatrzymał się, aby zadzwonić do swoich prawników, potem do zespołu ds. ubezpieczeń, a następnie do członków zarządu i zapewnić ich, że ta „niefortunna sytuacja” nie wpłynie na fuzję.

Kiedy w końcu wszedł na oddział intensywnej terapii, nie zapytał, czy mnie boli. Nie zapytał o moje szanse.

Trzykrotnie pytał doktora Martineza o możliwość trwałego stanu wegetatywnego i o to, czy moje pełnomocnictwo medyczne zostało prawidłowo sporządzone.

Myślał już o funduszu powierniczym.

Podczas gdy maszyny podtrzymywały moje oddychanie, a mój mózg walczył o regenerację, Robert Sullivan obliczał wartość śmierci swojej córki.

Wypadek nie był zdradą. Wypadek był po prostu szansą, na którą czekał.

Mój ojciec nie wiedział, że Marcus Smith już tam był.

Marcus był moim osobistym prawnikiem od dziesięciu lat, odkąd zacząłem dokumentować podejrzane transakcje w Sullivan Medical. Był nie tylko moim prawnikiem, ale i moją polisą ubezpieczeniową.

Trzy lata wcześniej podpisałam kompleksowy dokument o ochronie praw pacjenta, dający Marcusowi prawo do obecności przy podejmowaniu decyzji medycznych w przypadku mojej niezdolności do podejmowania decyzji. Dokument ten był ukryty w stercie rutynowych dokumentów dotyczących planowania spadkowego, złożonych w Izbie Adwokackiej stanu Massachusetts.

Mój ojciec nigdy nie wiedział o jego istnieniu.

Marcus odebrał telefon ze szpitala o 20:47, siedemnaście minut po wypadku.

W przeciwieństwie do mojego ojca, on przyjechał natychmiast.

Kiedy Robert Sullivan dopiero odbywał swoją pierwszą konferencję telefoniczną z zarządem, Marcus był już w moim pokoju intensywnej terapii z teczką.

W tej teczce znajdowało się urządzenie do nagrywania cyfrowego.

W stanie Massachusetts wymagana jest zgoda obu stron na nagrania, chyba że jedna ze stron wyraziła wcześniej pisemną zgodę w sytuacjach awaryjnych. Udzieliłem Marcusowi tej zgody trzy lata temu, poświadczonej notarialnie i złożonej w aktach.

Kolejny kawałek papieru, o którego istnieniu mój ojciec nie miał pojęcia.

„Ustawiłem się w kącie pokoju” – powiedział później Marcus w sądzie. „Przedstawiłem się personelowi medycznemu jako adwokat pani Sullivan i przedstawiłem swoją dokumentację. Nikt nie kwestionował mojej obecności. W ich świecie prawnicy na oddziałach intensywnej terapii byli tak samo powszechni jak kardiomonitory”.

Siedział tam cztery godziny — czekał, obserwował, jak maszyny oddychają za mnie, czytał moją dokumentację medyczną, rozmawiał z doktorem Martinezem o moich rokowaniach, wszystko zapisywał.

Pielęgniarki go lubiły.

„Dr Martinez powiedział później, że pytał o komfort Fiony i o leczenie bólu. Zależało mu na pacjencie, nie tylko na dokumentacji”.

Marcus wiedział, co się wydarzy. Rozmawialiśmy o tym hipotetycznie dziesiątki razy przy kawie.

“If something happens to me, my father will come for the money.”

I’d even joked about it. But Marcus wasn’t laughing now. He was documenting.

Massachusetts law allows recording if one party consents. And I had given Marcus that consent years ago.

Robert Sullivan entered my ICU room at 12:43 a.m. like he was walking into a board meeting. Armani suit still perfectly pressed despite the hour. Two lawyers flanking him.

Mitchell Barnes from corporate, and someone I didn’t recognize. Marcus later identified him as David Krauss, a specialist in estate law.

“Status report,” my father said to Dr. Martinez.

Not “How is she?” Not “Will she be okay?”

Just: “Status report.”

Dr. Martinez, to her credit, maintained her professionalism.

“Your daughter has sustained significant head trauma, but her neurological responses are encouraging. We’re seeing—”

“Percentage chance of full recovery,” Robert interrupted.

“Approximately 70% with aggressive treatment.”

“And without aggressive treatment?”

The doctor paused.

“Mr. Sullivan, I’m not sure I understand.”

“It’s a simple question. What happens if we pursue comfort care only?”

Marcus pressed record.

For the next twenty minutes, my father interrogated Dr. Martinez about brain death criteria, vegetative states, and the cost of various treatment protocols. He asked about my brain function three times, but never once asked if I was in pain.

He pulled up my medical insurance on his phone, calculating deductibles while I lay there, unhearing, unseeing, but somehow still fighting.

“She has excellent insurance,” Dr. Martinez pointed out. “The experimental treatments would be largely covered.”

“That’s not the point,” Robert said.

He turned to Krauss, the estate lawyer.

“Pull up the trust documents.”

They huddled over a tablet discussing my mother’s trust fund like I was already dead.

“Fifteen million,” they kept saying. “Fifteen million that could benefit so many others through the Sullivan Foundation.”

“The trust passes to her father if she dies without children or a spouse,” Krauss confirmed. “But only if she’s deceased. Permanent incapacitation maintains her as beneficiary.”

That’s when Robert asked the question that would destroy him.

“What if she’s DNR? What if we decide not to resuscitate if she crashes?”

Dr. Martinez stiffened.

“Mr. Sullivan, your daughter is stable. There’s no medical indication for a DNR order.”

“I’m her father. I have medical power of attorney.”

“Actually,” Marcus said quietly from the corner, speaking for the first time, “you don’t.”

The room went silent.

My father turned to look at Marcus for the first time, his eyes narrowing.

“Who the hell are you?”

“Marcus Smith, Ms. Sullivan’s personal attorney and designated medical advocate.”

He held up the documentation, filed with the state three years ago.

“I have equal authority in medical decisions while she’s incapacitated.”

“That’s impossible. I’m her father and I’m her designated advocate.”

“Would you like to see the paperwork?”

Robert’s face flushed red.

Mitchell Barnes szepnął mu coś natarczywie do ucha, ale Robert machnął na niego ręką.

„To nie ma znaczenia. Jako jej ojciec, moje życzenia powinny zostać wzięte pod uwagę”.

„Oczywiście” – powiedział spokojnie Marcus. „Proszę kontynuować rozmowę z doktorem Martinezem. Jestem tu tylko po to, żeby obserwować i zadbać o ochronę interesów Fiony”.

Następnie nagrano dwadzieścia trzy minuty materiału dowodowego, który później odtworzono w pomieszczeniu pełnym akcjonariuszy.

Dwadzieścia trzy minuty mojego ojca ujawniające, kim naprawdę jest.

„Słuchaj, doktorze” – powiedział Robert, a jego ton zmienił się w ton, którego używał do wrogich przejęć. „Moja córka nie chciałaby żyć jak warzywo. Wielokrotnie mi mówiła, że ​​ceni jakość życia bardziej niż jego ilość”.

„Nie jest w stanie wegetatywnym” – upierał się dr Martinez. „Jej aktywność mózgowa wskazuje…”

„Ale może być. Jutro. W przyszłym tygodniu. Takie rzeczy się pogarszają, prawda?”

Wyciągnął telefon i coś jej pokazał.

„Czytałem o podobnych przypadkach. Rodziny zrujnowane przez fałszywą nadzieję. Miliony wydane na utrzymanie ciał przy życiu, gdy dana osoba już nie żyje”.

„Panie Sullivan, pańska córka ma 70% szans…”

„Pozwólcie jej odejść w spokoju.”

Słowa te zawisły w powietrzu niczym wyrok śmierci.

„Nie zapłacimy za eksperymentalne leczenie, skoro te pieniądze mogłyby uratować szpital. Pomyśl tylko. Piętnaście milionów. Wiesz, ilu dzieciom chorym na raka można by pomóc? Ilu rodzinom bez ubezpieczenia?”

Doktor Martinez wyglądał na zniesmaczonego.

„Czy naprawdę sugerujesz—”

„Sugeruję, żebyśmy byli praktyczni. Realistyczni. Moja córka zawsze była praktyczna.”

Zwrócił się do Kraussa.

„Sporządź dokumenty DNR.”

„Lekarz musi to zatwierdzić” – podkreślił Barnes.

„Nie” – powiedział stanowczo dr Martinez. „Niczego nie podpiszę. Nie ma ku temu żadnego medycznego uzasadnienia”.

Robert się uśmiechnął. Ten zimny uśmiech z sali konferencyjnej, który widziałem, jak niszczył kariery.

„Masz rację. Nie podpiszesz tego. Ale doktor Harrison tak. Przyjedzie za godzinę.”

Dr Harrison. Kolega Roberta od golfa. Ten, którego po cichu usunięto z dwóch szpitali za naruszenia etyki, zanim Robert dał mu posadę w Sullivan Medical.

„To morderstwo z powodów medycznych” – powiedział cicho dr Martinez.

„To jest miłosierdzie” – odpowiedział Robert, podpisując decyzję DNR, którą później miał potwierdzić dr Harrison.

„Puść ją. Nie zapłacimy za operację”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Nie wyrzucaj puszek po tuńczyku, są warte złota w Twoim domu: jak je ponownie wykorzystać

Puszki z tuńczykiem, nie wyrzucaj ich: czy wiesz, że są warte złota w twoim domu? Istnieje naprawdę super prosta technika, ...

Indianie z ponczem

“Indianie z ponczem” to zazwyczaj przepis na koktajl alkoholowy, który często jest serwowany w barach lub na różnego rodzaju imprezach, ...

15 OBJAWÓW CUKRZYCY, KTÓRE WYSTĘPUJĄ W NOCY: PIERWSZE OBJAWY CUKRZYCY I PIELĘGNACJA STANU PRZEDCUKRZYCOWEGO

Cześć! Czy wiesz, że cukrzyca może objawiać się na różne sposoby? Istnieją typowe objawy, które pojawiają się w nocy i ...

Nie wyrzucaj puszek po tuńczyku z domu, są na wagę złota: oto jak je ponownie wykorzystać

Puszki z tuńczykiem są powszechnie dostępne w większości gospodarstw domowych, ale czy zastanawiałeś się kiedyś, ile kreatywnych zastosowań możesz z ...

Leave a Comment