„Rozumiem. A jeśli stanie się agresywna, od razu wyjdę.”
Mocno go przytuliłam. Pachniał mydłem i strachem, ale też odwagą.
„Chodźmy” – powiedziała Linda od progu. „Czas już na nas”.
Zeszliśmy do samochodu Lindy. Siedziałem na tylnym siedzeniu z telefonem w dłoniach, a na ekranie wyświetlałem to, co widziały kamery Ethana. Linda prowadziła w milczeniu, z pobielałymi kostkami na kierownicy.
Dotarliśmy na Upper East Side. Dom Roba był duży, dwupiętrowy, z ogródkiem i bramą elektryczną. Kupił go za pieniądze z ubezpieczenia na życie od swojej pierwszej żony – dom, który powinien być pełen szczęśliwych wspomnień. Teraz był więzieniem.
Ethan wysiadł z samochodu. Patrzyliśmy, jak idzie w kierunku drzwi wejściowych. Obraz na moim telefonie przesuwał się z każdym jego krokiem. Zadzwonił dzwonkiem.
Drzwi się otworzyły. I stanęła tam Chelsea.
Miała na sobie czarne spodnie sportowe i obcisłą różową bluzkę. Włosy miała związane w kucyk. Bez makijażu wyglądała młodziej, ale też bardziej wyrachowanie. Jej oczy lustrowały Ethana od góry do dołu niczym drapieżnik oceniający swoją ofiarę.
„Pojawiłeś się” – powiedziała beznamiętnym głosem. „Myślałam, że stchórzysz”.
„Przyszedłem po swoje rzeczy. Tata powiedział, że mogę.”
„Twój tata dużo mówi. Wejdź, ale pospiesz się. Nie mam całego dnia”.
Wszedł Ethan. Kamera uchwyciła wszystko. Elegancko urządzony salon, marmurową podłogę, obrazy na ścianach – wszystko nieskazitelne, wszystko idealne. Fasada.
„Idź do swojego pokoju. Masz trzydzieści minut” – rozkazała Chelsea, zamykając za nim drzwi.
Ethan wszedł po schodach. Kamera zarejestrowała każdy szczegół. Dotarł do swojego pokoju i otworzył drzwi.
Moje serce pękło, gdy zobaczyłem to, co pokazały kamery.
Pokój był kompletnie zdewastowany. Ubrania Ethana walały się po podłodze, plakaty zerwane ze ścian, biurko przewrócone, książki porozrzucane wszędzie, łóżko pozbawione pościeli – jakby przeszedł przez nie huragan.
„Mój Boże” – szepnęła Linda, patrząc na ekran w lusterku wstecznym.
Słyszałem drżący głos Ethana w nagraniu audio.
„Co się stało z moim pokojem?”
Z dołu dochodził głos Chelsea, krzyczącej:
„Pakujesz swój bałagan jak świnia, którą jesteś. Dlatego twój pokój jest taki.”
Ethan zaczął zbierać ubrania i pakować je do plecaka. Trzęsły mu się ręce. Aparat uchwycił go, jak stoi przed rozbitym zdjęciem na podłodze. Było to zdjęcie z matką, zrobione rok przed jej śmiercią. Ramka była w kawałkach. Na zdjęciu widniał odcisk buta.
Obserwowałem, jak Ethan ostrożnie podniósł przedmiot, otarł go z kurzu i włożył do plecaka.
„Oddychaj, synu” – wyszeptałem, choć wiedziałem, że mnie nie słyszy. „Oddychaj”.
Skończył pakować ubrania. Potem otworzył szufladę biurka, szukając swoich notatników.
Wtedy to zobaczyłem. Na ekranie mojego telefonu, za stertą zniszczonych zeszytów, coś zaświeciło.
„Przestań” – mruknęłam do siebie. „Skup się na tym”.
Ethan, jakby mnie usłyszał, przesunął zeszyty.
I oto był — srebrny świecznik, ciężki, antyczny, z ciemnymi plamami u podstawy.
Krew.
„Znalazł” – powiedziała Linda. „To wszystko”.
Głos Chelsea dobiegł ze schodów.
„Skończyłeś? Jesteś tam już piętnaście minut.”
„Prawie” – odpowiedział Ethan zaskakująco spokojnym głosem.
Szybko, drżącymi rękami, wyjął swój telefon i pstryknął kilka zdjęć świecznika. Następnie zostawił go dokładnie tam, gdzie był, i zamknął szufladę.
„Dobrze zrobione” – mruknąłem.
Ethan wyszedł z pokoju z plecakiem na ramieniu. Zaczął schodzić po schodach. Chelsea czekała na niego na dole ze skrzyżowanymi ramionami.
„To wszystko?”
“Tak.”
„Doskonale. Potem możesz wyjść i już nie wrócić.”
„To także mój dom” – powiedział Ethan.
Chelsea wybuchnęła zimnym śmiechem.
„Twój dom? Ten dom należy do twojego ojca, a ja jestem jego żoną. Jesteś tylko wypadkiem, z którym musiał się zmagać przez te wszystkie lata”.
„Moja mama nie była przypadkiem”.
Oczy Chelsea niebezpiecznie się zwęziły.
„Twoja matka nie żyje. I twoja babcia wkrótce też. To kwestia czasu. Takie stare kobiety jak ona nie żyją długo. A kiedy umrze, twój ojciec odziedziczy ten obskurny dom, w którym mieszka. Sprzedamy go. Wyprowadzimy się. A ty zostaniesz w internacie, gdzie nauczysz się nie być tak bezczelnym. Dlatego bijesz bezbronne kobiety? Bo daje ci to poczucie siły?”
Chelsea zrobiła krok w jego stronę. Kamera idealnie uchwyciła jej twarz – czystą furię.
„Nie dotknąłem cię, kłamliwy bachorze. Zaatakowałeś mnie, a jeśli jeszcze raz powtórzysz to kłamstwo, dopilnuję, żebyś zgnił w poprawczaku”.
„Znam prawdę” – powiedział Ethan. „Moja babcia też”.
„Twoja babcia jest nikim” – warknęła Chelsea. „To przeżyta staruszka, która nie wie, kiedy odpuścić. Ale się nauczy. Każdy w końcu się uczy”.
W tym momencie usłyszeliśmy inny głos – głos, który sprawił, że mój świat się zatrzymał.
„O czym wy dwaj rozmawiacie?”
Rob właśnie wszedł przez frontowe drzwi. Miał na sobie garnitur i luźny krawat. Wyglądał na zmęczonego, starszego – zupełnie nie przypominał syna, którego pamiętałem.
„Kochanie” – powiedziała Chelsea, natychmiast zmieniając ton na słodki i pełen troski. „Wróciłaś wcześniej. Ethan właśnie wychodził”.
Rob spojrzał na syna, a potem na Chelsea. Coś w jego wyrazie twarzy mówiło mi, że usłyszał więcej, niż myślała.
„O co chodziło z tą szkołą z internatem?” – zapytał.
„Właśnie mu tłumaczyłam, że jeśli nadal będzie się źle zachowywał, będziemy musieli podjąć odpowiednie kroki” – odpowiedziała szybko Chelsea.
„Powiedziała, że kiedy babcia umrze, sprzedadzą jej dom” – powiedział Ethan, głosem stanowczym pomimo strachu. „Powiedziała to słowo w słowo”.
„To kłamstwo!” – wykrzyknęła Chelsea. „Rob, kochanie, twój syn znowu zmyśla, żeby cię ode mnie nastawić”.
„Nic nie zmyślam i wiesz o tym” – powiedział Ethan.
Rob przesunął dłońmi po twarzy. Wyglądał jak człowiek na skraju załamania.
„Ethan, idź już.”
„Tato, musisz mnie posłuchać…”
„Powiedziałem idź!”
Krzyk rozniósł się echem po całym domu. Ethan cofnął się o krok, zraniony. Ścisnąłem telefon tak mocno, że myślałem, że go rozbiję.
„Dobrze” – powiedział Ethan cicho. „Idę. Ale kiedy będziesz chciał poznać prawdę, wiesz, gdzie mnie znaleźć”.
Wyszedł z domu. Drzwi zamknęły się za nim. Na ekranie wciąż widzieliśmy Roba i Chelsea w salonie.
Podeszła do niego i położyła mu ręce na piersi.
„Kochanie, jesteś zestresowana. Ten dzieciak cię rozchorowuje. Powinniśmy…”
„Muszę pobyć sam” – przerwał jej Rob, odsuwając się.
Wszedł po schodach, nic więcej nie mówiąc. Chelsea została tam, patrząc na telefon komórkowy z uśmiechem, który mroził mi krew w żyłach. Wybrała numer.
„Gerald, to ja. Musimy przyspieszyć. Ten bachor sprawia problemy. Tak, wiem. Daj mi jeszcze tydzień, a wszystko będzie gotowe. Staruszka nie będzie wiedziała, co ją trafiło”.
Rozłączyła się i wtedy wiedziałem, że nie mamy już dużo czasu.
Ethan podjechał do samochodu. Wsiadł ze mną na tylne siedzenie. Jego oczy były pełne łez, których nie chciał uronić.
„Przepraszam, babciu. Próbowałam.”
„Nie przepraszaj” – powiedziałam, przytulając go. „Zrobiłeś to idealnie. Dostaliśmy to, czego potrzebowaliśmy”.
Linda odpaliła samochód i odjechaliśmy. Przejrzałem nagrania w telefonie. Mieliśmy wszystko – świecznik, groźby Chelsea, jej wyznanie o sprzedaży mojego domu, jej rozmowę z Geraldem.
Ale co ważniejsze, miałam coś, co złamało mi serce: potwierdzenie, że mój syn jest stracony.
Tej nocy, po tym jak Ethan zasnął, wyszłam na balkon mojego mieszkania. Miasto jarzyło się w blasku latarni. Było zimno. A może to tylko moje serce było zamarznięte.
Myślałam o Robu, kiedy był dzieckiem. Jak biegł do mnie za każdym razem, gdy wracałam z pracy. Jak mnie przytulał i mówił: „Mamo, tęskniłem za tobą cały dzień”. O nocach, kiedy nie spałam, gdy miał gorączkę. O chwilach, gdy go broniłam, gdy inne dzieci naśmiewały się z niego, że nie ma ojca.
Oddałam wszystko dla tego dziecka. Wszystko.
I po co? Żeby kobieta pojawiła się i ukradła mi go w niecałe pięć lat? Żeby patrzył na mnie jak na wroga?
Łzy, które powstrzymywałam przez dni, w końcu wypłynęły. Płakałam po cichu, żeby Ethan mnie nie usłyszał. Płakałam za utraconym synem, za latami, których już nigdy nie odzyskam, za słowami, których już nigdy nie usłyszę z jego ust.
Ale płakałam też ze złości. Bo Chelsea nie tylko zabrała mi syna. Zmieniła go w kogoś obcego. Zatruła go przeciwko mnie, przeciwko jego własnemu synowi, przeciwko wszystkiemu, co kiedyś było w nim dobre.
I nie mogłem tego wybaczyć.
Otarłam łzy. Wzięłam głęboki oddech. I w tym momencie podjęłam decyzję. Zamierzałam odzyskać syna. Nie wiedziałam jak. Nie wiedziałam, ile to potrwa. Ale zamierzałam wyrwać go z rąk tej kobiety – nawet jeśli miałoby to być ostatnią rzeczą, jaką zrobię w życiu.
Bo byłam Elellaneną Stone, a matki takie jak ja się nie poddają. Nigdy. Nawet gdy cały świat jest przeciwko nam, nawet gdy nasze własne dzieci o nas zapomniały, nie poddajemy się.
Ale zanim odzyskałem syna, musiałem zniszczyć Chelsea. A do tego potrzebowałem czegoś więcej niż tylko nagrań. Potrzebowałem idealnej pułapki.
Następnego ranka obudziłam się z jasnością, jakiej nie czułam od lat. Koniec ze łzami, koniec ze zwątpieniem. Tylko jeden cel: zniszczyć Chelsea Brooks, zanim ona zniszczy to, co zostało z mojej rodziny.
Zaparzyłem mocną kawę i usiadłem przy stole w jadalni ze starym notatnikiem ze śledztwa. Linda miała przyjechać za godzinę. Ethan jeszcze spał. Potrzebował tego odpoczynku po wczorajszym dniu.
Zacząłem spisywać wszystko, co wiedzieliśmy.
Dowód rzeczowy: świecznik z krwią Ethana w domu Roba. Nie mogliśmy go dotknąć bez nakazu sądowego.
Dowody w postaci zeznań: nagranie, na którym Chelsea grozi Ethanowi, mówi o sprzedaży mojego domu, wspomina Geralda.
Tło: trzy wcześniejsze małżeństwa. Dwa podejrzane zgony. Jedno zaginięcie. Odziedziczone miliony dolarów.
Wspólnik: Gerald Hayes, prawnik. Zajmuje się stroną prawną oszustw.
Ale coś mnie niepokoiło. Wszystko to było poszlaką. Dobry prawnik mógłby zbagatelizować naszą sprawę, twierdząc, że nagrania zostały wyrwane z kontekstu, że poprzednie małżeństwa niczego nie dowodzą, że jesteśmy niczym babcia i wnuk, którzy zmyślają historie.
Potrzebowałem czegoś więcej. Potrzebowałem, żeby Chelsea tak wyraźnie się obciążyła, że nawet najlepszy prawnik nie mógłby jej uratować.
Linda pojawiła się punktualnie o ósmej. Przyniosła dwie dodatkowe kawy i wyglądała, jakby źle spała.
„Co masz na myśli, Komandorze? Znam ten wyraz twarzy. To ten sam, który miałeś na sobie, kiedy mieliśmy rozwiązać trudną sprawę.”
Lekko się uśmiechnąłem.
„Zastawimy pułapkę na Chelsea” – powiedziałem. „Ale żeby to zrobić, muszę jej uwierzyć, że jestem bezbronny, że jestem pokonany”.
„Jak?” zapytała Linda.
„Zrobię coś, co przeczy wszystkim moim instynktom. Dam jej dokładnie to, czego chce”.
Linda zmarszczyła brwi.
„Nie rozumiem cię.”
Wyjąłem kopertę z torby. W środku były dokumenty, które przygotowałem poprzedniej nocy, kiedy nie mogłem zasnąć. Dokumenty dotyczące dobrowolnego przeniesienia mojego majątku na nazwisko Roba. Podpisane przeze mnie.
Oczy Lindy rozszerzyły się.
„Dowódco, nie mówi pan poważnie.”
„Nie są prawdziwe. Cóż, dokumenty są prawdziwe, ale zawierają ukrytą klauzulę drobnym drukiem, która automatycznie unieważnia je w przypadku udowodnienia przymusu, groźby lub oszustwa. Znajomy notariusz pomógł mi je przygotować wczoraj wieczorem. Wyglądają na autentyczne, ale prawnie są nic nie warte, jeśli pojawi się presja”.
„A jak zamierzasz sprawić, żeby Chelsea połknęła przynętę?” zapytała Linda.
„Skontaktuję się z nią. Powiem jej, że mam dość walki, że chcę pokoju, że jestem gotowa przepisać swój dom na Roba, jeśli zostawi Ethana samego. Ale pod jednym warunkiem: chcę, żeby ona i jej prawnik osobiście przyszli do mnie, żeby sfinalizować transakcję. A kiedy już tu będą, będę ich nagrywać. Wszystko – każde słowo, każdą groźbę, każde wyznanie, które się wymknie. Bo ludzie tacy jak Chelsea nie potrafią się powstrzymać od przechwalania się, kiedy myślą, że wygrali. Będą chcieli, żebym wiedziała, że mnie pokonali. I w tym momencie opuszczą gardę”.


Yo Make również polubił
Słynne ciasto norweskie, które podbija świat
Euphorbia Hirta: Cudowne zioło o wielu korzyściach dla Ciebie i Twoich bliskich
„Zwalniamy cię natychmiast. Ochrona cię wyprowadzi” – powiedział syn prezesa pierwszego dnia na stanowisku, nawet nie podnosząc wzroku znad laptopa. Spokojnie podałem mu swoją odznakę. „Chcę to zrobić dobrze. Powiedz swojemu tacie, że za trzy godziny odbędzie się zebranie zarządu… Co ciekawe, nie ma pojęcia, co posiadam…
W przeddzień luksusowego ślubu mojego brata, mój mąż milioner nakrzyczał na mnie i wyszedł, mówiąc, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. Ku mojemu zaskoczeniu, pojawił się na ślubie ze swoją byłą, paradując z nią jak z trofeum. Powiedział mi: „Jesteś nic nieznacząca w porównaniu z nią”. Uśmiechnęłam się i wypowiedziałam trzy słowa, a potem: WYNIESIONO TEGO SKURWYSENICA NA NOSZACH.