„Chelsea Brooks” – zacząłem – „a może raczej… Vanessa Jimenez Ruiz. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zbadaliśmy każdy aspekt twojego życia – i odkryliśmy fascynujące rzeczy”.
„Nie wiem, o czym mówisz” – odparła chłodno.
„Myślę, że wiesz” – odpowiedziałem. „Ale pozwól, że odświeżę ci pamięć”.
Wyjąłem tablet z torby. Włączyłem go i położyłem na stole zdjęcie. Przedstawiało Richarda Millera, pierwszego męża Chelsea.
„Richard Miller” – powiedziałem. „Miał sześćdziesiąt lat, kiedy zmarł. Nagły zawał serca. Odziedziczyłeś 2 800 000 dolarów”.
„To było lata temu” – powiedziała Chelsea. „I było to całkowicie legalne”.
„Zgodne z prawem, tak” – powiedziałam. „Ale podejrzane. Zwłaszcza po zapoznaniu się z jego dokumentacją medyczną. Richard nigdy nie miał problemów z sercem przed ślubem z tobą. Ale w ciągu dwóch lat waszego małżeństwa odwiedził lekarza sześć razy, skarżąc się na zawroty głowy, nudności i osłabienie – objawy typowe dla zatrucia naparstnicą”.
Rob zbladł.
„Otrucie?” wyszeptał.
„Digitalis to substancja pozyskiwana z naparstnicy” – wyjaśnił Spencer. „W małych, stałych dawkach wywołuje objawy przypominające naturalne problemy z sercem. W wystarczająco dużych dawkach powoduje śmiertelny zawał serca”.
„To śmieszne” – powiedziała Chelsea, ale jej głos lekko drżał. „Nie masz na to dowodów”.
„Masz rację. Nie mamy” – powiedziałem. „Richard został skremowany. Ale mamy jego córkę, Patricię Miller, która w końcu zgodziła się z nami porozmawiać”.
Ponownie zasygnalizowałem. Linda wcisnęła coś na swoim laptopie. Z głośników w restauracji zaczęło płynąć nagranie audio. Był to głos kobiety w średnim wieku.
„Zawsze wiedziałam, że Chelsea zabiła mojego ojca” – powiedział głos Patricii. „Był zdrowym mężczyzną, dopóki się z nią nie ożenił. Zaczął chorować stopniowo – utrata apetytu, dezorientacja, skrajne zmęczenie. Błagaliśmy go, żeby zrobił sobie pełne badania, ale Chelsea zawsze powtarzała, że wszystko z nim w porządku, że to tylko stres. Pewnej nocy po prostu padł martwy w salonie. Płakała na pogrzebie, ale widziałam, jak liczyła pieniądze, kiedy tydzień później sprzedała dom mojego ojca”.
Chelsea gwałtownie wstała.
„Ta suka zawsze mnie nienawidziła” – warknęła. „Była zazdrosna, bo jej ojciec kochał mnie bardziej niż ją”.
„Usiądź” – powiedziałem stanowczym głosem. „Bo jeszcze nie skończyłem”.
Zmieniłem zdjęcie na tablecie. Teraz pojawił się Franklin Adams.
„Franklin Adams” – powiedziałem. „Pięćdziesiąt osiem lat. Spadł ze schodów swojego domu. Zmarł trzy tygodnie później. Odziedziczyłeś 3 200 000 dolarów. Kamery monitoringu zostały celowo uszkodzone tej nocy”.
„To był wypadek” – upierała się Chelsea.
„Bardzo wygodny wypadek” – powiedziałem. „Zwłaszcza, że Franklin tydzień wcześniej zaktualizował testament, zostawiając ci wszystko. I szczególnie podejrzane, kiedy rozmawialiśmy z jego osobistym lekarzem, który powiedział nam, że Franklin rozważa rozwód z tobą, ponieważ odkrył podejrzane przelewy z jego konta bankowego”.
Rob spojrzał na mnie.
„Czy to prawda?” zapytał.
„Całkowita prawda” – odpowiedział Spencer. „Mamy wyciągi bankowe wykazujące przelewy 150 000 dolarów w ciągu trzech miesięcy z konta Franklina na konto na Kajmanach – konto wspólne dla Chelsea i Geralda Hayesa”.
Chelsea była teraz wściekła.
„To kłamstwa” – powiedziała.
„Nie są” – przerwałem. „A jest jeszcze Joseph Vega i jego syn Paul”.
Położyłem na stole kolejne zdjęcie. Młody, dwudziestosześcioletni mężczyzna uśmiecha się na zdjęciu z ukończenia studiów.
„Paul Vega” – powiedziałem. „Inżynier budownictwa, jak jego ojciec. Zniknął sześć miesięcy po tym, jak wyszłaś za mąż za Josepha. Zostawił SMS-a, że wyjeżdża za granicę. Nigdy więcej o nim nie słyszeliśmy”.
„Ten chłopak postanowił odejść sam” – powiedziała Chelsea.
„Nie zrobił tego” – powiedziałem stanowczo. „Bo znaleźliśmy Paula”.
Cisza była absolutna. Nawet hałas w restauracji zdawał się ucichnąć.
„Co?” wyszeptała Chelsea.
Linda podeszła z kolejnym laptopem. Na ekranie pojawił się film. Przedstawiał szczupłego młodego mężczyznę z nieuczesaną brodą, siedzącego w czymś, co wyglądało na salę szpitalną. Nacisnąłem „play”.
Młody mężczyzna na nagraniu zaczął mówić.
„Nazywam się Paul Vega Rodríguez. Mam trzydzieści lat. Cztery lata temu Chelsea Brooks – żona mojego ojca – podała mi narkotyk w kawie. Kiedy się obudziłem, byłem w miejscu, którego nie rozpoznawałem. Mężczyzna o nazwisku Gerald Hayes powiedział mi, że jeśli wrócę do Stanów lub skontaktuję się z ojcem, dopilnuje, żeby miał śmiertelny wypadek. Dał mi pieniądze, fałszywy paszport i wysłał do Gwatemali. Mieszkam tam od tamtej pory, bojąc się powrotu. Ale kiedy śledczy Davis mnie odnalazł i powiedział, że Chelsea robi to samo innej rodzinie, wiedziałem, że muszę to powiedzieć”.
Chelsea opadła na krzesło. Jej twarz straciła wszelki kolor.
„Nie” – mruknęła. „Nie…”
„Paul jest teraz w areszcie ochronnym” – powiedział Spencer. „Będzie zeznawał. A biorąc pod uwagę jego zeznania, nagrania, które mamy, wyciągi bankowe i zeznania poprzednich rodzin… Chelsea, spędzisz resztę życia w więzieniu”.
„I Gerald Hayes” – dodałem. „On już śpiewał, nawiasem mówiąc. Kiedy pokazaliśmy mu wszystkie dowody, zawarł układ z prokuraturą. Przyznał się do wszystkiego w zamian za złagodzenie wyroku. Opowiedział nam o szczegółach każdej sprawy, każdego oszustwa, każdego przestępstwa”.
Rob oparł głowę na rękach, a jego ramiona trzęsły się.
„Boże mój” – wyszeptał. „Boże mój…”
Chelsea spojrzała na mnie z czystą nienawiścią.
„Zawsze byłeś cholernym wścibskim facetem” – warknęła.
„Nie” – odpowiedziałem. „Jestem matką chroniącą swoją rodzinę. I byłym dowódcą, który wie, jak rozpoznać przestępcę, gdy go zobaczy”.
Wstałem. Radca Rodriguez wyjął jakieś dokumenty z teczki.
„Dokumenty, które podpisałeś u mnie w domu, są całkowicie nieważne, nawiasem mówiąc” – powiedziałem. „Klauzula przymusu automatycznie je unieważnia. Mój majątek nadal należy do mnie. A Ethan jest teraz pod moją pełną prawną opieką. Rob podpisał te dokumenty wczoraj”.
Spojrzałem na syna. Skinął głową ze łzami w oczach.
„Chelsea Brooks” – powiedział Spencer, wstając. „Jesteś formalnie oskarżona o oszustwo, wymuszenie, usiłowanie zabójstwa, porwanie i spisek w celu popełnienia morderstwa. Twój areszt domowy zostaje uchylony. Proszę o pomoc.”
Dwóch policjantów czekających w pobliżu podeszło do Chelsea. Chelsea próbowała stawiać opór, gdy zakładali jej kajdanki.
„Rob! Rob, pomóż mi!” krzyknęła. „Powiedz im, że to pomyłka!”
Rob spojrzał na nią. Łzy spływały mu po twarzy, ale kiedy przemówił, jego głos był stanowczy.
„Nie mogę ci pomóc, Chelsea” – powiedział. „Bo to wszystko prawda. A ja byłem zbyt ślepy, żeby to dostrzec”.
Gdy ją wyprowadzali, Chelsea krzyczała, przeklinała, groziła. Ale nikt już jej nie słuchał.
Pozostali goście restauracji obserwowali tę scenę z mieszaniną zdziwienia i ciekawości.
Kiedy w restauracji wreszcie zapadła względna cisza, Rob spojrzał na mnie.
„Dlaczego zrobiłeś to tutaj?” – zapytał. „Dlaczego nie po prostu na komisariacie?”
„Bo musiałeś to zobaczyć, synu” – powiedziałem. „Musiałeś zobaczyć, kim naprawdę była – ze świadkami, z dowodami, bez cienia wątpliwości. Chciałeś, żeby twój ostatni wizerunek nie przedstawiał płaczącej ofiary, która twierdzi, że jesteś okrutny. Musiałeś zobaczyć prawdziwą Chelsea – osaczoną przestępczynię, która w końcu zapłaci za swoje zbrodnie”.
Rob powoli skinął głową.
„A teraz co?” zapytał.
„Teraz nadchodzi najtrudniejsza część” – powiedziałem, siadając z powrotem. „Odbudowa naszej rodziny. Leczenie ran. Odzyskiwanie straconego czasu”.
„Myślisz, że to możliwe?” zapytał.
„Nie wiem” – powiedziałem szczerze. „Ale spróbujemy. Bo mimo wszystko wciąż jesteś moim synem. A Ethan zasługuje na to, żeby odzyskać ojca”.
Spencer i doradca Rodriguez pożegnali się dyskretnie. Linda spakowała swój sprzęt i również odeszła, nie bez znaczącego mrugnięcia do mnie.
Rob i ja zostaliśmy sami przy stoliku pod wiśnią, z niedopitym dzbankiem mrożonej herbaty i pączkami, których nikt nie tknął.
„Czy mogę dziś zobaczyć Ethana?” zapytał Rob.
„Jeśli będzie chciał cię zobaczyć, to tak.”
„A jeśli nie będzie chciał?”
„W takim razie poczekasz” – powiedziałem. „I będziesz czekać, aż będzie gotowy. Bo tak właśnie robią rodzice, Rob. Czekają. Walczą. Nie poddają się”.
„Jakbyś nigdy mnie nie porzuciła” – powiedział cicho. „Jakbyś nigdy nie porzuciła nas”.
Zapłaciłem rachunek i razem wyszliśmy z restauracji. Popołudniowe słońce malowało niebo na pomarańczowo i różowo. Miasto tętniło swoim zwykłym hałasem – klaksonami, ulicznymi sprzedawcami, muzyką dochodzącą z pobliskiego sklepu. Dla wszystkich innych to był zwykły dzień. Ale dla nas był to pierwszy dzień reszty naszego życia. Pierwszy dzień bez Chelsea zatruwającej wszystko wokół. Pierwszy dzień potencjalnego uzdrowienia.
I choć droga ta będzie długa i bolesna, przynajmniej teraz możemy ją przejść razem.
Chelsea miała stanąć przed sądem. Ale prawdziwa walka dopiero się zaczynała: trzeba było udowodnić Ethanowi, że możemy znów być rodziną. A to wymagało czegoś więcej niż dowodów i aresztowań.
Wymagałoby to miłości, cierpliwości i czasu.
Trzy miesiące po aresztowaniu siedziałem w sali sądowej Sądu Najwyższego. W pomieszczeniu unosił się zapach starego drewna i starych papierów. Wypolerowane drewniane ławki były pełne ludzi – dziennikarzy, którzy śledzili sprawę, obserwatorów, rodzin poprzednich ofiar Chelsea.
Ethan siedział po mojej prawej stronie w garniturze, który kupiliśmy specjalnie na tę okazję. Po mojej lewej Rob. W ostatnich tygodniach ojciec i syn rozpoczęli powolny proces pojednania. Nie było to łatwe. Były łzy, niezręczne milczenia, trudne rozmowy. Ale starali się – i tylko to się liczyło.
Linda siedziała kilka rzędów dalej, obok Spencera. Oboje pracowali niestrudzenie, budując sprawę przeciwko Chelsea i Geraldowi. I dziś, w końcu, zapadnie wyrok.
Boczne drzwi się otworzyły. Weszło dwóch strażników, eskortując Chelsea.
Nic nie pozostało z eleganckiej, pewnej siebie kobiety, którą znałam lata temu. Miała na sobie pomarańczowy więzienny uniform, rozczochrane włosy związane w niedbały kucyk, bez makijażu. Schudła. Miała głębokie cienie pod oczami. Ale najbardziej uderzyło mnie jej spojrzenie. Nie było w nim już arogancji – tylko uraza i poczucie porażki.
Za nią wszedł Gerald Hayes, również w więziennym uniformie. Wzrok miał spuszczony, jakby ciężar zbrodni ostatecznie go złamał.
„Wszyscy wstańcie” – ogłosił urzędnik. „Przewodnicząca rozprawie, Sędzia Martha Sullivan”.
Wstaliśmy. Weszła sędzia – kobieta około pięćdziesięciu pięciu lat, z krótkimi siwymi włosami i wyrazem twarzy, który niczego nie zdradzał. Usiadła na swoim miejscu i gestem dała nam znak, żebyśmy zrobili to samo.
„Dzień dobry” – zaczęła. „Jesteśmy tu, aby skazać stan przeciwko Vanessie Jimenez Ruiz, znanej również jako Chelsea Brooks, i Geraldowi Hayesowi. Oskarżeni zostali uznani przez ławę przysięgłych złożoną z ich rówieśników za winnych następujących przestępstw: oszustwa kwalifikowanego, wymuszenia, usiłowania zabójstwa, porwania, współpracy przestępczej i spisku w celu popełnienia zabójstwa”.
Głos sędziego rozbrzmiewał w całej sali. Każde słowo było jak uderzenie młotem.
„Zanim ogłosimy wyrok, czy któraś z ofiar chciałaby złożyć oświadczenie?” – zapytała.
Prokurator spojrzał na mnie. Skinąłem głową i wstałem. Przygotowywałem się do tego tygodniami. Pisałem i przepisywałem swoje słowa. Ale kiedy w końcu przemówiłem, szło to prosto z serca.
„Wysoki Sądzie, nazywam się Elellanena Stone. Przez trzydzieści pięć lat byłam dowódcą w śledztwach kryminalnych. W tym czasie widziałam wielu przestępców – ale żadnego takiego jak Vanessa Jimenez”.
Spojrzałem prosto na Chelsea. Spojrzała mi w oczy z czystą nienawiścią.
„Nie tylko zniszczyła majątek czy konta bankowe” – kontynuowałem. „Zniszczyła rodziny. Zniszczyła zaufanie między ojcami a synami. Manipulowała. Kłamała. A kiedy jej kłamstwa nie wystarczyły, uciekała się do przemocy. Mój wnuk ma przez nią trwałą bliznę na brwi. Mój syn stracił przez nią pięć lat relacji ze mną. A inne rodziny straciły o wiele więcej”.
Patricia Miller siedziała w pierwszym rzędzie. Skinęła głową ze łzami w oczach.
„Ale pomijając szkody materialne i fizyczne, Chelsea jest niebezpieczna, ponieważ kompletnie brakuje jej empatii. Nie ma żadnych skrupułów. Nawet teraz, nawet po ujawnieniu, nie okazała ani krzty skruchy. I to, Wysoki Sądzie, czyni ją naprawdę niebezpieczną”.
Usiadłem. Sędzia skinął głową.
„Ktoś jeszcze?” zapytała.
Paul Vega wstał. Widziałem go na żywo po raz pierwszy. Wyglądał zdrowiej niż na nagraniu, ale nadal miał cienie pod oczami.
„Wysoki Sądzie” – zaczął – „Vanessa Jimenez ukradła mi cztery lata życia. Zabrała mnie od mojego ojca, który zmarł, nie widząc mnie więcej. Zmarł myśląc, że go porzuciłem. Nigdy nie zdążyłem mu powiedzieć prawdy. Nigdy nie zdążyłem się pożegnać. I to… to coś, co będę nosił w sobie do końca życia”.
Jego głos się załamał. Szybko usiadł, zakrywając twarz dłońmi.
Głos zabrała również Patricia Miller, opowiadając, jak Chelsea zniszczyła pamięć o jej ojcu. Dwie kolejne osoby, krewni Franklina Adamsa, mówiły o bólu i dezorientacji wywołanej jego śmiercią.
Na koniec sędzia spojrzał na Chelsea.
„Czy oskarżony chciałby coś powiedzieć przed ogłoszeniem wyroku?” – zapytała.
Chelsea powoli wstała. Przez chwilę myślałem, że powie coś szczerego, coś ludzkiego. Ale kiedy się odezwała, zabrzmiało to z tym samym chłodem, co zawsze.
„To wszystko farsa” – powiedziała. „Jestem ofiarą spisku ludzi pełnych urazy, którzy nie potrafią zaakceptować, że ich krewni kochali mnie bardziej niż ich. Nie zrobiłam nic złego. I pewnego dnia prawda wyjdzie na jaw”.
Usiadła.
Sędzia spojrzał na nią z wyrazem twarzy, który mógł przyprawić o zamrożenie piekła.
„Pani Jimenez” – powiedziała – „w ciągu dwudziestu pięciu lat mojej pracy jako sędzia widziałam wielu przestępców. Niektórzy okazują skruchę. Inni mają przynajmniej tyle przyzwoitości, żeby milczeć. Ale pani… nadal uważa się za ofiarę. A to oznacza, że niczego się pani nie nauczyła”.
Sędzia otworzył teczkę i zaczął czytać.
„Vanesso Jimenez Ruiz, za przestępstwa oszustwa kwalifikowanego w trzech sprawach zostajesz skazana na dwanaście lat więzienia. Za wymuszenie kwalifikowane – dodatkowe sześć lat. Za usiłowanie zabójstwa, w sprawie Richarda Millera, w oparciu o poszlaki, ale istotne dowody – piętnaście lat. Za porwanie, w sprawie Paula Vegi – dwadzieścia lat. Za współudział w przestępstwie – pięć lat. Wyroki będą odbywane kolejno, a nie jednocześnie. Łącznie: pięćdziesiąt osiem lat więzienia”.
Przez pokój przeszedł szmer. Chelsea zbladła.
„Ponadto” – kontynuował sędzia – „zostaje pan zobowiązany do zapłaty pełnego odszkodowania wszystkim ofiarom. Cały majątek uzyskany w wyniku oszustwa zostanie skonfiskowany i zwrócony prawowitym właścicielom lub spadkobiercom”.
Sędzia spojrzał na Geralda.
„Gerald Hayes, z uwagi na pańską współpracę z prokuraturą i pełne przyznanie się do winy, a także biorąc pod uwagę, że pański udział miał głównie charakter pośrednika prawnego, bez bezpośredniego angażowania się w akty przemocy, zostaje pan skazany na dwadzieścia pięć lat więzienia. Pana uprawnienia do wykonywania zawodu prawnika zostają trwale cofnięte. Musi pan również zapłacić pełne odszkodowanie”.
Gerald skinął głową bez wyrazu. Pogodził się ze swoim losem już kilka tygodni temu.
„Rozprawa zostaje odroczona” – powiedział sędzia.
Ostatni młotek rozbrzmiał echem w sali. Strażnicy wyprowadzili Chelsea i Geralda. Odwróciła się po raz ostatni, szukając wzrokiem Roba. Ale mój syn nawet na nią nie patrzył. Obejmował ramieniem Ethana i przytulał go.


Yo Make również polubił
Zjem jednego właśnie teraz!
Co kształt palców u stóp mówi o Tobie
9 niebezpiecznych nawyków związanych ze szklaną płytą kuchenną, których nigdy nie powinieneś robić
Kotleciki brokułowo-serowe