Veronica zatoczyła paterą po łuku, który wydawał się niemal pełen gracji, aż marmurowa podstawa trafiła w moją skroń. Uderzenie zabrzmiało jak grzmot w mojej czaszce. Ból eksplodował w mojej głowie, gdy poczułam, że spadam bokiem z ławki. Uderzyłam mocno o kamienny taras, a mój ciążowy brzuch przyjął część siły uderzenia, mimo że instynktownie próbowałam się odwrócić.
Coś ciepłego rozlało się pode mną. Krew, uświadomiłam sobie przez mgłę bólu. Za dużo krwi. Odejście wód płodowych pomieszało się z krwawieniem z powodu urazu łożyska.
Świat przechylił się i zamazał. Głosy otaczały mnie, ale wydawały się odległe, rozbrzmiewające echem jak z dna studni. Próbowałem przemówić, zawołać Dereka, ale język odmówił mi posłuszeństwa. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłem, zanim ogarnęła mnie ciemność, była przerażona twarz Veroniki unosząca się nade mną, z marmurowym stojakiem w dłoni i ustami otwartymi w bezgłośnym krzyku.
Kiedy odzyskałam świadomość, wracała fragmentarycznie. Jasne światła. Zapach antyseptyku. Piszczące urządzenia. Ból promieniujący z głowy i brzucha. Coś było nie tak z moim ciałem, z rozkładem ciężaru. Znajomy nacisk dziecka zniknął.
Ogarnęła mnie panika i próbowałam usiąść, ale ręce delikatnie mnie popchnęły z powrotem. Pielęgniarka, której nie znałam, mówiła kojącym tonem o zachowaniu spokoju i o rychłej wizycie lekarza.
Twarz Dereka nabrała ostrości, zapłakana i wyczerpana. Wyglądał, jakby postarzał się o dziesięć lat.
„Dziecko?” udało mi się wykrztusić z drapiącym gardłem.
Nie mógł spojrzeć mi w oczy.
„Lekarz już idzie.”
Te trzy słowa zawierały w sobie całe wszechświaty grozy. Chwyciłam go za rękę z siłą, o której istnieniu nie wiedziałam.
„Derek, gdzie jest nasze dziecko? Gdzie jest nasza córka?”
Drzwi otworzyły się, zanim zdążył odpowiedzieć. Weszła kobieta w białym fartuchu, z profesjonalnie neutralnym wyrazem twarzy, typowym dla lekarzy, którzy mają przekazać druzgocące wieści. Przedstawiła się jako dr Patricia Wells, specjalistka neonatologii, i przysunęła krzesło do mojego łóżka.
„Pani Morrison, była pani nieprzytomna od około sześciu godzin. Doznała pani poważnego urazu głowy i z powodu urazu zaczęła się przedwcześnie rodzić. Musieliśmy wykonać pilne cesarskie cięcie”.
Moje ręce instynktownie powędrowały do żołądka, który okazał się pusty, obcy i pozbawiony powietrza.
„Moje dziecko. Muszę wiedzieć o moim dziecku”.
Starannie utrzymany neutralny wyraz twarzy doktora Wellsa lekko drgnął, ujawniając autentyczny smutek.
„Pani córka urodziła się żywa, ale jest skrajnym wcześniakiem w 32. tygodniu ciąży. Ważyła 1,4 kg. Obecnie przebywa na oddziale intensywnej terapii noworodków, pod respiratorem”.
Ulga, która mnie zalała, sprawiła, że poczułem zawroty głowy.
„Ale ona żyje. Udało jej się.”
„Tak, ale muszę być z panią szczera co do jej stanu. Uraz po upadku spowodował przedwczesne odklejenie się łożyska, co oznacza, że łożysko przedwcześnie oddzieliło się od ściany macicy. Pani córka była pozbawiona tlenu przez nieznany okres przed operacją ratunkową. Dokładnego zakresu uszkodzeń neurologicznych nie poznamy, dopóki nie będzie starsza, ale są pewne niepokojące objawy”.
Słowo „szkoda” uderzyło mnie jak kolejny cios w głowę.
„Jakie znaki?”
Dr Wells wyjaśniła klinicznie krwawienia do mózgu, niedorozwój płuc i kaskadę powikłań, jakie niesie ze sobą przedwczesny poród. Ale najbardziej uderzyła mnie jej nieśmiała wzmianka o możliwym porażeniu mózgowym, opóźnieniach rozwojowych i problemach ze wzrokiem.
Nasza córka przeżyła, ale życie, jakie sobie dla niej wyobrażałam, mogło się nieodwracalnie zmienić, ponieważ Weronika nie potrafiła powstrzymać swojej zazdrości nawet przez pięć minut.
„Chcę ją zobaczyć” – powiedziałem, próbując ponownie usiąść, mimo przeszywającego bólu brzucha.
„Wkrótce. Musisz dojść do siebie na tyle, żeby móc bezpiecznie się poruszać. Masz też złamanie czaszki, które monitorujemy pod kątem obrzęku”.
Dłoń Dereka zacisnęła się na mojej. Spojrzałam na niego uważnie, widząc na jego twarzy walkę winy i gniewu.
„Co się stało po tym, jak upadłem? Czy ktoś od razu wezwał pomoc?”
Zacisnął szczękę.
„Nie. Wszyscy po prostu tam stali. Moja siostra upuściła stojak z ciastem i zamarła. Moja mama zaczęła płakać, bo zrobiłeś awanturę. Mój ojciec próbował zbagatelizować to jako wypadek. To Craig w końcu zadzwonił pod 911 po tym, jak, jak twierdzą świadkowie, przez co najmniej trzy lub cztery minuty wszyscy wpadali w bezsensowną panikę”.
Trzy lub cztery minuty.
Wieczność, gdy ktoś krwawi i zaczyna przedwcześnie rodzić na twoim patio. Trzy, cztery minuty, które mogły zadecydować o tym, czy wcześniak urodzi się zdrowy, czy z trwałym kalectwem.
„Twoja siostra mnie zaatakowała” – powiedziałem beznamiętnie. „W obecności pięćdziesięciu świadków. Musi zostać aresztowana”.
Twarz Dereka się zmarszczyła.
„Wiem. Policja przyjechała do szpitala. Spisali zeznania. Veronica została oskarżona o napaść i nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo. Moi rodzice wynajęli jej prawnika.”
Oczywiście. Oczywiście, że tak. Bo w rodzinie Morrisonów uczucia i reputacja Veroniki liczyły się bardziej niż wnuczka walcząca o przetrwanie na oddziale intensywnej terapii noworodków. Bardziej niż synowa, której nigdy do końca nie zaakceptowali, krwawiąca na ich patio.
Spędziłam trzy dni w szpitalu, zanim mój stan był na tyle stabilny, że mogłam przesiąść się na wózek inwalidzki i zawieźć córkę. Nic nie przygotowało mnie na widok jej maleńkiego ciała pokrytego kablami i rurkami, klatki piersiowej unoszącej się i opadającej pod wpływem mechanicznych ruchów, skóry na tyle przezroczystej, że widać było pod nią żyły. Wyglądała niemożliwie krucho, jak pisklę, które przedwcześnie wypadło z gniazda.
Pielęgniarki nadały jej w systemie imię „Baby Girl Morrison”, ponieważ oficjalnie jeszcze jej nie zarejestrowaliśmy. Derek i ja planowaliśmy poczekać do jej narodzin, aby ostatecznie wybrać spośród kilku ulubionych imion.
Siedząc obok jej inkubatora i obserwując jej walkę o każdy oddech, podjąłem decyzję na miejscu.
„Grace” – wyszeptałam. „Nazywa się Grace Morrison. Bo walczy z większą gracją i siłą niż jakikolwiek dorosły, którego znam”.
Derek wtedy płakał. Naprawdę płakał, a jego ramiona trzęsły się od szlochu, który najwyraźniej powstrzymywał od kilku dni.
„Bardzo mi przykro. Powinnam była cię chronić. Powinnam była zauważyć, jak źle potoczyły się sprawy z moją rodziną. To moja wina”.
„Nie” – powiedziałam stanowczo, choć łzy same płynęły mi strumieniami. „To wina twojej siostry i twoich rodziców, że tolerowali jej zachowanie i stworzyli środowisko, w którym uważała napaść za akceptowalną”.
Grace spędziła dziewięć tygodni na oddziale intensywnej terapii noworodków. Dziewięć tygodni respiratorów, sond do karmienia i ciągłego monitorowania. Dziewięć tygodni niepewnych prognoz i zapierających dech w piersiach alarmów. Dziewięć tygodni, podczas których praktycznie mieszkałam w szpitalu, wychodząc tylko wtedy, gdy pielęgniarki fizycznie zmuszały mnie do powrotu do domu i wzięcia prysznica.
Rodzina Dereka nie odwiedziła mnie ani razu. Ani po to, żeby zobaczyć, jak ich wnuk walczy o życie. Ani po to, żeby przeprosić. Nawet po to, żeby sprawdzić, jak się regeneruję.
Pamela wysłała jedną wiadomość tekstową.
„Mamy nadzieję, że wracasz do zdrowia. To było dla Veroniki bardzo trudne.”
To było wszystko. Żadnego przyznania się do winy córki. Żadnego zainteresowania Grace.
Moi rodzice przylecieli z Arizony, gdy tylko dowiedzieli się, co się stało. Mama została tam przez trzy tygodnie, przywożąc mi jedzenie i czyste ubrania, czuwając przy mnie w najciemniejszych chwilach, gdy poziom tlenu u Grace spadał albo jej maleńkie ciało zmagało się z kolejną infekcją.
Mój ojciec, który zazwyczaj był człowiekiem małomównym, wyraził swoją opinię jasno.
„Pozwij ich” – powiedział bez ogródek podczas jednej z wizyt. „Pozwij Veronicę. Pozwij rodziców za zaniedbanie. Pozwij wszystkich zaangażowanych. Niech zapłacą za to, co zrobili tobie i Grace”.
Myślałem dokładnie to samo. Rachunki za leczenie były już astronomiczne, a większość z nich pokrywało nasze ubezpieczenie. Grace potrzebowała ciągłej terapii, wizyt u specjalistów, wczesnej interwencji. A szkody emocjonalne – trauma związana z niemal jej utratą, z obserwowaniem, jak cierpi z powodu powikłań, którym można było zapobiec – nie dawały się zmierzyć w dolarach, ale mimo to zasługiwały na uznanie.
Skontaktowałem się z prawnikiem dzień po tym, jak Grace została odłączona od respiratora. Nazywał się Thomas Reed i specjalizował się w sprawach o odszkodowania za obrażenia ciała, ze szczególnym uwzględnieniem napaści. Wysłuchał mojej historii z coraz bardziej ponurym wyrazem twarzy, robiąc szczegółowe notatki.
„To jedna z najbardziej jednoznacznych spraw, jakie widziałem” – powiedział, gdy skończyłem. „Wielu świadków, udokumentowane obrażenia, wcześniak z ciągłymi potrzebami medycznymi wynikającymi bezpośrednio z napaści. Sprawa karna będzie prowadzona oddzielnie, ale w postępowaniu cywilnym ma Pan uzasadnione podstawy zarówno do odszkodowania, jak i zadośćuczynienia”.
„Chcę, żeby zrozumieli, co zrobili” – powiedziałem mu. „Chcę konsekwencji, które naprawdę mają znaczenie dla ludzi takich jak Morrisonowie”.
Thomas uśmiechnął się ponuro.
„W takim razie upewnijmy się, że zwrócą na to uwagę”.
W pozwie Veronica została uznana za główną oskarżoną o napaść, ale Pamela i Walter zostali również oskarżeni o zaniedbanie i odpowiedzialność za szkody na terenie posesji. Thomas argumentował, że stworzyli niebezpieczne środowisko, serwując alkohol, nie interweniowali, gdy rozpoczęło się nękanie, a następnie nie udzielili pomocy natychmiast po napaści. Craig i jego rodzice zostali również wymienieni ze względu na miejsce zdarzenia i opóźnioną reakcję służb ratunkowych.
Rodzina Morrisonów wpadła w szał. Derek otrzymał wrzaskliwe telefony od matki o „lojalności rodzinnej” i „zniszczeniu życia Veroniki”. Ojciec groził, że pozbawi go spadku, jakbyśmy dbali o ich pieniądze. Prawnik Veroniki wysłał listy z pogróżkami o wniesieniu pozwu wzajemnego z powodu cierpienia psychicznego, które Thomas uznał za bezpodstawne zastraszanie.
Sprawa karna toczyła się szybciej niż sprawa cywilna, ponieważ postępowanie karne ma pierwszeństwo. Wielu gości nagrało konfrontację, w tym sam atak. Nagranie było druzgocące. Wyraźnie było widać, jak spokojnie siedzę na ławce, twarz Veroniki wykrzywioną wściekłością, gdy chwytała paterę z tortem, celowe uderzenie, które trafiło mnie w głowę. Żadna ława przysięgłych nie uwierzyłaby w argument o samoobronie ani wypadku.
Prawnik Veroniki próbował wynegocjować ugodę. Prokurator, bystra kobieta o nazwisku Angela Torres, informowała mnie na bieżąco o przebiegu postępowania. Pierwsza propozycja była obraźliwa – napaść, wyrok w zawieszeniu, zajęcia z zarządzania gniewem.
Wyraźnie przedstawiłem swoje stanowisko za pośrednictwem Angeli. Moja córka nadal miała drgawki po urazie mózgu. Veronica nie mogła się obejść bez klepnięcia w nadgarstek.
Angela w pełni poparła nasze stanowisko.
„Dowody z nagrań wideo są przytłaczające” – powiedziała mi podczas spotkania w swoim biurze. „Zdecydowanie możemy skierować sprawę do sądu, jeśli jest pani na to przygotowana, ale chcę, żeby pani zrozumiała, że to będzie trudne. Obrona będzie przedstawiać panią jako osobę zasługującą na atak, prowokującą ją. Będą poruszać jej problemy z niepłodnością, starać się wzbudzić w niej współczucie”.
„Niech spróbują” – powiedziałem chłodno. „Ława przysięgłych obejrzy to nagranie i zdecyduje, czy bezpłodność usprawiedliwia usiłowanie zabójstwa”.
Fraza „usiłowanie zabójstwa” zawisła w powietrzu. Angela powoli skinęła głową.
„Właściwie to rozważamy. Twoja córka omal nie umarła. Ty o mało nie umarłeś. Uraz głowy mógł być śmiertelny. Możemy wnieść o zaostrzenie kary.”
Ostatecznie Veronica została oskarżona o napaść drugiego stopnia, nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo i narażenie płodu na niebezpieczeństwo na mocy prawa stanowego. Ten ostatni zarzut był dość nietypowy, ale miał zastosowanie, ponieważ jej działania bezpośrednio doprowadziły do przedwczesnego porodu i uszkodzenia płodu. Łącznie groziło jej do piętnastu lat więzienia.
Rozprawa wstępna była surrealistyczna. Widząc Veronicę po drugiej stronie sali sądowej, małą i przestraszoną w konserwatywnym szarym garniturze, nie poczułem nic. Żadnego gniewu, żadnej satysfakcji, tylko zimną pustkę w miejscu, gdzie wcześniej czułem współczucie. Dokonała wyboru, podnosząc tę marmurową trybunę. Teraz będzie żyła z konsekwencjami.
Jej prawnik argumentował stan emocjonalny kobiety, jej zmagania z niepłodnością i „przypadkowy” charakter obrażeń, pomimo nagrania wideo z celowym uderzeniem. Sędzia, surowy starszy mężczyzna o imieniu Harrison, wydawał się niewzruszony. Nakazał jej zatrzymanie za kaucją w wysokości 250 000 dolarów, biorąc pod uwagę powagę zarzutów i znaczne środki jej rodziny, które rodzice natychmiast wpłacili.
Sprawa cywilna toczyła się równolegle. Thomas złożył wniosek o przyspieszone postępowanie wyjaśniające, biorąc pod uwagę ciągłe potrzeby medyczne Grace. Potrzebowaliśmy dostępu do finansów rodziny Morrisonów, aby ustalić wysokość odpowiedniego odszkodowania. To, co odkryliśmy, uświadomiło mi, dlaczego zatrudnili tak drogich prawników.
Wartość nieruchomości komercyjnych Waltera Morrisona wynosiła około 8 milionów dolarów. Pamela miała pokaźny fundusz powierniczy od swojej rodziny. Łączny majątek Veroniki i Craiga przekroczył 2 miliony dolarów, głównie z jego działalności w branży nieruchomości. Nie byli to po prostu ludzie żyjący w komforcie. Byli naprawdę bogaci, chronieni pieniędzmi przed większością życiowych konsekwencji.
„Stać ich na to, żeby to naprawić” – powiedział Thomas, pokazując mi dokumenty finansowe. „Pytanie brzmi: czy to zrobią… czy będziemy musieli ich wciągnąć w proces?”
Pierwsza oferta ugody wpłynęła trzy miesiące po wniesieniu pozwu: 750 000 dolarów. Thomas nazwał ją obraźliwą, biorąc pod uwagę udokumentowane wydatki Grace na leczenie i przyszłe potrzeby opieki. Sam pobyt Grace na oddziale intensywnej terapii noworodków kosztował blisko 400 000 dolarów, nawet jeśli ubezpieczenie pokryło większość kosztów. Ciągła terapia i opieka medyczna kosztowałyby ją setki tysięcy dolarów więcej w ciągu całego jej życia.
„Odrzuć to” – powiedziałem. „Idziemy na rozprawę”.
Thomas uśmiechnął się.
„Właśnie tego się spodziewałem. Przygotujmy się, żeby zabrać im wszystko, co mają.”
Grace wróciła do domu trzy dni przed świętami Bożego Narodzenia, ważąc nieco ponad pięć funtów i nadal wymagając tlenoterapii w nocy. Dom wyglądał jak magazyn sprzętu medycznego, ze sprzętem i monitorami wszędzie. Rzuciłam pracę pielęgniarki, żeby opiekować się nią na pełen etat, co oznaczało, że żyliśmy tylko z pensji Dereka. Pieniędzy było tak mało, jak nigdy wcześniej.
Derek stał się innym człowiekiem przez tę gehennę. Mężczyzna, który prosił mnie o „zrozumienie” zachowania jego rodziny, zmienił się w kogoś, kto nie chciał z nimi rozmawiać. Kiedy Pamela wysłała prezenty świąteczne dla Grace, zwrócił je nieotwarte z liścikiem.
„Niczego od ciebie nie chcemy.”
Jego relacje z rodziną praktycznie się skończyły. I choć czułem z tego powodu pewne poczucie winy, czułem też, że to już dawno powinno nastąpić. Pokazali swoje prawdziwe oblicze. Derek w końcu zaczął widzieć jasno.
Proces karny zaplanowano na luty, około trzy miesiące po powrocie Grace do domu. Proces cywilny miał się odbyć w kwietniu. Najpierw musiało zakończyć się postępowanie karne, co było standardową procedurą.
Thomas przygotował mnie na oba zdarzenia, tłumacząc, że wyrok skazujący w sprawie karnej znacznie wzmocni naszą sprawę cywilną.


Yo Make również polubił
Niesamowite! Herbata, która poprawia wzrok, kontroluje cukrzycę i obniża poziom cholesterolu.
Oto dlaczego nie należy nosić koszulki w samolocie, jak zaleca stewardesa
Domowe Naleśniki: Przepis, Aby Były Puszyste i Pyszne
Żeberka wieprzowe w sosie BBQ