Odpowiedziała niemal natychmiast.
Możemy iść na kawę? Na neutralnym gruncie. Jutro? Jest takie miejsce na State Street, to z czerwonymi krzesłami na zewnątrz.
Znałem tę jedną. Mała kawiarnia z dobrymi latte i kiepskimi akustycznymi coverami popowych piosenek.
Daję ci godzinę, napisałem.
Następnego dnia w mieście panował rześki, wczesnojesienny chłód. Na balkonach kilku mieszkań wciąż wisiały maleńkie flagi, pozostałe po Święcie Pracy. Przybyłem pięć minut wcześniej i usiadłem przy oknie, z planerem w torbie, z przyzwyczajenia.
Sienna zjawiła się na miejscu z siedmiominutowym opóźnieniem, w okularach przeciwsłonecznych i ciasno zapiętym płaszczu.
Wyglądała na zmęczoną w sposób, którego makijaż nie był w stanie całkowicie ukryć.
„Hej” – powiedziała, siadając na krześle naprzeciwko mnie.
“Cześć.”
Zamówiliśmy. Kawę dla obojga. Bez jedzenia.
Przez chwilę po prostu tam siedzieliśmy, a przestrzeń między nami wypełniał cichy gwar kawiarni.
Na koniec zdjęła okulary przeciwsłoneczne.
„Zrujnowałeś mi życie” – powiedziała.
No i stało się. Żadnej rozgrzewki.
Wziąłem łyk kawy.
„Nie” – powiedziałem. „Dokonałeś serii wyborów. Po prostu przestałem amortyzować lądowanie”.
Wzdrygnęła się.
„Masz pojęcie, co ludzie o mnie mówią?” – zapytała. „Liczba moich obserwujących spadła. Marki wycofały się z umów. Szef Noaha poddał go jakiejś wewnętrznej kontroli. Wszyscy uważają mnie za jakiegoś… potwora”.
Spojrzałem jej w oczy.
„Umówiłaś się na ślub w moim dniu i powiedziałaś wszystkim, że nasi krewni oczywiście wybiorą ciebie” – powiedziałam. „Wkroczyłaś do pokoju, który nie należał do ciebie i założyłaś, że oklaski są dla ciebie. Ludzie nie reagują na mój ślub. Reagują na twoje odbicie”.
Jej oczy zabłysły, a ona szybko mrugała.
„Brzmisz dokładnie jak te komentarze” – wyszeptała. „Jak obcy, którzy mnie nie znają”.
„Znam cię lepiej niż ktokolwiek z nich” – powiedziałem. „W tym tkwi problem”.
Pochyliła się.
„Mógłbyś to naprawić” – powiedziała. „Jesteś dobry w… strategii. Mógłbyś coś opublikować. Powiedzieć ludziom, że to wszystko było nieporozumieniem. Że pan Carter przesadził. Że zaplanowaliśmy to w ten sposób, jak jakiś… niespodziewany crossover”.
Wbrew sobie, prawie się roześmiałem.
„Chcesz, żebym kłamał” – powiedziałem.
„Chcę odzyskać swoje życie” – warknęła.
Barista podał komuś zamówienie, a ciszę przerwał syk ekspresu do kawy.
„Pamiętasz moje trzynaste urodziny?” – zapytałem.
Zmarszczyła brwi, zaskoczona.
„Co to ma wspólnego z czymkolwiek?”
„Posłuchaj mnie” – powiedziałem.
Wzruszyła ramionami, zirytowana.
„Zjedliśmy ciasto” – powiedziała. „Podzieliliśmy się nim. Mama pomyślała, że będzie słodko”.
“I?”
„I… zdmuchnęłam świeczki.”
„Wszystkie” – powiedziałem. „Zanim zdążyłem choć jednego dotknąć”.
Przewróciła oczami. „Wciąż jesteś zły o tort z gimnazjum?”
„Nie chodzi o tort” – powiedziałem. „Chodzi o wzór. Za każdym razem, gdy coś mogło być moje, ty to brałeś. I za każdym razem nic nie mówiłem, żebyś nie wypadł źle”.
Potrząsnęła głową.
„Dramatyzujesz” – powiedziała. „Zawsze przekręcasz sytuację, żeby zrobić z siebie ofiarę”.
Poczułem odruch, by się poddać, pozwolić, by jej wersja wydarzeń pozostała aktualna, bo była łatwiejsza niż udowodnienie mojej.
Zamiast tego sięgnęłam do torby i wyciągnęłam planer.
Przerzuciłam do przezroczystej kieszonki z tyłu i wyjęłam wydrukowany zrzut ekranu z nieodebranymi połączeniami. Potem kopię umowy ślubnej z zaznaczoną datą. A potem notatkę sporządzoną ręką mamy kilka miesięcy wcześniej, przypiętą pod naklejką z flagą, gdzie napisała: „Nie mogę uwierzyć, że to ty wychodzisz za mąż pierwszy! Jestem z ciebie taka dumna”.
Położyłem je na stole między nami jak karty.
„Dowód” – powiedziałem spokojnie. „Na ciąg decyzji, które nas tu doprowadziły”.
Wpatrywała się w papiery, jakby były napisane w obcym języku.
„Czego ode mnie chcesz?” wyszeptała.
„Nic” – powiedziałem. „Właśnie o to chodzi. Już niczego od ciebie nie potrzebuję”.
Jej oczy znów się zaszkliły.
„Jesteś moją siostrą” powiedziała.
„I zawsze będę dzielić z tobą DNA” – odpowiedziałem. „Ale bycie rodziną to wybór. Ty dokonałeś swojego. Ja dokonuję swojego”.
Oparła się wygodnie i skrzyżowała ramiona.
„I to tyle?” – zapytała. „Dostaniesz idealne wesele prezesa, awans, bogatego męża, a ja zostanę odwołana?”
Skrzywiłem się na to słowo.
„Nie chodzi o to, żeby cię wyrzucili” – powiedziałem. „Chodzi o to, żeby cię zauważono”.
Spojrzała przez okno, zaciskając szczękę.
„Mama mówi, że masz wyprany mózg” – mruknęła.
„Mama mówi, że robi wszystko, co pozwala jej czuć się mniej odpowiedzialną” – powiedziałem.
Przełknęła ślinę, wciąż patrząc na ulicę.
„Czy jesteś szczęśliwy?” zapytała w końcu.
Pytanie było tak proste i szczere, że zaskoczyło mnie.
Myślałam o tym, jak się budzę obok Liama, o jego stałym bezpieczeństwie. O tym, jak moje imię wyglądało na nowym schemacie organizacyjnym. O ciszy mojego mieszkania, kiedy odwracałam telefon ekranem do dołu i nie nastawiałam się na uderzenie.
„Tak” – odpowiedziałem. „Przez większość dni”.
Skinęła głową raz, jakby czekała na odpowiedź, która zaboli bardziej, niż była w rzeczywistości.


Yo Make również polubił
Robisz to źle. To idealny czas, żeby zjeść wszystko.
10 korzyści z ananasa
Grzyby czosnkowe
Niebiańskie Ciasto Z Blachy! Przepis na Warstwowe Ciasto Migdałowe w 10 Minut – Zaskocz Rodzinę i Przyjaciół!