Odszedł, bo moje ciało „przekroczyło granice”. Kiedy wrócił po swoje pudełka, na stole leżała czerwona karteczka, która dokładnie wyjaśniała, co się teraz skończyło. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Odszedł, bo moje ciało „przekroczyło granice”. Kiedy wrócił po swoje pudełka, na stole leżała czerwona karteczka, która dokładnie wyjaśniała, co się teraz skończyło.

„Patrzę”. Amara wstała i podeszła do lustra w holu. „I wiesz, co widzę? Widzę kobietę, która przestała się ukrywać, która walczy, która wraca do życia. Tak, nie jestem chuda, ale pracuję nad sobą. I robię to dla siebie, nie dla twojego syna”.

„Dariusz mówi, że domagasz się alimentów.”

„Caleb ma prawo być wspierany przez ojca. Nie żądam tego. Takie jest prawo”.

Patricia wstała i chwyciła torebkę.

„Pożałujesz tego. Darius zatrudni dobrego prawnika. Pozwie cię o opiekę nad chłopcem”.

„Spróbuj”. Amara otworzyła drzwi. „Ja też mam prawnika, a prawo jest po mojej stronie”.

Jej teściowa odeszła, nawet nie pożegnawszy się z wnukiem.

Amara zamknęła drzwi i oparła się o nie, ciężko dysząc. Ręce jej się trzęsły, ale nie ze strachu – z adrenaliny, ze świadomości, że się nie poddała, nie dała się zastraszyć.

Caleb wyjrzał ze swojego pokoju.

„Mamo, czy babcia wyszła?”

„Odeszła, kochanie.”

„Czy ona wróci?”

„Nie wiem. Może.”

„Czy ona nie może wrócić? Ona zawsze jest taka wredna.”

Amara przytuliła swego syna.

„Może po prostu nie wie, jak inaczej okazać miłość”.

Ale w głębi duszy pomyślała, że ​​może rzeczywiście lepiej byłoby, gdyby Patricia Leak nigdy więcej nie pojawiła się w ich życiu.

W poniedziałek Amara spotkała się z panem Everettem, aby pokazać mu pierwsze szkice projektu.

Martwiła się całą drogę do jego biura, po raz setny sprawdzając pliki na tablecie i poprawiając włosy przed wejściem.

Pan Everett uważnie oglądał każdy szkic, przybliżał obrazy i przyglądał się szczegółom.

Amara usiadła naprzeciwko niego, oparła dłonie na kolanach i czekała.

„Doskonale” – powiedział w końcu, odkładając tablet. „Dokładnie o to mi chodziło. Nowoczesny, ale nie zimny, funkcjonalny, ale z duszą. Kiedy możesz zrobić pełny rendering?”

„Do końca tygodnia” – odpowiedziała Amara, czując, jak wszystko w niej się raduje. Udało jej się. Spodobało mu się.

„Doskonale. Omówmy umowę. Pani Vance przesłała mi twoje stawki. Zgadzam się. Plus premia, jeśli skończysz na czas.”

Wychodząc z biura, Amara ledwo powstrzymała uśmiech. To było zwycięstwo. Małe, ale prawdziwe.

Znów poczuła się jak profesjonalistka. Jak ktoś potrzebny. Nie tylko nieszczęśliwa, porzucona żona.

W drodze do domu zadzwonił do niej Marcus Cole.

„Amara, mam wieści. Darius wynajął prawnika, nawiasem mówiąc, dobrego. Będą starali się obniżyć wysokość alimentów i ograniczyć twoje prawa do majątku małżeńskiego”.

„Ale mieszkanie jest moje” – zaprotestowała Amara.

„Wiem, ale mogą żądać odszkodowania za remonty przeprowadzone w trakcie małżeństwa lub za inwestycję w mieszkanie. Nie martw się, jesteśmy gotowi. Mamy wszystkie dokumenty potwierdzające, że mieszkanie było twoje przed ślubem. Przygotuj się tylko na to, że proces może się przeciągnąć”.

„Okej” – westchnęła Amara. „Dzięki za ostrzeżenie”.

Tego wieczoru, gdy układała Caleba do snu, chłopiec nagle zapytał:

„Mamo, czy tata mnie kocha?”

Amara usiadła na brzegu łóżka i głaskała syna po włosach.

„Oczywiście, że cię kocha, kochanie.”

“Then why doesn’t he visit? Why doesn’t he call?”

Amara’s heart sank. Darius hadn’t called his son once the entire time. He hadn’t asked how he was or offered to meet.

“Daddy is very busy right now, but he will definitely call. And if he doesn’t call, then… then you have me, and I’ll love you for both of us. Agreed?”

Caleb nodded and hugged her.

“You’re the best mom in the world.”

Amara left the room with tears in her eyes. How could Darius? How could he just forget about his own child?

She dialed his number. Long rings. Then he hung up.

She texted.

Caleb is waiting for your call. Can you at least talk to your son?

The reply came half an hour later.

Can’t right now. Later.

Amara threw the phone onto the sofa.

Later.

When was later? When the child completely stopped waiting?

The next day at work, Ms. Vance called her in.

“Amara, sit down. I want to talk to you.”

Amara tensed up. The tone was serious.

“Mr. Everett is very happy with your work. He said he wants to keep working with you. He has several properties. And this is what I was thinking. Maybe you should transition to a staff designer position. The salary would be higher, plus a percentage of the projects.”

Amara blinked, unable to believe what she was hearing.

“But I’m an accountant.”

“You were an accountant.” Ms. Vance smiled. “And now you can become who you dreamed of being. I can see how passionate you are about this work. This is your calling. Think about it.”

“Okay.”

Amara walked out of the office in a state of shock. Staff designer. Her dream. The thing she had been striving for twenty years ago when she first graduated college.

That evening at the gym, she ran on the treadmill thinking about the offer. Could she do it? It was scary to trade the stability of accounting for the uncertainty of a creative career.

But didn’t she deserve to try? Wasn’t it time to stop living in fear?

After the workout, Irene, the instructor, walked up to her.

“Amara, you’ve changed so much in these three weeks. And not just physically. You’re more confident, stronger.”

“Thank you.” Amara wiped the sweat from her forehead. “I feel it myself.”

“We have a support group at the club for women going through tough times,” Irene said. “We meet once a week, share experiences, and support each other. Do you want to join?”

Amara considered it. Another support group. But why not? Maybe there she would find new friends, people who understood her.

“Yes, I do. Thank you.”

On Wednesday evening, the first meeting at the club took place. Five women of different ages sat in a small room drinking tea and sharing their stories. One was going through a divorce like Amara. Another had lost her job and was battling depression. The third was recovering from an illness.

Each had her own pain, but all were united by one desire—to keep living, not to give up.

„Kiedyś myślałam, że jeśli mój mąż odejdzie, umrę” – powiedziała Tamara, kobieta po pięćdziesiątce. „Byliśmy razem przez trzydzieści lat, a potem odszedł do swojej sekretarki. Przez miesiąc nie wstawałam z łóżka. Wtedy zrozumiałam, że albo będę tak leżeć, albo zacznę żyć. Wybrałam życie. Teraz mam własną małą firmę. Podróżuję i spotykam się z przyjaciółmi. I wiecie co? Jestem szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Może po raz pierwszy w życiu”.

Amara słuchała i rozumiała. Była na dobrej drodze. Ból nie zniknie od razu, ale życie toczy się dalej i miała do tego prawo.

W czwartek Amara podjęła decyzję. Wysłała SMS-a do pani Vance.

Zgadzam się. Chcę zostać projektantem personelu.

Odpowiedź nadeszła natychmiast.

Świetnie. Omówimy szczegóły jutro.

Tego wieczoru Amara siedziała na balkonie z filiżanką herbaty, obserwując zachód słońca. Trzy tygodnie temu jej świat się zawalił. Myślała, że ​​to koniec, ale okazało się, że to początek. Początek nowego życia, które budowała dla siebie.

Jej telefon zawibrował. Wiadomość od nieznanego numeru.

Dzień dobry, tu adwokat Dariusza. Mój klient chciałby omówić warunki rozwodu poza sądem. Czy jest Pan gotowy się spotkać?

Amara przeczytała wiadomość kilka razy.

Dariusz obawiał się więc sądu. Postanowił negocjować.

Ciekawy.

Wybrała numer Marcusa Cole’a.

„Prawnik Dariusza właśnie do mnie napisał. Proponuje spotkanie”.

„Dobrze” – odpowiedział prawnik. „To standardowa procedura. Będę z tobą na spotkaniu. Nie martw się. Nie pozwolimy, żeby cię wykorzystali”.

“Dziękuję.”

Amara się rozłączyła.

Wstała z krzesła i spojrzała na swoje odbicie w oknie. Kobieta, która na nią patrzyła, była inna. Nie ta, która stała przy oknie i płakała trzy tygodnie temu. Ta była silniejsza, bardziej pewna siebie, bardziej żywa.

„Dam radę” – powiedziała swojemu odbiciu. „Zdecydowanie dam radę”.

Spotkanie z prawnikiem Dariusza zaplanowano na piątek w biurze Marcusa Cole’a.

Amara przygotowywała się do tego jak do egzaminu, ponownie czytając dokumenty, ćwicząc odpowiedzi na potencjalne pytania i wybierając strój. Zdecydowała się na dopasowany szary kombinezon, który kupiła przed narodzinami Caleba i który teraz leżał na niej prawie idealnie.

Minus trzynaście funtów w trzy tygodnie.

Postęp był widoczny.

Dotarła do biura dziesięć minut wcześniej. Marcus Cole już na nią czekał, rozkładając na stole wszystkie niezbędne dokumenty.

„Najważniejsze to zachować spokój” – poinstruował. „Nie reaguj na prowokacje. Odpowiadaj jasno i rzeczowo. Znamy swoje prawa, a oni wiedzą, że je znamy”.

Dokładnie o drugiej drzwi się otworzyły i weszło dwóch mężczyzn. Prawnik Dariusza, mężczyzna po czterdziestce w drogim garniturze o zimnym spojrzeniu, i on sam.

Amara nie widziała go prawie od miesiąca. Wyglądał na zmęczonego i starszego. Pod oczami miał cienie. W jego włosach było coraz więcej siwizny.

„Dzień dobry” – powiedział sucho adwokat, siadając naprzeciwko nich. „Reprezentuję Dariusa Leaka. Chcielibyśmy rozwiązać kwestie rozwodowe poza sądem, w cywilizowany sposób. Słuchamy waszych propozycji”.

Marcus Cole skinął głową.

Adwokat wyciągnął teczkę z dokumentami.

„Mój klient zgadza się na rozwód. Jest gotów płacić alimenty w wysokości tysiąca dolarów miesięcznie, co jest znacznie mniej niż ustawowe dwadzieścia pięć procent. Ale biorąc pod uwagę, że wkrótce będzie miał kolejne dziecko…”

„Dwadzieścia pięć procent dochodu” – przerwał Marcus Cole. „Takie jest prawo. Posiadanie kolejnego dziecka nie zwalnia z obowiązku opieki nad pierwszym”.

„Ale bądźcie rozsądni” – adwokat pochylił się do przodu. „Mój klient jest gotowy na kompromis. Chciałby też omówić kwestię podziału majątku”.

„Jakiej nieruchomości?” Amara nie mogła się powstrzymać. „To mieszkanie jest moje. Dostałam je od rodziców przed ślubem”.

„Ale remonty zostały przeprowadzone w trakcie trwania małżeństwa” – adwokat spojrzał na dokumenty. „Ze wspólnych funduszy. Mojemu klientowi należy się odszkodowanie. Wyceniliśmy je na trzysta tysięcy dolarów”.

„To absurd” – Marcus Cole wyciągnął swoje dokumenty. „Remonty przeprowadzono dziesięć lat temu. Amortyzacja wynosi co najmniej pięćdziesiąt procent. Co więcej, pański klient mieszkał w tym mieszkaniu przez wszystkie te lata bez płacenia czynszu, co już stanowi rekompensatę”.

Prawnicy zaczęli się kłócić, żonglując liczbami i artykułami prawniczymi.

Amara siedziała i patrzyła na Dariusza. Unikał jej wzroku, ciągle patrząc przez okno albo w telefon.

„Dariuszu” – zawołała cicho.

Wzdrygnął się i spojrzał w górę.

„Myślałaś o Calebie choć raz? Nie dzwoniłaś do niego prawie od miesiąca. On czeka. Pyta o ciebie co noc”.

Dariusz wzruszył ramionami.

„Jestem zajęty. Zadzwonię wkrótce.”

„Wkrótce? Kiedy jest to „wkrótce”? Kiedy urodzi się twoje drugie dziecko, a ty zupełnie zapomnisz o pierwszym?”

„Amara, przestań” – Marcus Cole próbował ją powstrzymać, ale nie mogła się powstrzymać. Wszystko, co się w niej gromadziło, wylało się na zewnątrz.

„Stchórzyłeś, Dariuszu. Bałeś się odpowiedzialności i uciekłeś. Łatwiej było ci zacząć wszystko od nowa z młodą dziewczyną niż rozwiązać problemy w naszej rodzinie. Jesteś samolubny. Zawsze taki byłeś.”

Dariusz wstał, jego twarz była czerwona.

„Ty mnie do tego doprowadziłeś. Twoje nastawienie, twoje narzekanie, twoja bezradność. Nie mogłem tak dłużej żyć”.

„To dlaczego nie odszedłeś wcześniej?” Amara również wstała. „Dlaczego czekałeś, aż znajdziesz zastępstwo? Dlaczego mnie upokorzyłeś, zamiast szczerze powiedzieć, że miłość odeszła?”

„Bo mi cię żal” – krzyknął Darius. „Myślałem, że nie dasz sobie rady sama. Myślałem, że się beze mnie załamiecie”.

„No cóż, daję radę”. Amara podeszła do niego. „Nie załamałam się. Może po prostu bałeś się, że zrobię to za dobrze, że zdam sobie sprawę, jak łatwo jest oddychać bez twojej ciągłej krytyki”.

Zapadła cisza. Prawnicy wymienili spojrzenia.

„Myślę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę” – powiedział prawnik Dariusza.

„Myślę, że powinniśmy wszcząć postępowanie w sądzie” – powiedział stanowczo Marcus Cole. „Panowie, do zobaczenia na sali sądowej”.

Dariusz złapał marynarkę i wyszedł, nawet się nie żegnając. Jego prawnik zebrał dokumenty i poszedł za nim.

Gdy drzwi się zamknęły, Amara opadła na krzesło, jej ręce drżały.

„Przepraszam” – wyszeptała. „Straciłam panowanie nad sobą”.

„Wszystko w porządku”. Marcus Cole nalał jej szklankę wody. „Czasami warto powiedzieć mu wszystko prosto w twarz. Teraz znamy dokładnie ich stanowisko. Będą próbowali cię naciskać, straszyć, ale mają słabe argumenty. Nie martw się, wygramy”.

Wychodząc z biura, Amara poczuła dziwną ulgę. Powiedziała Dariuszowi wszystko, co myślała. Nie milczała, nie znosiła tego, nie przełknęła zniewagi. Wypowiedziała się i czuła, że ​​to słuszne.

W drodze do domu Denise do niej zadzwoniła.

„Amara, jak przebiegło spotkanie?”

„Dobrze. Próbował negocjować, ale nie ustąpiliśmy.”

„To moja dziewczyna. Słuchaj, masz czas w niedzielę? Chcę cię komuś przedstawić.”

„Kto?” Amara spiąła się.

„Mój kolega z pracy Jamal. To dobry facet, rozwiedziony, ma dwójkę dzieci, inteligentny, porządny. Myślę, że mielibyście o czym rozmawiać.”

„Denise, to za wcześnie” – westchnęła Amara. „Jeszcze nawet oficjalnie się nie rozwiodłam”.

„Nie mówię o randkowaniu, tylko o poznawaniu się. Może się zaprzyjaźnicie. Musisz poszerzyć krąg towarzyski. Nie możesz po prostu zostać sama w domu”.

Amara się nad tym zastanowiła. Może nadszedł czas. Nie na romans, oczywiście, ale na normalne, ludzkie interakcje.

„Dobrze” – zgodziła się. „Przyjdę”.

Tego wieczoru, gdy Caleb zasnął, Amara siedziała przy komputerze, pracując nad renderingiem projektu pana Everetta. Praca tak ją pochłonęła, że ​​straciła poczucie czasu, dobierając kolory, ustawiając meble i eksperymentując z oświetleniem.

W pewnym momencie zatrzymała się i spojrzała na ekran. Był piękny. Naprawdę piękny. Może nawet lepszy niż jej praca sprzed dziesięciu lat.

Wstała, podeszła do lustra i krytycznie się sobie przyjrzała. Jej twarz wyszczuplała. Kości policzkowe były bardziej wyraziste. Jej oczy nie były już matowe. Miały w sobie błysk.

Owszem, wciąż daleko jej było do szczupłej dziewczyny, którą kiedyś była, ale była na dobrej drodze. A co najważniejsze, znów poczuła się żywa.

Jej telefon zawibrował.

Wiadomość od Tamary z grupy wsparcia.

Dziewczyny, spotkajmy się w sobotę. Chodźmy do kawiarni i porozmawiajmy szczerze.

Amara uśmiechnęła się i odpowiedziała.

Z chęcią.

Poszła spać z poczuciem, że życie staje się lepsze. Powoli, stopniowo, ale coraz lepiej.

W sobotę było słonecznie i ciepło.

Amara poznała kobiety z grupy wsparcia w małej, przytulnej kawiarni w centrum miasta. Zebrało się ich sześć: Tamara, Irene z klubu fitness, dwie kobiety z grupy online i nowicjuszka, która dopiero zaczynała swoją drogę po rozwodzie.

Usiedli przy dużym stole przy oknie, pili kawę i wymieniali się nowinkami. Atmosfera była ciepła, niemal rodzinna. Tutaj nie trzeba było udawać, że wszystko jest w porządku. Tutaj można było być sobą.

„Wczoraj poszłam do teatru po raz pierwszy od sześciu miesięcy” – mówiła jedna z kobiet, Natalie. „Sama. Kiedyś myślałam, że chodzenie gdziekolwiek bez partnera jest krępujące. I wiecie co? Uwielbiałam to. Obejrzałam sztukę, nie rozpraszana przez nikogo. Byłam całkowicie pochłonięta. To było cudowne”.

„Zapisałam się na lekcje angielskiego” – podzieliła się inna. „Zawsze chciałam się uczyć, ale mój mąż powiedział, że to strata czasu i pieniędzy. Teraz nikt mi nie mówi, co mam robić”.

Amara słuchała i zdała sobie sprawę, że każda z nich odzyskiwała prawo do własnego życia. Małymi krokami, ale posuwały się naprzód.

„Mam też wieści” – powiedziała Amara. „Zmieniam pracę – z księgowej na projektantkę. Wracam do tego, o czym marzyłam dwadzieścia lat temu”.

„Wow. Za odwagę, za nowe początki” – Tamara uniosła kubek.

Stuknęli się kubkami i Amara poczuła, jak coś w niej się rozgrzewa. Miała teraz przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół, którzy rozumieli ją bez słów.

Po kawiarni poszli na spacer po sklepach. Irene zaciągnęła Amarę do sklepu sportowego.

„Potrzebujesz odpowiedniego stroju do ćwiczeń” – powiedziała. „Nie tych luźnych spodni dresowych. Musisz zobaczyć swoje ciało. Zobaczyć, jak się zmienia. To cię motywuje”.

Amara stawiała opór, ale Irene była nieugięta. Ostatecznie wybrały kilka zestawów: jasne, piękne legginsy i topy.

Kiedy Amara przymierzyła legginsy i spojrzała na siebie w lustrze, jej pierwszą reakcją było zażenowanie. Legginsy przylegały do ​​jej bioder. Top podkreślał brzuch.

„Nie podoba mi się to” – powiedziała.

„Teraz spójrz jeszcze raz”. Irene stanęła obok niej. „Nie patrz na to, czego nie lubisz. Spójrz na to, co już się zmieniło. Widzisz? Twoje nogi są bardziej umięśnione. Ręce też. Twoja postawa jest lepsza. Nie jesteś tą samą osobą, którą byłaś miesiąc temu”.

Amara przyjrzała się bliżej.

To prawda. Zmiany były niewielkie, ale jednak były.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Spanie w skarpetkach: zły nawyk czy realna korzyść dla zdrowia?

Mało znane korzyści spania w skarpetkach Szybsze zasypianie Ciepłe stopy rozszerzają naczynia krwionośne, umożliwiając łatwiejsze krążenie ciepła do reszty ciała ...

Jak szybko i trwale pozbyć się odcisków, modzeli i grzybicy stóp

Wlej ciepłą wodę z sodą oczyszczoną do miski i mocz stopy. Po umyciu wodą z mydłem, aby usunąć brud, dodaj ...

How to Clean a Bathtub with Dish Soap and a Broom

Chociaż możesz użyć gąbki lub szczotki do szorowania, miotła z długim trzonkiem ułatwia proces i czyni go mniej wymagającym fizycznie ...

Zlewozmywak – dowiedz się, jak wyczyścić go przy użyciu zaledwie dwóch składników i nadać mu blask

Soda oczyszczona w zlewie Można również użyć sody oczyszczonej do czyszczenia zlewu kuchennego. Można go nakładać na powierzchnie na różne ...

Leave a Comment