„Ale dlaczego? Większość ludzi powiedziałaby, że nie. Odesłali mnie z powrotem do schroniska”.
Przestałem liczyć, spojrzałem na nią.
„Chcesz poznać prawdę?”
“Zawsze.”
„Długo byłam sama, zanim tu wszedłeś. Ten sklep wydawał się pusty. Ja też czułam się pusta”. Złożyłam dwudziestodolarowy banknot i dodałam go do stosu. „Przypomniałeś mi, czym to miejsce miało być. Miejscem, gdzie miłośnicy książek mogą się odnaleźć”.
Przez chwilę milczała.
„Ciągle czekam, aż zmienisz zdanie. Powiedz mi, żebym odszedł.”
„Nie zamierzam tego robić”.
„Ludzie zawsze odchodzą. Albo ja odchodzę. Tak to działa.”
„Nie tym razem.”
Skinęła głową, nie wyglądając na przekonaną.
W tamten weekend zacząłem sprawdzać stronę internetową DNA kilka razy dziennie, odświeżając pocztę co piętnaście minut.
Wyniki opublikowano w poniedziałkowy poranek, trzy tygodnie i dwa dni po wysłaniu próbek. Zobaczyłem powiadomienie na telefonie, gdy Jennifer uzupełniała zapasy w dziale tajemnic. Ręce mi się trzęsły, gdy otwierałem laptopa.
Było to widoczne jak na dłoni.
Wnuczka: Jennifer Carter.
Wpatrywałam się w ekran, przeczytałam jeszcze raz. Jeszcze raz. To była córka Chrisa. Wydrukowałam wyniki. Moja drukarka zacięła się dwa razy, zanim zaczęła działać.
„Jennifer.”
Mój głos brzmiał dziwnie.
Wyszła zza rogu.
“Tak?”
„Czy możesz podejść tu na chwilę?”
Podeszła i spojrzała mi w twarz.
„Co się stało?”
„Wyniki badań DNA są już dostępne.”
„Och.” Rozjaśniła się. „Co dostaliśmy?”
Otworzyłem stronę internetową na laptopie i obróciłem go w jej stronę.
„Spójrz na to.”
Pochyliła się, odczytała to, co było na ekranie. Jej twarz się zmieniła – najpierw była zdezorientowana, potem zszokowana.
„Babciu, mecz…” Spojrzała na mnie. „Nie rozumiem. Jak to możliwe?”
Wziąłem oddech.
„Mam syna. Ma na imię Chris. Ma trzydzieści osiem lat.”
Ona się wpatrywała.
„Siedemnaście lat temu spotykał się z twoją matką, Amandą Carter. Tego lata przyjeżdżała tu, żeby się z nim spotkać. Potem odeszła. Wróciła do rodzinnego miasta. Nigdy więcej jej nie widziałem”.
Usta Jennifer otworzyły się i zamknęły.
„Mówisz, że on… twój syn jest moim ojcem. Ale moja mama powiedziała, że nie żyje”.
„Skłamała. Prawdopodobnie, żeby cię chronić.”
Jennifer usiadła ciężko na krześle przy biurku.
„Mam ojca.”
„Tak. Żyje.”
„Myślisz, że on o mnie wie?”
„Nie wiem. Ale zamierzam się dowiedzieć.”
“Gdy?”
„Wkrótce. Muszę z nim najpierw porozmawiać, zanim…” – przerwałem. „Muszę dać mu szansę, żeby postąpił właściwie”.
„A co jeśli on mnie nie zechce?”
Strach w jej głosie i nadzieja pod nim.
„W takim razie jest głupcem” – powiedziałem. „A ty nadal masz mnie”.
Otarła oczy i znowu spojrzała na ekran.
„Jesteśmy naprawdę rodziną.”
„Jesteśmy naprawdę rodziną.”
Wtedy zaczęła płakać. Prawdziwym płaczem. Takim, który pochodzi z głębi duszy. Objąłem ją i pozwoliłem jej płakać w moje ramię.
Moja wnuczka. Miałem wnuczkę.
Tego popołudnia poczekałem, aż Jennifer pójdzie na lunch, zanim zadzwoniłem. Mój telefon leżał na blacie przede mną, a numer Chrisa wciąż był zapisany. Minęły dwa lata, odkąd go używałem. Podniosłem go, odłożyłem i znowu podniosłem.
Co miałem powiedzieć? Twoja córka jest tutaj. Ta, o której istnieniu nie wiedziałeś. Właściwie, może wiedziałeś. Może wiedziałeś, ale nigdy cię to nie obchodziło.
Zadzwoniłem, zanim zdążyłem się od tego odwieść. Sygnał zadzwonił cztery razy. Prawie się rozłączyłem.
“Mama.”
Jego głos. Ten sam co zawsze, niecierpliwy.
„Chris, musisz przyjść do księgarni.”
Cisza po drugiej stronie.
“Dlaczego?”
„Muszę z tobą o czymś porozmawiać osobiście.”
„Jestem zajęty.”
„To ważne.”
„Więc powiedz mi teraz.”
Ścisnąłem telefon.
„Pamiętasz Amandę Carter?”
Kolejna cisza, tym razem dłuższa.
“Co?”
„Amanda Carter. Spotykałeś się z nią siedemnaście lat temu”.
„Dlaczego…” – przerwał. „Dlaczego o niej wspominasz?”
„Jeśli możesz, przyjdź dziś do księgarni”.
„Mamo, nie mam czasu na—”
„Znajdź czas”. Mój głos zabrzmiał głośniej, niż zamierzałem. „To nie jest coś, co możemy zrobić przez telefon”.
Westchnął ciężko i zirytowany.
„Dobrze. Mogę być o czwartej.”
„Cztery dzieła.”
Rozłączył się bez pożegnania.
Stałem tam, trzymając telefon. Moje ręce się trzęsły.
Jennifer wróciła dwadzieścia minut później z kanapką z delikatesów na końcu ulicy.
„Wszystko w porządku?” zapytała. „Wyglądasz blado.”
„Zadzwoniłam do niego”. Przełknęłam ślinę. „I przyjdzie o czwartej”.
Na jej twarzy malowało się dziesięć emocji naraz. Nadzieja, strach, podniecenie, przerażenie.
„Czy powinnam tu być?” zapytała.
„Może zostań w biurze. Pozwól mi najpierw z nim porozmawiać.”
„A co, jeśli będzie szczęśliwy? A co, jeśli będzie chciał mnie poznać?”
Nadzieja w jej głosie mnie zabiła.
„Zobaczmy, co powie.”
Czwarta nadeszła za szybko i niewystarczająco szybko. Jennifer zniknęła w biurze piętnaście minut wcześniej. Słyszałem, jak chodziła tam i z powrotem, a podłoga skrzypiała pod jej stopami.
O 4:03 wszedł Chris.
Wyglądał tak samo. Ta sama fryzura, ta sama droga kurtka. Rozglądał się po sklepie, jakby widział sklep obcego człowieka, a nie miejsce, w którym dorastał.
„Mamo”. Skinięcie głową, nie uścisk.
„Chris. Dzięki, że przyszedłeś.”
„Mówiłeś, że to ważne”. Został przy drzwiach. „O co chodzi z tą Amandą Carter?”
Zamknąłem drzwi wejściowe i przestawiłem tabliczkę na ZAMKNIĘTE.
„Powinniśmy usiąść.”
„Wolę stać.”
„Dobrze”. Zrobilibyśmy to po jego myśli.
„Amanda miała córkę” – powiedziałem. „Szesnaście lat. Ma na imię Jennifer”.
Jego twarz się nie zmieniła.
„Okej. I co?”
„A ona jest twoją córką.”
Teraz jego twarz się zmieniła.
„To niemożliwe.”
„To możliwe. To prawda. Amanda i ty zerwaliście. Ona odeszła.”
„Odeszła, bo była w ciąży z twoim dzieckiem”.
Chris pokręcił głową.
„Nie. Powiedziałaby mi.”
„Czy by się bała? A może byłaby zbyt przestraszona, zbyt zraniona?”
Odwrócił wzrok, zaciskając szczękę.
„To jest szaleństwo.”
Wyciągnąłem wyniki DNA spod lady, rozłożyłem je i położyłem przed nim.
„To są wyniki testu DNA. Jennifer zrobiła jeden. Ja zrobiłem jeden. To moja wnuczka, co czyni ją twoją córką.”
Wpatrywał się w kartkę. Obserwowałem, jak jego wzrok przesuwa się po słowach, liczbach, procentach dopasowania.
„Skąd to masz?”
„Czy to ma znaczenie?”
„Zbadałeś jakiegoś przypadkowego dzieciaka i nic mi nie powiedziałeś.”
„Ona nie jest jakimś przypadkowym dzieckiem. To córka Amandy. Twoja córka.”
Chris odsunął papier.
„Nie wierzę w to.”
„Nauka nie kłamie”.
„W takim razie to błąd. Laboratoria popełniają błędy.”
„Chris, nie.”
Odsunął się.
„Po co mi to w ogóle mówisz?”
Chłód w jego głosie, jakbyśmy mówili o obcej osobie, a nie o jego własnym dziecku.


Yo Make również polubił
Ciepła Przyjemność: Pieczone Gruszki z Miodem i Cynamonem – Prosty Przepis na Jesienny Deser
Unikaj tego napoju, aby zmniejszyć ryzyko udaru mózgu i zawału serca
Tytuł: Naturalny antybiotyk na ból gardła i stany zapalne – domowy eliksir, który działa
6 roślin doniczkowych, które usuwają czarny pleśń z łazienki i ściany…