Pielęgniarka-nowicjuszka uratowała admirała SEAL — 20 minut później przed szpitalem ustawiło się dziesięć czarnych SUV-ów – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Pielęgniarka-nowicjuszka uratowała admirała SEAL — 20 minut później przed szpitalem ustawiło się dziesięć czarnych SUV-ów

Oczy zimne.

Podniósł strzykawkę wypełnioną przezroczystym płynem i wypowiedział słowa, od których krew Emmy zamarzła na kość.

„Miałaś umrzeć razem z nimi, Emmo.”

Głos doktora Halloway’a rozbrzmiał w ciemnym korytarzu służbowym, na tyle zimny, że mógł zamrozić powietrze wokół Emmy.

„Miałeś umrzeć razem z nimi.”

Emma się nie ruszyła.

Nie mrugnął.

Nie oddychał.

Strzykawka w rękawiczce Halloway’a błyszczała w migoczącym świetle przemysłowego światła, a przejrzysty płyn wirował wewnątrz lufy niczym duch.

Ta sama toksyna, której użył w Afganistanie.

Tę samą, którą już wcześniej przekazał admirałowi.

Ten sam, który prawie zabił jej oddział.

Poczuła ucisk w gardle.

„Dlaczego oni?” – wydusiła z siebie. „Dlaczego on? Dlaczego my?”

Halloway podszedł bliżej, powoli i rozważnie.

„Bo twój dowódca miał ujawnić kontrakt, który kosztowałby wpływowych ludzi miliardy” – powiedział. „Nie chciał grać. Więc musiał odejść. A cały twój oddział akurat stanął mu na drodze”.

Emma poczuła, jak coś starego i mrocznego rozwija się w jej piersi.

„Zabiłeś ich” – wyszeptała.

Potrząsnął głową z udawanym smutkiem.

„Wojna ich zabiła” – powiedział. „Po prostu zmieniłem kierunek”.

Agenci rozproszyli się za Emmą, trzymając w górze broń.

Jednak Halloway podniósł strzykawkę i delikatnie przyłożył igłę do swojego gardła — nie po to, by zrobić sobie zastrzyk, ale by uzyskać przewagę.

„Jeszcze jeden krok bliżej” – ostrzegł – „i to uderzy w krew najbliższej osoby, której dotknę. W tym jej”.

Jego wzrok utkwiony był w Emmie.

Poczuła, jak jej serce zaczyna bić mocniej.

Jego buty stukały o podłogę, gdy się zbliżał. Jeden powolny krok, potem drugi. Igła błyszczała jak nóż ze szkła.

Myśli Emmy krążyły w kółko.

Nie mogła pozwolić mu znów się wymknąć.

Nie mogła pozwolić mu zabić kolejnej niewinnej osoby.

Nie mogła pozwolić, aby duch jej oddziału pozostał pogrzebany, podczas gdy ich morderca oddychał czystym powietrzem.

Ale nie potrafiła też wykonać wypadu.

Jeszcze nie.

Dopiero gdy był wystarczająco blisko.

Dwa kroki.

Trzy.

Halloway dogonił ją, zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od niej. Tak blisko, że widziała nikłą plamę zaschniętej krwi na jego masce.

„Ty” – wyszeptał – „byłeś pomyłką”.

Emma wypuściła powietrze, powoli i cicho, a wspomnienia napłynęły do ​​niej niczym ogień.

Eksplozja.

Krzyki.

Upał.

Jej koledzy z drużyny płonęli, wołając jej imię.

Admirał wyciąga ją z wraku jedną ręką, a ona błaga go, żeby ją zostawił.

Jego głos:

Clark, tylko ty wiesz, co on zrobił. Żyj!

Przeżyła, bo tak rozkazał jej admirał.

A teraz znów leżał na stole i walczył o życie z rąk tego samego zdrajcy.

Emma powoli uniosła brodę.

„W takim razie pozwól, że poprawię twój błąd” – powiedziała.

Zanim zdążył zareagować, Emma chwyciła go za nadgarstek, w którym trzymał strzykawkę, gwałtownie przekręciła i przycisnęła dłoń do nerwu w jego łokciu — tego samego ruchu użyła w Kandaharze, by rozbroić wrogiego wojownika dwa razy większego od niej.

Halloway krzyknął.

Strzykawka potoczyła się po podłodze.

Agenci ruszyli naprzód.

Halloway kopnął Emmę mocno w żebra, powalając ją na ziemię, i pobiegł w stronę wyjścia.

Dwóch agentów próbowało mu przeszkodzić, ale on przedarł się między nimi z zawrotną prędkością, wpychając im na drogę wózek ratunkowy.

Emma kaszlnęła, ból promieniował jej aż do boku, ale natychmiast się podniosła.

Nie było czasu.

Nie ma miejsca na słabość.

Nie teraz.

Pobiegła ciemnym korytarzem, mijając przewrócony sprzęt, ślad stóp wyznaczony krwią.

Goniła za nim przez oddział intensywnej terapii, oddychała nierówno i miała serce bijące jak ogień artyleryjski.

Pielęgniarki rozproszyły się.

Zabrzmiał dźwięk alarmu.

Ochrona krzyknęła, gdy agenci podążyli za nimi.

Halloway wpadł na klatkę schodową.

Emma nie wahała się.

Rzuciła się za nim i chwyciła go za tył płaszcza.

Oboje spadli z pierwszego stopnia, uderzając w poręcz.

Halloway szturchnął ją łokciem w ramię i zbiegł po schodach, przeskakując po dwa stopnie naraz.

Emma zacisnęła zęby i poszła za nim.

Drugie piętro.

Trzeci.

Czwarty.

Każde lądowanie było kolejnym echem jej przeszłości.

Pościg.

Niebezpieczeństwo.

Wojna, którą myślała, że ​​zostawiła za sobą.

Na dole Halloway wpadł do piwnicy, miejsca wypełnionego rurami, cieniami i brzęczącymi generatorami.

Chwycił metalową rurę z podłogi i zatoczył nią szeroki łuk.

Emma zrobiła unik.

Rura z ogłuszającym hukiem uderzyła w betonowy filar za nią.

„Po prostu umieraj!” – ryknął.

Emma uniknęła kolejnego ciosu i zamachnęła się jego nogami, powalając go na ziemię.

Wdrapała się na niego i przytrzymała mu ramię swoim kolanem.

„Zabiłeś mój oddział!” krzyknęła.

„A ciebie też zabiję” – warknął.

Ale nie mógł się ruszyć – nie pod ciężarem jej ciała, nie z jej łokciem miażdżącym mu triceps, nie z agentami zbliżającymi się z każdej strony.

Halloway zaatakował po raz ostatni.

Wtedy Emma wbiła mu przedramię w gardło, zatrzymując go całkowicie.

Strzykawka, którą wcześniej upuścił, leżała na skraju pokoju, słabo błyszcząc.

Emma wyciągnęła rękę, przesunęła go w swoją stronę i trzymała między nimi.

„Użyłeś tego, żeby zabić moich braci” – wyszeptała. „Żeby zabić admirała. Żebyśmy zabili”.

Halloway wpatrywał się w nią szeroko otwartymi, przerażonymi oczami.

„Nie zrobiłbyś tego” – syknął.

Emma zacisnęła mocniej uścisk.

„Nie” – powiedziała lodowatym głosem. „Ale dopilnuję, żebyś już nigdy nikogo nie skrzywdził”.

Agenci rzucili się na niego, podnieśli go i założyli mu nadgarstki za plecami.

Gdy go ciągnęli, głos Halloway’a się załamał.

„Myślisz, że admirał przeżyje?” krzyknął. „Nie przeżyje. Za dużo mu dałem”.

Emma zamarła.

Słowa te rozdarły jej pierś niczym odłamki.

„Nie” – wyszeptała. „Nie. Da radę. Musi”.

„Musimy się do niego dostać” – nalegał agent. „Natychmiast”.

Pobiegli z powrotem przez szpitalne korytarze, przeciskając się obok personelu, funkcjonariuszy, chaosu — prosto na oddział urazowy 6.

W chwili, gdy Emma weszła do środka, zaparło jej dech w piersiach.

Admirał leżał nieruchomo.

Zbyt cicho.

Lekarze zamarli.

Pielęgniarki cicho płakały.

Na monitorach pojawiła się cienka, nieregularna linia.

Emma podbiegła do jego łóżka.

„Ruszaj się” – rozkazała łamiącym się głosem.

Złapała go za rękę.

„Admirale” – wyszeptała, a łzy w końcu zaczęły płynąć. „Walczyłeś za mnie w Afganistanie. Trzymałeś mnie, kiedy krwawiłam. Niosłeś mnie. Powiedziałeś mi, żebym żyła. Więc nie możesz teraz odejść. Słyszysz mnie? Nie teraz”.

Jego funkcje życiowe zaczęły drgać.

Emma położyła dłoń na jego piersi i mocno zamknęła oczy.

„Wróć” – błagała. „Wróć. Proszę”.

Długa, dusząca cisza wypełniła pokój.

A potem jakiś dźwięk.

Brzęczyk.

Brzęczyk.

Brzęczyk.

Linia się uspokoiła.

Emma osunęła się do przodu, jej czoło opadło na jego ramię, a ulga wstrząsnęła całym jej ciałem.

Powieki admirała lekko uniosły się.

„Emma” – wyszeptał cienkim, łamiącym się głosem. „Przeżyłaś”.

„Ty też” – szepnęła.

Agenci wkroczyli do pomieszczenia.

Reżyser wszedł blady i zatoczył się.

Pielęgniarki wstrzymały oddech.

Lekarze cofnęli się z podziwem.

Agent prowadzący podszedł do Emmy z zapieczętowaną kopertą.

„Zakończyłeś operację zdrajcy” – powiedział cicho – „i uratowałeś bohatera narodowego. Dowództwo federalne ci to daje”.

Emma otworzyła kopertę.

W środku znajdował się list potwierdzający przywrócenie tożsamości.

Ułaskawienie federalne.

Rekomendacja do odznaczenia medalem za waleczność.

I potwierdzony przelew: pięć milionów dolarów.

„Za twoje przetrwanie” – powiedział agent. „I za twoje milczenie – aż do teraz”.

Emma patrzyła na to, a jej oczy wypełniły się łzami.

Nie zależało jej na pieniądzach.

Zależało jej na tym, żeby jej drużyna nie została zapomniana.

Że ich śmierć coś znaczyła.

Sprawiedliwość dosięgła człowieka, który ich zdradził.

Admirał słabo ścisnął jej dłoń.

„Nadal jesteś najlepszym lekarzem, jakiego miałem” – mruknął.

Emma załamała się zupełnie, chowając twarz w jego ramieniu, a cały pokój to obserwował.

Już nie była niewidzialna.

Ona nie została zapomniana.

Ona nie była duchem.

Była Emmą Clark.

Ostatni medyk SEAL.

Admirał spał prawie osiemnaście godzin.

Emma tego nie zrobiła.

Gdy adrenalina uleciała z jej krwiobiegu, wyczerpanie uderzyło ją jak pociąg towarowy. Żebra pulsowały w miejscu, gdzie wylądował kopniak Halloway. Ręce drżały jej, gdy próbowała napić się kawy. Jarzeniówki na Wyspie Świętej Heleny, zapach antyseptyku i soli fizjologicznej, pikanie monitorów – wszystko to przytłaczało ją jak ściany zbyt małego pokoju.

Ale za każdym razem, gdy pielęgniarka zaglądała na oddział intensywnej terapii i spoglądała na monitor, kolejka była wciąż stała.

Brzęczyk.

Brzęczyk.

Brzęczyk.

On żył.

Przysunęła krzesło do stóp jego łóżka, nie na tyle blisko, by komukolwiek przeszkadzać, ale na tyle blisko, by gdyby znów zasłabł, była przy nim. Siedziała z łokciami na kolanach, splecionymi palcami, z oczami na wpół przymkniętymi, ale nigdy całkowicie nie zamkniętymi.

Agenci przychodzili i odchodzili. Niektórzy mówili cicho, urywanymi zdaniami przy drzwiach. Inni stali w kątach sali, obserwując każdego, kto wchodził, niczym jastrzębie. Dyrektor próbował raz wtargnąć, czerwony na twarzy i bełkoczący, domagając się wyjaśnień, na podstawie jakich uprawnień „zwolniona pielęgniarka” nadal przebywa w jego szpitalu.

Agent prowadzący po prostu podniósł odznakę, której Emma nigdy wcześniej nie widziała i powiedział: „Pod tą”.

Reżyser zbladł tak samo jak admirał i wycofał się, mamrocząc coś o odpowiedzialności.

W pewnym momencie pielęgniarka, której nie znała, przyniosła Emmie koc.

„Wyglądasz, jakbyś miała się przewrócić” – powiedziała pielęgniarka.

„Nic mi nie jest” – skłamała automatycznie Emma.

Pielęgniarka prychnęła.

„Właśnie załatwiłeś federalnego zdrajcę w piwnicy. Możesz usiąść, Clark.”

Emma mrugnęła.

Clark.

Nie „nowicjusz”.

Nie „jej”.

Clark.

Owinęła koc wokół ramion i usiadła.

Po raz pierwszy od lat pozwoliła sobie po prostu… istnieć.

Żadnego uciekania. Żadnego ukrywania się. Żadnego udawania, że ​​jest po prostu cichą pielęgniarką znikąd z normalną przeszłością.

To było niemal straszniejsze niż magazyn.


Admirał obudził się tuż po wschodzie słońca.

Światło sączyło się przez krawędzie żaluzji. ​​Nocna zmiana zamieniła się w dzień. Szpital huczał niskim, znajomym porannym hałasem – toczyły się wózki z lekami, nalewano kawę, a z głośnika nad głową trzeszczały kody, które nie miały z nią nic wspólnego.

Głowa Emmy opadła na klatkę piersiową.

„Clark” – rozległ się chrapliwy głos.

Jej oczy gwałtownie się otworzyły.

Przez sekundę nie była na oddziale traumatologicznym 6. Wróciła do Kandaharu, w powietrzu unosił się dym, kurz oblepiał jej twarz, a ktoś krzyczał jej imię, mimo dzwonienia w uszach.

„Clark!”

Jej serce zabiło mocniej.

Spojrzała w górę.

Oczy admirała były otwarte.

Pochmurno, zmęczone, otoczone czerwienią.

Ale obudź się.

Wpatrywał się w nią przez chwilę, niewidzącym wzrokiem. Potem jego wzrok się wyostrzył, niczym soczewka wskakująca na swoje miejsce.

„Emma” – powiedział ponownie.

Jego głos brzmiał jak żwir trący o stal.

Wstała, a koc zsunął się jej z ramion.

„Tak, proszę pana.”

Wypuścił powietrze, a jego drżący śmiech przeszedł w kaszel.

„Proszę pana” – mruknął. „Pamięta pan, ile razy mówiłem, żeby nie nazywać mnie tak po godzinach?”

„Ostatnim razem, kiedy sprawdzałam” – odpowiedziała, chwytając się krawędzi łóżka, żeby utrzymać równowagę – „bardzo nam się śpieszyło, Admirale”.

Jego ręka poruszyła się słabo, jakby chciał po coś sięgnąć.

Monitory wydawały dźwięki, mierząc każde bicie jego serca, każdy płytki oddech.

„Udało ci się” – powiedziała.

„Zrobiłeś to” – odparł. „Dwa razy”.

Jego wzrok powędrował ponad jej ramię.

Agenci w kącie wyprostowali się.

„Status?” – zapytał, kierując się instynktem dowódczym.

„Na razie stabilny, proszę pana” – powiedział agent stojący najbliżej. „Halloway jest w areszcie. Właśnie go transportują do federalnego ośrodka zatrzymań”.

Admirał zacisnął szczękę.

„Halloway” – powtórzył powoli, jak człowiek próbujący trucizny. „Zawsze wiedziałem, że jest przeciek. Nie spodziewałem się, że to będzie ten człowiek, który wypisze mi zalecenia pooperacyjne”.

Emma przełknęła ślinę.

„Co pamiętasz?” zapytała.

Jego wzrok znów powędrował w jej stronę.

„Pamiętam parking wielopoziomowy” – powiedział. „Mój kierowca nalegał, żebyśmy skorzystali z bezpiecznego wyjścia. Samochód, którego nie rozpoznaliśmy. Trzech strzelców. Dobrych. Z bliskiej odległości”.

Spojrzał na swoją klatkę piersiową, na białą gazę pod cienką szpitalną koszulą.

„Mieli dokończyć robotę na sali operacyjnej” – powiedziała cicho Emma. „Halloway podał ci dawkę. Powolny sabotaż. Dość, żeby cię zabić do rana, zanim ktokolwiek zacznie zadawać zbyt wiele pytań”.

„Subtelny” – mruknął admirał. „Zbyt subtelny. Nie docenił cię”.

Emma odwróciła wzrok.

„Niedocenił wielu ludzi” – powiedziała.

Pielęgniarka weszła, żeby sprawdzić jego parametry życiowe. Wzdrygnęła się, widząc grupę agentów w pokoju.

„Potrzebuję tylko pomiaru ciśnienia krwi” – ​​powiedziała nerwowo.

„W porządku” – powiedziała Emma. „Proszę bardzo”.

Pielęgniarka owinęła mu ramię mankietem, a jego wzrok wędrował od admirała do agentów.

„Ty…” powiedziała cicho do Emmy. „Uratowałaś go. Dwa razy? To prawda?”

Emma poruszyła się, czując się nieswojo.

„Byłem po prostu we właściwym miejscu”.

Pielęgniarka spojrzała na nią.

„Właściwym miejscem byłoby łóżko w domu” – powiedziała. „Byłeś w miejscu, które jest niemożliwe”.

Zakończyła pomiar ciśnienia krwi i wyszła.

Cisza przedłużyła się na chwilę.

Wtedy admirał odchrząknął.

„Tej nocy w Afganistanie” – powiedział, każde słowo dobierając z rozmysłem – „kiedy cię wyciągnąłem… myślałem, że zginąłeś w Medevac”.

Emma poczuła ucisk w piersi.

„Podobnie jak wiele innych osób” – dodała.

„Przeczytałem raport z terenu” – kontynuował. „Zabity. Nie odnaleziono ciała”.

„To jeden ze sposobów, żeby pozostać poza radarem” – szepnęła.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Kremowe ciasto czekoladowe: bogaty przepis, który za każdym razem tworzy pyszne, wilgotne i głęboko czekoladowe ciasto

Przygotowanie składników: Rozgrzej piekarnik do 180°C i lekko posmaruj masłem formę do ciasta (najlepiej tortownicę) o średnicy około 20-22 cm ...

Moja siostra powiedziała, że ​​nie jestem „godna” udziału w awansie jej męża na oficera marynarki wojennej. Przez lata

„Nie zraniła moich uczuć. Podjęła decyzję. Ja tylko na nią reaguję”. Znowu cisza. Potem: „Czy nie możemy tego po prostu ...

„Dopóki nie przeprosisz macochy, nie wejdziesz do środka” – warknął mój tata przed całą rodziną…

„Dobrze. Stephanie, wyciągnąłem kontrakt z Meridian Holdings, o który zabiega firma twojego ojca. Czy wiesz, że istnieje klauzula dotycząca wymagań ...

Ostateczne lekarstwo na niski poziom cukru we krwi i trójglicerydów wyszło na jaw… tylko przy użyciu tych trzech składników

Pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, jest zagotowanie wody, a następnie dodanie goździków i cynamonu. Odstaw na jeden dzień do lodówki, ...

Leave a Comment