Po 40 latach małżeństwa mój mąż zmarł i zostawił mi jedynie skrawek papieru z adresem w Marrakeszu w Maroku, bez żadnego wyjaśnienia. Z ciekawości poleciałam tam, zapukałam do drzwi domu, którego nigdy wcześniej nie widziałam, i zastałam całą czekającą rodzinę; jedna z nich spojrzała na mnie i cicho powiedziała: „Wreszcie… wróciła do domu”. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Po 40 latach małżeństwa mój mąż zmarł i zostawił mi jedynie skrawek papieru z adresem w Marrakeszu w Maroku, bez żadnego wyjaśnienia. Z ciekawości poleciałam tam, zapukałam do drzwi domu, którego nigdy wcześniej nie widziałam, i zastałam całą czekającą rodzinę; jedna z nich spojrzała na mnie i cicho powiedziała: „Wreszcie… wróciła do domu”.

„To listy, które James pisał do Yasina i Aminy na przestrzeni lat, a także listy, które oni pisali do niego. Być może ich lektura pomoże ci zrozumieć głębię relacji, którą będziesz kontynuować, jeśli zdecydujesz się zostać ich opiekunem”.

Otworzyłem pudełko i zobaczyłem dziesiątki listów pisanych zarówno ręką Jamesa, jak i rozwijającym się charakterem pisma dzieci. Listy te pochodzą z wieloletniej korespondencji, która odzwierciedla więź ojca z dzieckiem, zbudowaną na odległość, ale podtrzymywaną dzięki stałej komunikacji.

W jednym z listów Jamesa do dziesięcioletniego Yasina można przeczytać:

„Jestem bardzo dumny z twoich ocen z matematyki, synu. Pamiętaj, że inżynieria wymaga zarówno wiedzy technicznej, jak i kreatywnego rozwiązywania problemów. Zadawaj pytania o to, jak działają rzeczy, a pewnego dnia zaprojektujesz budynki i mosty, które będą służyć ludziom przez pokolenia”.

W innym liście do ośmioletniej Aminy napisano:

„Napisałeś, że chcesz zostać lekarzem, żeby pomagać ludziom czuć się lepiej. To piękne marzenie i wiem, że masz inteligencję i współczucie, by je zrealizować. Ucz się pilnie, bądź życzliwy dla innych i nigdy nie pozwól, żeby ktokolwiek ci wmówił, że dziewczyny nie mogą zostać świetnymi lekarkami”.

Czytanie listów Jamesa do dzieci ujawniło jego stronę, której nigdy wcześniej nie widziałem – ojca, który głęboko interesował się ich postępami w nauce, rozwojem emocjonalnym i marzeniami na przyszłość. Był zaangażowanym rodzicem, mimo że mieszkał tysiące kilometrów stąd, udzielając im wskazówek i wsparcia, które najwyraźniej ukształtowały oboje dzieci w niezwykłych młodych ludzi, którymi się stali.

„Tata pisał do nas co miesiąc” – wyjaśnił Yasin. „Opowiadał nam o swojej pracy, pytał o nasze studia i dzielił się historiami o Ameryce i swoim życiu w tym kraju”.

„Nigdy nie zapominał o naszych urodzinach ani ważnych wydarzeniach szkolnych” – dodała Amina. „Nawet gdy nie mógł być z nami, dawał nam znać, że o nas myśli”.

Znalazłem listy, jakie dzieci pisały do ​​Jamesa, równie wiele mówiące o relacji, jaką zbudowali dzięki korespondencji.

„Kochany Tato, dostałem najlepszy wynik w klasie na sprawdzianie z anatomii człowieka. Nauczyciel powiedział, że zadaję bardzo dobre pytania o to, jak działa ciało. Myślę o Tobie każdego dnia i mam nadzieję, że jesteś ze mnie dumny. Całusy, Amina.”

„Tato, naprawiłem rower sąsiada, używając narzędzi i technik, których mnie nauczyłeś. Był bardzo szczęśliwy, bo nie było go stać na naprawę w warsztacie. Dziękuję, że nauczyłeś mnie, że pomaganie innym jest tak samo ważne, jak pomaganie sobie. Twój syn, Yasin.”

„Te listy świadczą o piętnastu latach aktywnego ojcostwa” – powiedziałem Ahmadowi. „James nie tylko wspierał ich finansowo. Był autentycznie zaangażowany w ich życie”.

„Tak. A dzieci pisały do ​​niego o wszystkim – o swoich trudnościach w szkole, przyjaźniach, marzeniach, zmartwieniach. James był dla nich prawdziwym ojcem, nawet z daleka”.

Po kolacji Yasin i Amina zapytali, czy mogą mi pokazać jeszcze jedną rzecz, zanim wyjadę do Ameryki.

„Zrobiliśmy coś dla ciebie” – powiedziała nieśmiało Amina. „Na wypadek, gdybyś postanowił zostać naszym opiekunem”.

Zaprowadzili mnie do swojego pokoju i wręczyli mi ręcznie wykonaną książkę zatytułowaną „ Historia naszej rodziny” . W środku znajdowały się zdjęcia, rysunki i pisemne opisy ich życia, marzeń i wspomnień o obojgu rodzicach.

Na jednej stronie widniał rysunek Aminy, przedstawiający jej wyobrażenie o naszej amerykańskiej rodzinie – ona, Yasin i ja stojący przed domem z ogrodem, wszyscy troje uśmiechnięci. Na innej stronie Yasin opisał swoje marzenia inżynierskie i to, jak bardzo byłby wdzięczny za możliwość studiowania w Ameryce.

Na ostatniej stronie znajdował się list, który wspólnie napisali:

„Szanowna Pani Catherine,

Wiemy, że zostanie naszym opiekunem byłoby dla Ciebie bardzo trudne ze względu na skomplikowaną sytuację, jaką stworzył Tata. Nie chcemy utrudniać Ci życia ani zmuszać Cię do opieki nad nami. Ale jeśli zdecydujesz, że możesz nas kochać, mimo że przypominamy Ci o sekretach Taty, obiecujemy być najlepszą rodziną, jaką możemy być. Będziemy pilnie się uczyć, pomagać w pracach domowych, szanować Twoje zasady i postaramy się, abyś był dumny z bycia naszym opiekunem.

Mamy nadzieję, że pewnego dnia pomyślicie o nas nie jako o zdradzie Taty, ale jako o swoich dzieciach.

Z miłością i nadzieją,

Yasin i Amina.”

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, gdy czytałam ich list. Doceniałam odwagę, jaką wykazali, tworząc ten dar, wiedząc jednocześnie, że mogę odrzucić ich nadzieje na opiekę i wrócić do Ameryki bez nich.

„To jest piękne” – zdołałem powiedzieć. „Dziękuję, że podzieliłeś się ze mną swoją historią”.

„Pani Katarzyno” – powiedział ostrożnie Yasin – „czy kiedy wrócisz do Ameryki, zastanowisz się, czy chciałabyś zostać naszą matką?”

Słowo „matka” zawisło między nami w powietrzu, niosąc w sobie dekady moich niespełnionych marzeń i ich desperacką potrzebę stabilizacji rodziny. Te dzieci nie prosiły tylko o opiekę. Pytały, czy potrafię je kochać jak dzieci, których James i ja nigdy nie mogliśmy mieć razem.

„Obiecuję bardzo dokładnie przemyśleć wszystko, czego się tu nauczyłem” – powiedziałem. „O waszych marzeniach, waszych charakterach, waszych potrzebach i o tym, czy jestem w stanie być takim opiekunem, na jakiego zasługujecie”.

„I pomyślisz, czy moglibyśmy cię uszczęśliwić?” – zapytała cicho Amina. „Wiemy, że jesteś smutny od śmierci taty i nie chcemy pogarszać twojego smutku”.

Spojrzałem na tych dwoje niezwykłych nastolatków, którzy bardziej troszczyli się o moje dobro emocjonalne niż o własną niepewną przyszłość, i uświadomiłem sobie, że James miał rację co do ich charakterów. Byli niezwykłymi młodymi ludźmi, którzy zasługiwali na każdą szansę, by realizować swoje marzenia.

„Myślę” – powiedziałam powoli – „że już sprawiłeś, że jestem szczęśliwsza niż przez ostatnie miesiące, po prostu pozwalając mi cię poznać”.

Tej nocy leżałam bezsennie w swoim pokoju w riadzie, rozmyślając o wyborze, przed którym stanęłam. Mogłam wrócić do Connecticut i kontynuować spokojne życie pogrążonej w żałobie wdowy, zostawiając Yasina i Aminę w Maroku z niepewną przyszłością. Albo mogłam skorzystać z okazji, którą dał mi James – szansy, by w końcu zostać matką, nawet jeśli oznaczało to zaakceptowanie dzieci, które były żywym dowodem jego zdrady.

Dowiedziałem się, że niektóre prezenty przychodzą w najbardziej bolesnych okolicznościach, jakie można sobie wyobrazić, ale mimo to pozostają prezentami, jeśli tylko mam odwagę je rozpakować.

Jutro miałam wrócić do Ameryki, żeby podjąć decyzję, czy jestem dość odważna, by zostać matką w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat, czy potrafię wybaczyć Jamesowi na tyle, by przyjął dzieci, które przede mną ukrywał, i czy miłość potrafi być na tyle potężna, by zmienić zdradę w niespodziewane błogosławieństwo.

Lot powrotny do Connecticut dał mi osiemnaście godzin na przetworzenie wszystkiego, czego doświadczyłam w Marrakeszu, ale lądowanie na międzynarodowym lotnisku Bradley sprawiło, że poczułam się, jakbym wróciła do zupełnie innego życia. Mój pusty dom wydawał się mniejszy i cichszy, niż pamiętałam, wypełniony nieobecnością Jamesa, a teraz nawiedzany świadomością tego, co – i kogo – ukrywał przede mną przez piętnaście lat.

Siedziałam przy kuchennym stole z listem Jamesa, zdjęciami Yasina i Aminy oraz ręcznie robioną książką, którą stworzyli, próbując pogodzić gniew zdradzonej żony z tęsknotą potencjalnej matki. Te dzieci mnie potrzebowały. Ale przyjęcie opieki oznaczało trwałą zmianę mojego życia w sposób, którego nigdy bym się nie spodziewała w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat.

Następnego ranka zadzwoniłam do mojej długoletniej przyjaciółki Margaret, jedynej osoby, której ufałam na tyle, by podzielić się z nią prawdą o sekretnej rodzinie Jamesa.

„Catherine, chcesz mi powiedzieć, że James miał dwójkę dzieci w Maroku przez piętnaście lat i nigdy o nich nie wspominał?”

„Nigdy. Ani razu przez czterdzieści lat małżeństwa nie dał do zrozumienia, że ​​ma tam jakieś związki lub obowiązki”.

„A teraz te dzieci potrzebują, żebyś został ich prawnym opiekunem?”

„Potrzebują kogoś, kto pomoże im wyemigrować do Ameryki, żeby zdobyć wykształcenie. Margaret, to wybitni studenci, którzy marzą o studiowaniu inżynierii i medycyny, ale stracą te możliwości, jeśli nie będą mieli amerykańskiego opiekuna”.

„Catherine, to ogromna decyzja. Mówisz o zostaniu matką nastolatków, wciąż przeżywając śmierć i zdradę męża”.

„Wiem, że to brzmi niemożliwie, ale Margaret, spotkanie z nimi coś we mnie zmieniło. Nie są tylko przypomnieniem kłamstw Jamesa. To niezwykli młodzi ludzie, którzy zasługują na szansę, by spełnić swoje marzenia”.

„Co podpowiada ci serce?”

Myślałam o cichej godności Yasina, gdy pomagał starszemu wujkowi w codziennych obowiązkach. O zaraźliwym entuzjazmie Aminy, gdy opowiadała o swoich medycznych aspiracjach. O tym, jak oboje dzieci traktowały mnie z życzliwością, mimo że rozumiały, że mogę odrzucić ich nadzieje na przyszłość w Ameryce.

„Moje serce podpowiada mi, że James mógł dać mi dar, którego zawsze pragnęłam, nawet jeśli uczynił to w najbardziej bolesny z możliwych sposobów”.

W następnym tygodniu spotkałem się z prawnikiem zajmującym się majątkiem Jamesa, aby omówić prawne implikacje międzynarodowej opieki prawnej oraz wymogi imigracyjne związane ze sprowadzeniem Yasina i Aminy do Ameryki.

„Pani Morrison, dokumentacja pani męża jest niezwykle szczegółowa” – powiedział prawnik. „Przygotował wszystkie wymogi prawne, aby dzieci mogły uzyskać wizy studenckie i wjechać do Stanów Zjednoczonych pod pani opieką”.

„Jakie będą moje obowiązki, jeśli przyjmę opiekę?”

„Byłbyś prawnie odpowiedzialny za ich dobrobyt, edukację i warunki bytowe do momentu osiągnięcia przez nich pełnoletności. Musiałbyś zapisać ich do amerykańskich szkół, zapewnić im mieszkanie i wsparcie oraz przeprowadzić ich przez proces rekrutacji na uniwersytet”.

„A co jeśli nie zdecyduję się na przyjęcie opieki?”

„Dzieci pozostaną w Maroku z obecnym opiekunem do czasu znalezienia innego rozwiązania. Środki edukacyjne odłożone przez Jamesa zostaną ostatecznie przeznaczone na podstawowe wydatki, a nie na czesne na amerykańskim uniwersytecie”.

Kolejne dni spędziłam na badaniu lokalnych szkół, warunków przyjęcia na uniwersytety dla studentów zagranicznych oraz praktycznych aspektów nagłego przyjęcia odpowiedzialności za dwójkę nastolatków. Logistyka wydawała się do opanowania, ale złożoność emocjonalna była przytłaczająca.

Czy potrafiłabym patrzeć na dzieci Jamesa każdego dnia, nie myśląc o jego zdradzie? Czy potrafiłabym kochać je jak własne, pomimo bólu, jaki niosła ze sobą ich egzystencja? Czy potrafiłabym zapewnić im potrzebne wsparcie i wskazówki, kiedy zmagałam się z własnym żalem i gniewem?

Dwa tygodnie po powrocie z Maroka otrzymałem list od Yasina i Aminy, który pomógł mi skrystalizować moją decyzję.

„Szanowna Pani Catherine,

Mamy nadzieję, że bezpiecznie dotarłeś do Ameryki i że czujesz się dobrze. Wujek Ahmad ma coraz większe problemy zdrowotne i martwimy się, czy będzie w stanie nadal się nami opiekować.

Nie chcemy wywierać na Ciebie presji w związku z decyzją o przyznaniu Ci opieki, ale chcieliśmy, żebyś wiedział, że myślimy o Tobie każdego dnia i mamy nadzieję, że zechcesz zostać naszą rodziną. Zgłębialiśmy amerykańską kulturę i systemy edukacyjne na wypadek, gdybyś zdecydował się nas sprowadzić do Ameryki. Yasin ćwiczył angielski z naszymi sąsiadami, którzy studiowali w Wielkiej Brytanii, a Amina czytała o amerykańskich uczelniach medycznych i obowiązujących tam warunkach rekrutacji.

Pani Catherine, wiemy, że przyjęcie nas będzie trudne ze względu na okoliczności, jakie stworzył Tata, ale wiemy też, że ma Pani w sobie mnóstwo miłości i mądrości, którymi może się Pani podzielić, i byłoby dla nas zaszczytem zostać Pani dziećmi, gdyby dała nam Pani tę szansę.

Załączamy nasze najnowsze świadectwa szkolne i listy od naszych nauczycieli, nie dlatego, aby przekonać Państwa naszymi osiągnięciami naukowymi, ale dlatego, że chcemy pokazać, że jesteśmy poważnymi studentami, którzy w pełni wykorzystają każdą szansę edukacyjną, jaką mogą Państwo nam zaoferować.

Z miłością i wdzięcznością za rozważenie naszej przyszłości,

Yasin i Amina.”

Przeczytałem ich list trzy razy, poruszony ich dojrzałością, zrozumieniem mojego stanu emocjonalnego i niezachwianym skupieniem na edukacji pomimo niepewnej sytuacji. Te dzieci zostały wychowane w duchu wartości nauki, szacunku dla innych i determinacji w dążeniu do marzeń. Dokładnie tacy młodzi ludzie, jakich James i ja chcielibyśmy mieć jako własne dzieci.

Tego wieczoru zadzwoniłem do Marrakeszu, aby porozmawiać z Ahmadem o aktualnej sytuacji dzieci i jego stanie zdrowia.

„Pani Catherine, tak bardzo się cieszę, że słyszę pani głos” – powiedział. „Jak pani przetwarza decyzję dotyczącą dzieci?”

„Ahmadzie, dzwonię, bo podjąłem decyzję. Chcę rozpocząć proces prawny, żeby sprowadzić Yasina i Aminę do Ameryki jako moich podopiecznych”.

Cisza po drugiej stronie linii trwała prawie dziesięć sekund, zanim Ahmad odpowiedział z wyraźnymi emocjami.

„Pani Catherine, daje Pani tym dzieciom najwspanialszy prezent, jaki można sobie wyobrazić: szansę na spełnienie marzeń rodziców i budowanie własnej przyszłości”.

„Ahmadzie, chcę, żebyś wiedział, że ta decyzja nie polega na wybaczeniu Jamesowi ani na zaakceptowaniu tego, co zrobił z naszym małżeństwem. Chodzi o uznanie, że Yasin i Amina to niewinni, niezwykli młodzi ludzie, którzy zasługują na każdą szansę na sukces”.

„A co dla Pani, Pani, oznacza ta decyzja w kontekście Pani życia?”

Zastanowiłam się nad tym pytaniem, zdając sobie sprawę, że przyjęcie opieki nad dziećmi Jamesa zmieniłoby mnie ze zdradzonej żony w kobietę pełną pasji, z ważnymi obowiązkami i relacjami.

„To oznacza, że ​​w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat w końcu zostanę matką”.

„Pani Catherine, czy mogę poinformować dzieci o pani decyzji?”

„Tak. I Ahmad, proszę, powiedz im, że mamy mnóstwo pracy do wykonania w ciągu najbliższych kilku miesięcy, aby przygotować się na ich przeprowadzkę do Ameryki”.

Po zakończeniu rozmowy usiadłem w gabinecie Jamesa, patrząc na jego mapę świata. Tym razem Maroko nie było dla mnie miejscem zdrady, ale domem dwójki dzieci, które wkrótce miały zamieszkać w moim domu, chodzić do amerykańskich szkół i dążyć do realizacji marzeń, do których zachęcał je ojciec.

Przekonywałam się, że wybaczenie nie polega na akceptacji zdrady. Chodzi o decyzję o zbudowaniu czegoś znaczącego na gruzach oszustwa. James okłamywał mnie przez piętnaście lat, ale dał mi też szansę, bym w końcu doświadczyła macierzyństwa, które było niemożliwe z medycznego punktu widzenia w naszym małżeństwie.

Jutro zacznę wypełniać dokumenty, żeby sprowadzić moje dzieci do Ameryki.

Słowo „dzieci” wydawało się rewolucyjne. W wieku sześćdziesięciu ośmiu lat miałam zostać tym, o czym zawsze marzyłam – matką prowadzącą młodych ludzi ku ich najjaśniejszej możliwej przyszłości.

Cztery miesiące papierkowej roboty, składania wniosków wizowych i przeprowadzania międzynarodowych procedur prawnych dobiegły końca pewnego ciepłego wrześniowego poranka, gdy stałam w terminalu przylotów międzynarodowych na lotnisku JFK, trzymając w dłoni tabliczkę z napisem „Yasin i Amina Benali” i walcząc ze łzami oczekiwania i przerażenia.

Ostatnie miesiące były istną burzą praktycznych przygotowań przeplatanych z analizą emocjonalną. Przerobiłam gabinet Jamesa na sypialnię dla Yasina, odnowiłam pokój gościnny dla Aminy, zapoznałam się z lokalnym systemem szkolnictwa średniego i spędziłam niezliczone godziny na rozmowach telefonicznych z prawnikami imigracyjnymi i konsultantami edukacyjnymi. Ale nic nie mogło mnie przygotować na rzeczywistość, w której dwoje nastolatków wychodzi z odprawy celnej z całym swoim dobytkiem spakowanym w trzy walizki, rozglądając się po zatłoczonym lotnisku za Amerykanką, która zgodziła się zostać ich opiekunką.

„Pani Katarzyno!”

Amina zauważyła mnie pierwsza i pobiegła w moim kierunku z entuzjazmem kogoś, kto podróżował przez dwadzieścia cztery godziny, by dotrzeć do bezpiecznego miejsca i znaleźć swoją szansę. Yasin szedł ostrożniej, ale jego uśmiech był szczery, gdy zbliżał się do kobiety, która reprezentowała jego przyszłość w Ameryce.

„Witamy w domu” – powiedziałam, obejmując ich oboje i uświadamiając sobie, że słowo dom nabrało nowego znaczenia, teraz, gdy byłam odpowiedzialna za stworzenie miejsca, w którym te dzieci mogłyby czuć się bezpiecznie, kochane i wspierane.

Podróż z JFK do Hartford dała nam dwie godziny na rozpoczęcie rozmowy o praktycznych aspektach naszego nowego wspólnego życia. Starannie przygotowałam się na ich przyjazd, zapełniając lodówkę produktami spożywczymi, które wyszukałam na temat marokańskich preferencji, drukując harmonogramy ich zapisów do szkoły i organizując całą dokumentację potrzebną do rozpoczęcia amerykańskiej edukacji.

„Dom jest mniejszy od tych, do których przywykliśmy w Marrakeszu” – wyjaśniłem, kiedy przejeżdżaliśmy przez przedmieścia Connecticut, które zapewne wydawały się zupełnie obce dzieciom dorastającym w otoczeniu zabytkowej architektury i gwarnych targowisk.

„Pani Catherine, każdy dom, w którym możemy mieszkać razem jako rodzina, jest dla nas idealny” – powiedział Yasin z tylnego siedzenia, a jego formalna uprzejmość sugerowała, że ​​obawia się, czy zrobi dobre wrażenie na swoim nowym opiekunie.

„Przywieźliśmy też zdjęcia wujka Ahmada i naszego domu w Maroku” – dodała Amina. „Mamy nadzieję, że nie będzie problemu, jeśli wyeksponujemy je w naszych pokojach, żebyśmy pamiętali, skąd pochodzimy”.

„Oczywiście. To teraz twój dom i chcę, żebyś czuł się komfortowo, czyniąc go odzwierciedleniem tego, kim jesteś.”

Kiedy dotarliśmy do mojego domu — teraz naszego domu — oboje dzieci stały na podjeździe i patrzyły na skromny budynek w stylu kolonialnym, który miał być ich miejscem zamieszkania przez następne kilka lat.

„Pięknie” – powiedziała Amina, choć podejrzewałam, że była raczej dyplomatyczna w kwestii domu, który w niczym nie przypominał tradycyjnej marokańskiej architektury, w której się wychowali.

„Ogród jest piękny” – zauważył Yasin, zwracając uwagę na rabaty kwiatowe, którymi zajmowałam się od dziesięcioleci. „Tata mówił nam, że uprawiasz piękne rośliny”.

W środku zwiedzali swoje nowe sypialnie z ostrożną uprzejmością gości, którzy nie byli pewni zasad personalizacji przestrzeni. Spędziłem tygodnie, dekorując ich pokoje tym, co – jak miałem nadzieję – miało być miłym akcentem: mapami Maroka i Stanów Zjednoczonych, miejscami do nauki przy biurkach, regałami z książkami wypełnionymi materiałami edukacyjnymi i książkami do czytania.

„Pani Catherine, mamy tu więcej miejsca na nasze rzeczy osobiste, niż kiedykolwiek wcześniej” – powiedział Yasin, rozglądając się po swoim pokoju z czymś w rodzaju zdumienia.

„I wieszasz mapy na ścianach, żebyśmy pamiętali o obu krajach” – zauważyła Amina, dotykając kolorowej mapy Maroka z wyraźną sympatią.

Tego wieczoru, gdy jedliśmy razem pierwszą kolację w Connecticut, rzeczywistość naszej nowej rodzinnej dynamiki zaczęła się oswajać. To były dzieci Jamesa siedzące przy stole, przy którym James i ja jedliśmy przez czterdzieści lat. Ale teraz były również moją odpowiedzialnością, polegając na mnie we wszystkim, od zapisów do szkoły po nawigację społeczną w amerykańskiej kulturze.

„Wiem, że to dla nas wszystkich przytłaczające” – powiedziałam, jedząc inspirowany Marokiem posiłek, który próbowałam przygotować. „Jesteśmy w zasadzie obcymi sobie ludźmi, którzy zgodzili się zostać rodziną, a to będzie wymagało cierpliwości i komunikacji od wszystkich”.

„Pani Catherine, chcemy, żeby pani wiedziała, że ​​rozumiemy, że to dla pani również trudne” – powiedział Yasin. „Jesteśmy wdzięczni, że zdecydowała się pani zostać naszym opiekunem, ale wiemy też, że wprowadzenie nastolatków do pani spokojnego życia to duża zmiana”.

„Czego ode mnie potrzebujesz, żeby czuć się tu komfortowo i odnieść sukces?” – zapytałem.

„Potrzebujemy twojej pomocy w zrozumieniu amerykańskiego systemu szkolnictwa i rekrutacji na uniwersytety” – powiedziała Amina. „Potrzebujemy też wskazówek dotyczących amerykańskich zwyczajów społecznych, abyśmy nie popełniali kompromitujących błędów”.

„Ale przede wszystkim musimy wiedzieć, że cieszysz się, że tu jesteś” – dodał cicho Yasin. „Że nie jesteśmy tylko zobowiązaniem, które przyjąłeś, bo tata poprosił cię, żebyś się nami zaopiekował”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Jak zrobić pyszne smażone ciasta

Przygotowanie Do dużej miski wsyp mąkę, sól, drożdże i ocet. Dokładnie wymieszaj suche składniki. Dodaj jajko, olej i stopniowo dolewaj ...

Jak dbać o starzejącą się skórę

Jedną z głównych przyczyn przedwczesnego starzenia się skóry jest powszechnie znana substancja: słońce. Promienie UV zmieniają strukturę skóry, powodują zmarszczki ...

Twoje nerki w równowadze: domowe soki, które oczyszczają i zmniejszają stany zapalne

Zaleca się picie tego soku na pusty żołądek przez pięć kolejnych dni, a następnie odpoczynek przez co najmniej siedem dni ...

Goździki: silna przyprawa o ukrytym potencjale zwalczającym raka

C. Rak jelita grubego Badanie opublikowane w czasopiśmie   Cancer Research  wykazało, że ekstrakt z goździków może hamować proliferację komórek raka jelita grubego, ...

Leave a Comment