Fundusz powierniczy. Mój praktyczny, oszczędny narzeczony ma fundusz powierniczy.
Następne dwanaście godzin zamienia się w wir niemożliwych logistycznych spraw, które jakimś cudem układają się z przerażającą skutecznością. Na lotnisku O’Hare pojawia się prywatny odrzutowiec. Włoscy urzędnicy przyspieszają wydanie naszej licencji małżeńskiej. Obsługa willi przekształca tarasy w przestrzeń do ceremonii, o której marzy każdy Pinterest.
Kiedy o północy wsiadamy do samolotu, mam na sobie dżinsy i trampki, suknię ślubną chowam w pokrowcu i lecę w stronę czegoś, co wydaje się alternatywną rzeczywistością.
„Kim jesteś?” szepczę do Thomasa, gdy światła Chicago znikają pod nami.
„Jestem mężczyzną, który kochał cię przez dwa lata i zrobiłby wszystko, żebyś była szczęśliwa” – mówi. „Wszystko inne to tylko szczegóły”.
Willa przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Położona na wzgórzu z widokiem na toskańską okolicę, przypomina renesansowy obraz. Okazuje się, że Thomas nie przesadzał, mówiąc o zasobach swojej rodziny.
Gdy nasz samochód wjeżdża na wysadzaną cyprysami aleję, widzę pracowników układających kwiaty, których koszt przewyższa mój miesięczny czynsz.
„To jest dom twojej rodziny?” pytam, wciąż próbując pogodzić tę przepych z mężczyzną, który nalegał, żebyśmy zrobili zakupy w Costco, kupując papier toaletowy na wagę.
„Jedna z nich” – mówi po prostu, jakby posiadanie kilku włoskich posiadłości było czymś zupełnie normalnym.
Maria, koordynatorka willi, wita nas jak dawno niewidziana rodzina.
„Signor Thomas, wszystko jest przygotowane dokładnie tak, jak pan prosił.”
Prowadzi nas przez sale z freskami na sufitach i meblami rodem z muzeów. Z mojego tymczasowego apartamentu dla nowożeńców widać ogrody, po których swobodnie przechadzają się prawdziwe pawie.
Dziś rano planowałam wziąć ślub w kościele w Chicago, ze składanymi krzesłami i kwiatami ze sklepu spożywczego. Teraz jestem we Włoszech, a obsługuje mnie personel, który traktuje mnie po królewsku.
Przestrzeń ceremonii zapiera dech w piersiach. Na głównym tarasie willi, otoczonym drzewami oliwnymi i z widokiem na doliny ciągnące się aż po horyzont, stworzono ołtarz. Białe róże i piwonie spływają kaskadami z każdej powierzchni. Sznury światełek stworzą magię o zachodzie słońca.
Wszystko, o czym marzyłam w związku z moim pierwotnym ślubem, ale spotęgowane nutą włoskiego romantyzmu.
„Jak to możliwe?” – pytam Thomasa.
„Bo na to zasługujesz” – odpowiada, jakby wystawne śluby w miejscach publicznych były całkowicie normalną reakcją na rodzinne dramaty.
Czy kiedykolwiek doświadczyłeś momentu, w którym całe twoje życie zmieniło się w sposób, którego nigdy byś się nie spodziewał? Bo stojąc na tym tarasie, zdaję sobie sprawę, że nie chodzi tu tylko o ucieczkę przed zdradą mojej rodziny. Chodzi o odkrycie, że mężczyzna, którego myślałem, że znam całkowicie, ma głębię, której nigdy sobie nie wyobrażałem.
A może właśnie tego mi teraz potrzeba.
Fotograf, którego zatrudnił Thomas, uwiecznia wszystko. Każdy szczegół, każdą emocję, każdą chwilę, którą moja rodzina postanowiła przegapić. Przygotowując się w apartamencie z widokiem na Toskanię, a nie na kościelną piwnicę, nie mogę przestać myśleć o tym, czego teraz doświadczają.
Impulsywny ślub Cassie w lokalnym ośrodku społecznościowym z tortem ze sklepu spożywczego i playlistą z czyjegoś iPhone’a… podczas gdy ja mam zamiar poślubić mojego najlepszego przyjaciela w jednym z najpiękniejszych miejsc na Ziemi.
Nasza ceremonia ślubna odbywa się o zachodzie słońca, tylko we dwoje, z anglojęzycznym urzędnikiem i fotografem, który traktuje każdą chwilę jak dzieło sztuki. Mam na sobie suknię, tę, którą tak starannie wybrałam, ale teraz wydaje się idealnie dopasowana do włoskiego tła. Thomas ma na sobie garnitur, którego nigdy wcześniej nie widziałam – wyraźnie skrojony i ewidentnie drogi.
Kiedy składamy przysięgę małżeńską z widokiem na toskańskie wzgórza, w końcu rozumiem, co ludzie mają na myśli, mówiąc o idealnych chwilach. Stres, zdrada, chaos ostatnich dwudziestu czterech godzin znikają, pozostawiając nas samych i obietnice, które znaczą więcej niż jakakolwiek lista gości.
Fotograf uchwycił wszystko: nasz pierwszy taniec na tarasie, gdy słońce zachodzi za nami, toasty szampanem, który prawdopodobnie kosztuje więcej niż rata za samochód większości ludzi, kolację przy świecach z jedzeniem przygotowanym przez szefa kuchni, który zazwyczaj gotuje dla prawdziwych arystokratów. Każde zdjęcie jest idealne, magiczne, nie do podrobienia.
Podczas jedzenia deseru Thomas wyciąga telefon.
„Czy powinniśmy coś opublikować?” – pyta z uśmiechem, który mówi mi, że doskonale wie, jaki chaos zaraz wywołamy.
Myślę o mojej rodzinie, która pewnie właśnie kończy przyjęcie Cassie w ośrodku kultury. Pewnie jest z siebie całkiem zadowolona, że tak sprawnie udało im się przeprowadzić manipulację.
„Zróbmy to” – mówię.
Wybieramy najbardziej zapierające dech w piersiach zdjęcie – ja w sukience, Thomas w idealnym garniturze, a za nami rozciąga się bezkresny włoski krajobraz. Podpis brzmi po prostu:
Właśnie wzięliśmy ślub w wymarzonym miejscu. Czasami najlepsze zmiany są nieoczekiwane.
Następnie oznaczamy lokalizację willi i czekamy.
Reakcja jest natychmiastowa i błyskawiczna. Komentarze zaczynają napływać w ciągu kilku minut.
Co?
Gdzie jesteś?
Czy to prawda?
Jak cię na to stać?
Ten ostatni pojawia się wielokrotnie u różnych członków rodziny, którzy wyraźnie nie potrafią pojąć, jak ich zmagający się z trudnościami krewny zdołał stworzyć coś, co wygląda, jakby należało do magazynu.
Nie odpowiadam na żadne z nich. Zamiast tego publikuję kolejne zdjęcia: willi, ogrodów, szampana, zachodu słońca. Każde kolejne jest bardziej nierealne od poprzedniego.
Mój telefon zaczyna dzwonić. Najpierw mama, potem Cassie, a potem praktycznie wszyscy krewni, którzy mają mój numer. Pozwalam im wszystkim włączyć pocztę głosową. To moja noc poślubna i nie zamierzam jej spędzać tłumacząc się ludziom, którzy przedkładają manipulację mojej siostry nad moje szczęście.
Thomas i ja tańczymy na tarasie pod włoskimi gwiazdami. I po raz pierwszy odkąd zaczął się ten cały bałagan, czuję, że jestem dokładnie tam, gdzie powinnam być.
Ale wiem, że jutro nastąpią objawienia, które zmienią wszystko na zawsze.
Następnego ranka budzę się w najpiękniejszej sypialni, jaką kiedykolwiek widziałam. Promienie słońca wpadają przez okna z widokiem na winnice. Thomas już nie śpi, z kawą w dłoni, przegląda telefon z miną, której nie potrafię do końca odczytać.
„Jak źle jest?” – pytam, mając na myśli to, co uważam za chaos w mediach społecznościowych.
„Zobacz sam” – powiedział, podając mi telefon.
Sześćdziesiąt siedem nieodebranych połączeń. Osiemdziesiąt dziewięć SMS-ów. Czterdzieści dwa powiadomienia na Facebooku. Zabawne, jak z dnia na dzień stałem się najpopularniejszą osobą w Chicago. To chyba moja olśniewająca osobowość w końcu zabłysnęła.
Przeglądam wiadomości, obserwując, jak ton mojej rodziny zmienia się od zdezorientowanego przez roszczeniowy, aż do wręcz gniewnego. Wiadomości mamy zaczynają się od: „Kochanie, zadzwoń do mnie natychmiast”, a potem eskalują do: „To wyjątkowo samolubne zachowanie”. Cassie pisze: „Próbujesz przyćmić mój dzień ślubu”. Mój wujek Mike, który nigdy do mnie nie pisze, pisze wielokrotnie: „Kto za to zapłacił?” .
Ale najbardziej wymowne wiadomości pochodzą od krewnych, z którymi prawie nie rozmawiam. Nagle wszyscy chcą wiedzieć o rodzinie mojego nowego męża i czy planujemy zostać we Włoszech. Podtekst jest jasny. Czują pieniądze i chcą szczegółów.
Thomas pokazuje mi swój telefon.
„Ktoś odkrył, kim jestem” – mówi.
Wyszukanie w internecie hasła „Thomas Reed Tuscany Villa” prowadzi do artykułów o Reed Industries, rodzinnej firmie jego ojca, założonej przez jego dziadka, wartej obecnie setki milionów. Thomas jest wymieniony jako ich następca, a jego majątek osobisty przyprawia mnie o zawrót głowy.
„Jak to możliwe, że nikt o tym nie wiedział?” – pytam.


Yo Make również polubił
Mój syn opuścił szkołę, żeby odwiedzić „Mamę” – więc potajemnie za nim poszłam
Przepis na sernik japoński
„Jak Skutecznie Usunąć Plamy z Mocz z Materaca: 4 Sprawdzone Metody”
Nie wyrzucaj tekturowego rolki po papierze toaletowym, nie wyobrażasz sobie, co możesz z nim zrobić