Przez dziesięć miesięcy planowałam ślub moich marzeń, ale rodzice odwołali go w ostatniej chwili. „Twoja siostra zarezerwowała swój ślub na ten sam dzień” – powiedzieli. Cała rodzina postanowiła pójść na jej ślub. Na czacie rodzinnym powiedzieli, że mój ślub byłby „żenujący” w porównaniu z jej. Aby nie stać samej przy ołtarzu, mój narzeczony zasugerował, żebyśmy zrobili coś bardziej kameralnego, więc wzięłam ślub… w willi wartej 35 milionów dolarów w Toskanii. – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Przez dziesięć miesięcy planowałam ślub moich marzeń, ale rodzice odwołali go w ostatniej chwili. „Twoja siostra zarezerwowała swój ślub na ten sam dzień” – powiedzieli. Cała rodzina postanowiła pójść na jej ślub. Na czacie rodzinnym powiedzieli, że mój ślub byłby „żenujący” w porównaniu z jej. Aby nie stać samej przy ołtarzu, mój narzeczony zasugerował, żebyśmy zrobili coś bardziej kameralnego, więc wzięłam ślub… w willi wartej 35 milionów dolarów w Toskanii.

„Signor Thomas, wszystko jest przygotowane dokładnie tak, jak pan prosił.”

Prowadzi nas przez sale z freskami na sufitach i meblami rodem z muzeów. Z mojego tymczasowego apartamentu dla nowożeńców widać ogrody, po których swobodnie przechadzają się prawdziwe pawie.

Dziś rano planowałam wziąć ślub w kościele w Chicago, ze składanymi krzesłami i kwiatami ze sklepu spożywczego. Teraz jestem we Włoszech, a obsługuje mnie personel, który traktuje mnie po królewsku.

Przestrzeń ceremonii zapiera dech w piersiach. Na głównym tarasie willi, otoczonym drzewami oliwnymi i z widokiem na doliny ciągnące się aż po horyzont, stworzono ołtarz. Białe róże i piwonie spływają kaskadami z każdej powierzchni. Sznury światełek stworzą magię o zachodzie słońca.

Wszystko, o czym marzyłam w związku z moim pierwotnym ślubem, ale spotęgowane nutą włoskiego romantyzmu.

„Jak to możliwe?” – pytam Thomasa.

„Bo na to zasługujesz” – odpowiada, jakby wystawne śluby w miejscach publicznych były całkowicie normalną reakcją na rodzinne dramaty.

Czy kiedykolwiek doświadczyłeś momentu, w którym całe twoje życie zmieniło się w sposób, którego nigdy byś się nie spodziewał? Bo stojąc na tym tarasie, zdaję sobie sprawę, że nie chodzi tu tylko o ucieczkę przed zdradą mojej rodziny. Chodzi o odkrycie, że mężczyzna, którego myślałem, że znam całkowicie, ma głębię, której nigdy sobie nie wyobrażałem.

A może właśnie tego mi teraz potrzeba.

Fotograf, którego zatrudnił Thomas, uwiecznia wszystko. Każdy szczegół, każdą emocję, każdą chwilę, którą moja rodzina postanowiła przegapić. Przygotowując się w apartamencie z widokiem na Toskanię, a nie na kościelną piwnicę, nie mogę przestać myśleć o tym, czego teraz doświadczają.

Impulsywny ślub Cassie w lokalnym ośrodku społecznościowym z tortem ze sklepu spożywczego i playlistą z czyjegoś iPhone’a… podczas gdy ja mam zamiar poślubić mojego najlepszego przyjaciela w jednym z najpiękniejszych miejsc na Ziemi.

Nasza ceremonia ślubna odbywa się o zachodzie słońca, tylko we dwoje, z anglojęzycznym urzędnikiem i fotografem, który traktuje każdą chwilę jak dzieło sztuki. Mam na sobie suknię, tę, którą tak starannie wybrałam, ale teraz wydaje się idealnie dopasowana do włoskiego tła. Thomas ma na sobie garnitur, którego nigdy wcześniej nie widziałam – wyraźnie skrojony i ewidentnie drogi.

Kiedy składamy przysięgę małżeńską z widokiem na toskańskie wzgórza, w końcu rozumiem, co ludzie mają na myśli, mówiąc o idealnych chwilach. Stres, zdrada, chaos ostatnich dwudziestu czterech godzin znikają, pozostawiając nas samych i obietnice, które znaczą więcej niż jakakolwiek lista gości.

Fotograf uchwycił wszystko: nasz pierwszy taniec na tarasie, gdy słońce zachodzi za nami, toasty szampanem, który prawdopodobnie kosztuje więcej niż rata za samochód większości ludzi, kolację przy świecach z jedzeniem przygotowanym przez szefa kuchni, który zazwyczaj gotuje dla prawdziwych arystokratów. Każde zdjęcie jest idealne, magiczne, nie do podrobienia.

Podczas jedzenia deseru Thomas wyciąga telefon.

„Czy powinniśmy coś opublikować?” – pyta z uśmiechem, który mówi mi, że doskonale wie, jaki chaos zaraz wywołamy.

Myślę o mojej rodzinie, która pewnie właśnie kończy przyjęcie Cassie w ośrodku kultury. Pewnie jest z siebie całkiem zadowolona, ​​że ​​tak sprawnie udało im się przeprowadzić manipulację.

„Zróbmy to” – mówię.

Wybieramy najbardziej zapierające dech w piersiach zdjęcie – ja w sukience, Thomas w idealnym garniturze, a za nami rozciąga się bezkresny włoski krajobraz. Podpis brzmi po prostu:

Właśnie wzięliśmy ślub w wymarzonym miejscu. Czasami najlepsze zmiany są nieoczekiwane.

Następnie oznaczamy lokalizację willi i czekamy.

Reakcja jest natychmiastowa i błyskawiczna. Komentarze zaczynają napływać w ciągu kilku minut.

Co?
Gdzie jesteś?
Czy to prawda?
Jak cię na to stać?

Ten ostatni pojawia się wielokrotnie u różnych członków rodziny, którzy wyraźnie nie potrafią pojąć, jak ich zmagający się z trudnościami krewny zdołał stworzyć coś, co wygląda, jakby należało do magazynu.

Nie odpowiadam na żadne z nich. Zamiast tego publikuję kolejne zdjęcia: willi, ogrodów, szampana, zachodu słońca. Każde kolejne jest bardziej nierealne od poprzedniego.

Mój telefon zaczyna dzwonić. Najpierw mama, potem Cassie, a potem praktycznie wszyscy krewni, którzy mają mój numer. Pozwalam im wszystkim włączyć pocztę głosową. To moja noc poślubna i nie zamierzam jej spędzać tłumacząc się ludziom, którzy przedkładają manipulację mojej siostry nad moje szczęście.

Thomas i ja tańczymy na tarasie pod włoskimi gwiazdami. I po raz pierwszy odkąd zaczął się ten cały bałagan, czuję, że jestem dokładnie tam, gdzie powinnam być.

Ale wiem, że jutro nastąpią objawienia, które zmienią wszystko na zawsze.

Następnego ranka budzę się w najpiękniejszej sypialni, jaką kiedykolwiek widziałam. Promienie słońca wpadają przez okna z widokiem na winnice. Thomas już nie śpi, z kawą w dłoni, przegląda telefon z miną, której nie potrafię do końca odczytać.

„Jak źle jest?” – pytam, mając na myśli to, co uważam za chaos w mediach społecznościowych.

„Zobacz sam” – powiedział, podając mi telefon.

Sześćdziesiąt siedem nieodebranych połączeń. Osiemdziesiąt dziewięć SMS-ów. Czterdzieści dwa powiadomienia na Facebooku. Zabawne, jak z dnia na dzień stałem się najpopularniejszą osobą w Chicago. To chyba moja olśniewająca osobowość w końcu zabłysnęła.

Przeglądam wiadomości, obserwując, jak ton mojej rodziny zmienia się od zdezorientowanego przez roszczeniowy, aż do wręcz gniewnego. Wiadomości mamy zaczynają się od: „Kochanie, zadzwoń do mnie natychmiast”, a potem eskalują do: „To wyjątkowo samolubne zachowanie”. Cassie pisze: „Próbujesz przyćmić mój dzień ślubu”. Mój wujek Mike, który nigdy do mnie nie pisze, pisze wielokrotnie: „Kto za to zapłacił?” .

Ale najbardziej wymowne wiadomości pochodzą od krewnych, z którymi prawie nie rozmawiam. Nagle wszyscy chcą wiedzieć o rodzinie mojego nowego męża i czy planujemy zostać we Włoszech. Podtekst jest jasny. Czują pieniądze i chcą szczegółów.

Thomas pokazuje mi swój telefon.

„Ktoś odkrył, kim jestem” – mówi.

Wyszukanie w internecie hasła „Thomas Reed Tuscany Villa” prowadzi do artykułów o Reed Industries, rodzinnej firmie jego ojca, założonej przez jego dziadka, wartej obecnie setki milionów. Thomas jest wymieniony jako ich następca, a jego majątek osobisty przyprawia mnie o zawrót głowy.

„Jak to możliwe, że nikt o tym nie wiedział?” – pytam.

„Bo nigdy nie chciałem być ‘Thomasem Reedem, bogaczem’. Chciałem być Thomasem Reedem, facetem, w którym się zakochałaś. Ale nasz sekret na pewno już wyszedł na jaw”.

Dzwoni telefon w willi, a Maria odbiera coraz częściej. Wielu dziennikarzy prosi o wywiady, mówi nam przy śniadaniu. A ktoś z magazynu „Chicago Social” chce zorganizować sesję zdjęciową.

Prawie się dławię kawą. „Chicago Social” to czasopismo, które moja rodzina czyta z religijną skrupulatnością, ciągle komentując, kto kogo poślubił i w co się ubrał na imprezach charytatywnych. Nigdy wcześniej nie zwracali na mnie uwagi, ale najwyraźniej ślub z multimilionerem we Włoszech zmienia sytuację.

Po południu historię podchwyciły lokalne wiadomości.

„Bajkowy ślub mieszkanki Chicago w ostatniej chwili we Włoszech” – głosi jeden z nagłówków.

Zdjęcia z naszej ceremonii są wszędzie, udostępniane i re-udostępniane tysiące razy. Mój telefon wibruje od próśb o dodanie do znajomych od osób, z którymi chodziłam do liceum, ale z którymi od tamtej pory nie rozmawiałam. Wszyscy chcą mi pogratulować, zaprzyjaźnić się ze mną, zbliżyć się do mojego, najwyraźniej bardzo bogatego, nowego męża.

Ale telefony, które są dla mnie najważniejsze – od mojej najbliższej rodziny – przestały dzwonić. Podejrzewam, że się przegrupowują i starannie planują kolejny krok.

Spędzamy we Włoszech kolejne trzy dni, każdy z nich przypomina sen, z którego boję się obudzić. Thomas pokazuje mi strony samego siebie, o istnieniu których nie miałam pojęcia. Mówi płynnie po włosku z personelem, zna się na winach w sposób sugerujący gruntowną edukację i dba o każdy szczegół naszego długiego pobytu z nonszalancką kompetencją osoby przyzwyczajonej do luksusu.

„Dlaczego mi nigdy nie powiedziałeś?” – pytam w ogrodach willi.

„Bo widziałem, co pieniądze robią z ludźmi” – mówi. „Każdy zostaje aktorem. Każdy czegoś chce. Musiałem wiedzieć, że mnie kochasz, kiedy myślałeś, że jestem zwykłym facetem”.

Ostatniego dnia Thomas proponuje, żebyśmy przedłużyli nasz miesiąc miodowy.

„Moglibyśmy zobaczyć Rzym, może spędzić tydzień na Wybrzeżu Amalfi.”

Swobodny sposób, w jaki to mówi, jakby tygodniowe włoskie wakacje były decyzją podjętą pod wpływem impulsu, przypomina mi, jak bardzo moje życie zmieniło się w ciągu dziewięćdziesięciu sześciu godzin.

„Muszę wrócić do pracy” – mówię, choć sama myśl o powrocie do mojego boksu po tym wszystkim wydaje się surrealistyczna.

„Właściwie” – mówi ostrożnie Thomas – „możesz wziąć trochę wolnego. Wszystko będzie inne, kiedy wrócimy do domu”.

Ma rację.

Podróż samolotem z powrotem do Chicago upływa na przeglądaniu setek wiadomości, e-maili i poczty głosowej. Szef dzwonił do mnie trzy razy, nie po to, żeby zapytać, gdzie jestem, ale żeby omówić moje „zmienione okoliczności”. Sąsiedzi odzywali się, nagle przyjaźniejsi po latach uprzejmych skinień głową. Zadzwonił nawet mój gospodarz, prawdopodobnie zastanawiając się, czy wyprowadzę się ze skromnego mieszkania do czegoś bardziej odpowiadającego mojemu nowemu statusowi.

Najbardziej wymowne wiadomości pochodzą od członków rodziny, którzy milczeli odkąd nasze zdjęcia ślubne stały się viralem. Wiadomość od Cassie dociera do nas, gdy lądujemy.

Musimy porozmawiać o tym, co zrobiłeś tej rodzinie.

Co zrobiłem?

Przeczytałem to Thomasowi, który się roześmiał.

„Ona jest zła, że ​​się ożeniłeś” – mówi.

„Jest zła, że ​​ją przyćmiłam” – uświadamiam sobie. W jej mniemaniu skradłam jej sławę, organizując lepszy ślub. Nieważne, że to ona pierwsza ukradła mi randkę. Ale to coś głębszego i wiem to. Przez dwadzieścia osiem lat byłam tą siostrą, która się zmagała, która potrzebowała pomocy, która sprawiała, że ​​wszyscy inni wydawali się w porównaniu z nią spełnieni.

Ta dynamika właśnie uległa trwałej zmianie.

Przy odbiorze bagażu dostrzegam coś, co mrozi mi krew w żyłach – moją mamę i Cassie czekające przy wyjściu, z mimiką łączącą wymuszone uśmiechy z ledwo powstrzymywaną furią. Przyjechały na lotnisko, żeby nas przechwycić.

Nic tak nie mówi, że za tobą tęsknimy , jak stara, dobra zasadzka na lotnisku. Naprawdę bardzo wzruszające.

„Skąd wiedzieli o naszym locie?” szepczę do Thomasa.

Z ponurą miną zerka na telefon. „Media społecznościowe. Ktoś napisał, że nas zauważył na lotnisku w Mediolanie”.

Nasza bajka wkrótce zderzy się z rzeczywistością i coś mi mówi, że ta konfrontacja będzie o wiele brzydsza, niż mogłabym sobie wyobrazić.

„Leah!” – głos mamy niesie się po hali odbioru bagażu z wymuszoną radością, która nikogo nie zwiedzie. Ona i Cassie zbliżają się niczym wilki w markowych ubraniach, z promiennymi, drapieżnymi uśmiechami.

„Jakie to dla nas zaskoczenie, że tu jesteście” – mówi, jakby nie śledzili każdego naszego ruchu w mediach społecznościowych przez ostatni tydzień.

Cassie odsuwa się nieco, a jej wzrok wpatruje się w Thomasa z nowym zainteresowaniem. Najwyraźniej zrobiła rozeznanie. Sposób, w jaki na niego teraz patrzy, zupełnie różni się od uprzejmego braku zainteresowania, jaki okazywała, zanim dowiedziała się o bogactwie jego rodziny.

Niesamowite, jak Thomas nagle stał się bardziej atrakcyjny. Bogactwo to podobno najlepszy sposób na poprawę wyglądu.

„Dziewczyny, to takie ekscytujące” – zachwyca się mama, obejmując mnie z teatralnym ciepłem. „Mamy tyle do nadrobienia”.

Thomas uprzejmie wyciąga rękę, ale widzę napięcie w jego ramionach. Po raz pierwszy ma do czynienia z dynamiką mojej rodziny jako Reed, a nie tylko jako mój chłopak, a różnica w ich zachowaniu jest rażąca.

„Thomas, ledwo cię poznaliśmy” – mówi Cassie słodkim jak miód głosem. „Powinniśmy to naprawić. Może kolacja w ten weekend?”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Ciasto Michałek z Przepisu Mamy

Biszkopt: Białka oddziel od żółtek i ubij na sztywną pianę z szczyptą soli. Dodaj cukier i miksuj, aż masa stanie ...

Moja teściowa podzieliła się ze mną przepisem na cudowny środek czyszczący DIY do tłustych szafek i blatów, który naprawdę odmienił moje życie!

Kroki przygotowania cudownego środka czyszczącego: Wymieszaj 1 szklankę białego octu z 1 szklanką ciepłej wody w butelce ze spryskiwaczem. Kwasowość ...

Ciasto w 5 minut – będziesz robić to ciasto każdego dnia! Szybki i łatwy przepis

3 łyżki mleka 3 łyżki oleju roślinnego kilka kropli ekstraktu waniliowego Opcjonalne dodatki: cukier puder, bita śmietana, jagody Instrukcje: Zobacz ...

Najsilniejszy napój spalający tłuszcz, który szybko redukuje tłuszcz na brzuchu

Instrukcje: Pokrój cytryny i imbir: Pokrój cytryny i imbir w cienkie plasterki. Zagotuj wodę: Zagotuj garnek wody. Dodaj składniki: Wyłącz ...

Leave a Comment