W noc poprzedzającą moje urodziny mój zmarły ojciec nagle ukazał się we śnie i powiedział: „Nie zakładaj zielonej sukienki, którą dał ci mąż!”. Kiedy krawcowa przyniosła sukienkę, zamarłam, uświadamiając sobie, że sukienka była dokładnie taka zielona, ​​jak we śnie – a to był dopiero początek wszystkiego. – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

W noc poprzedzającą moje urodziny mój zmarły ojciec nagle ukazał się we śnie i powiedział: „Nie zakładaj zielonej sukienki, którą dał ci mąż!”. Kiedy krawcowa przyniosła sukienkę, zamarłam, uświadamiając sobie, że sukienka była dokładnie taka zielona, ​​jak we śnie – a to był dopiero początek wszystkiego.

Dzień przed moimi pięćdziesiątymi urodzinami mój zmarły ojciec ukazał mi się we śnie i powiedział: „Nie zakładaj sukienki, którą dostałaś od męża”.

Obudziłem się zlany zimnym potem.

To była prawda. Mój mąż niedawno kupił mi sukienkę i kiedy krawcowa ją przyniosła, rozcięłam podszewkę i zamarłam z przerażenia.

Olivia Sutton, znana wszystkim jako Liv, obudziła się z głośnym jękiem, jakby została gwałtownie wyrzucona z ciemnej wody na powierzchnię. Serce waliło jej tak mocno, że myślała, iż zaraz wyskoczy z piersi. Zachłysnęła się powietrzem, czując, jak wilgotna bawełna koszuli nocnej przykleja się do jej pleców, przesiąknięta potem.

Jej dłoń szukała włącznika lampy. Pokój zalało miękkie, ciepłe światło.

Obok niej, po swojej stronie łóżka king-size, spał spokojnie Marcus „Mark” Sutton. Leżał na boku, odwrócony do ściany i nawet nie drgnął, gdy się nagle obudziła.

Liv słuchała jego równego oddechu, próbując się uspokoić, lecz w środku drżała.

Sen. To był tylko sen.

Ale dlaczego było to tak przerażające?

Ostrożnie wyślizgnęła się z łóżka, starając się nie obudzić męża, i na chwiejnych nogach poszła do kuchni. Ręce jej drżały, gdy nalewała wodę do szklanki. Wypiła kilka łyków, ale gula w gardle nie ustępowała.

Opadła na krzesło przy stole, schowała twarz w dłoniach i zamknęła oczy — tylko po to, by zaraz je otworzyć.

Wizja ze snu natychmiast powróciła.

To był jej ojciec. Jej tatuś. Mężczyzna, który zmarł na zawał serca trzy lata temu.

Stał w drzwiach ich głównej sypialni dokładnie tak, jak go zapamiętała, w swoim ulubionym szarym swetrze – tym, który wydziergała mu na sześćdziesiąte urodziny. Twarz miał poważną, wręcz surową, a oczy wpatrywały się w nią z przenikliwym niepokojem.

„Liv” powiedział cicho.

Ale jego głos brzmiał tak wyraźnie, jakby naprawdę tam stał.

„Nie zakładaj sukienki od męża. Słyszysz? Nie zakładaj tej sukienki.”

Powtórzył te słowa trzy razy, nie odrywając od niej wzroku, a potem powoli rozpłynął się w ciemności, jakby nigdy tam nie był.

Liv obudziła się z krzykiem, który utknął jej w gardle i nigdy nie zdołała go z siebie wydobyć.

Pocierała skronie, próbując wygnać z głowy niepokojący obraz.

Co za bzdura, powiedziała sobie. To tylko sen. Zwykły koszmar przed ekscytującym dniem.

Jutro obchodziła pięćdziesiąte urodziny. Jej córka Nicole miała być obecna z rodziną. Zgromadzą się też przyjaciele. Zarezerwowano już stolik w Magnolia Grill.

Oczywiście, że była zdenerwowana. Dlatego śniły jej się te wszystkie głupoty.

Ale dlaczego z sukienką?

Liv wzdrygnęła się i mocniej ścisnęła szklankę.

Sukienka.

Dwa tygodnie temu Mark uroczyście wręczył jej duże pudełko przewiązane satynową wstążką. W środku znajdowała się przepiękna suknia wieczorowa w głębokim szmaragdowym odcieniu – jej ulubionym. Materiał był wyjątkowy, mienił się w świetle, a krój podkreślał jej figurę, pozostając jednocześnie elegancki i skromny.

„To na twoją uroczystość” – powiedział Mark z uśmiechem. „Zamówiłem to u krawcowej, którą poleciła Nikki. Chyba u pani Evelyn Reed. Powiedziała, że ​​weźmie wszystkie twoje wymiary. Chcę, żebyś była najpiękniejszą kobietą w pięćdziesiątkę”.

Liv była wzruszona do łez. Mark nigdy nie był szczególnie romantycznym mężczyzną, zawsze praktyczny i zrównoważony. Przez dwadzieścia lat małżeństwa przyzwyczaiła się do tego, że jego dary są użyteczne i przemyślane, ale pozbawione polotu.

A teraz – tyle uwagi, tyle troski.

Chociaż było coś dziwnego w jego naleganiu.

„Musisz koniecznie założyć tę sukienkę” – powtórzył kilka razy. „Chcę, żeby wszyscy zobaczyli, jaką mam piękną żonę. Żadna inna sukienka nie będzie pasować, rozumiesz? To wyjątkowy dzień”.

Wtedy żartowała.

„Oczywiście, że założę. Jak mogłabym nie założyć takiego prezentu?”

Ale coś w jego głosie, w sposobie, w jaki na nią patrzył, gdy mówił o sukience, sprawiło, że poczuła lekki dyskomfort.

Jednak natychmiast odrzuciła to uczucie.

Mark po prostu chce, żeby wszystko było idealne. Dlatego się denerwuje, powtarzała sobie.

Liv wstała od stołu i podeszła do okna. Przedświtowa ciemność wciąż kładła się na szybie. Tylko niebo na wschodzie zaczynało się rozjaśniać. Zegar na kuchence mikrofalowej wskazywał 5:00 rano.

Miała jeszcze godzinę do budzika, ale wiedziała, że ​​nie uda jej się zasnąć. Obraz ojca nie chciał opuścić jej głowy.

Pamiętała go za życia – troskliwego, mądrego, zawsze wyczuwającego, kiedy coś z nią nie tak. Nawet gdy była już grubo po trzydziestce, traktował ją jak małą dziewczynkę, która potrzebuje opieki.

„Mark to dobry facet” – powiedział jej ojciec po ślubie. „Jest niezawodny. Ale, Liv, zawsze słuchaj głosu serca. Jeśli coś jest nie tak, jeśli w środku dręczy cię niepokój, nie ignoruj ​​go. Kobieca intuicja rzadko się myli”.

Czy to była intuicja? Czy po prostu nerwy i zmęczenie?

Ostatnie kilka miesięcy było ciężkie. Praca, niekończące się obowiązki domowe, przygotowania do urodzin. Poza tym Nikki dzwoniła prawie codziennie, omawiając szczegóły przyjęcia i obsesyjnie myśląc o każdej rzeczy.

Liv wróciła do sypialni. Mark wciąż spał, nie poruszył się ani o cal. Spojrzała na jego twarz w półmroku – znajome rysy, siwe skronie, zmarszczki w kącikach oczu.

Dwadzieścia lat razem. Dwie dekady życia, radości i trudności, które pokonali ramię w ramię.

Jak mogła podejrzewać go o coś złego z powodu głupiego snu?

Położyła się z powrotem, nakryła się kołdrą i uspokoiła oddech. Liczyła oddechy, próbując się zrelaksować, ale sen nie nadchodził.

W uszach dźwięczał jej natarczywy i niespokojny głos ojca.

Nie zakładaj sukienki od męża.

Kiedy w końcu zadzwonił budzik, Liv już dawno nie spała. Leżała wpatrzona w sufit, wciąż przeżuwając w głowie te same myśli.

Mark przeciągnął się, ziewnął i zwrócił się do niej.

„Dzień dobry, solenizantko” – mruknął sennie, całując ją w policzek. „Jak ci się spało?”

„Dobrze” – skłamała, wymuszając uśmiech. „Trochę się denerwuję, oczywiście”.

„No, daj spokój”. Mark usiadł i potarł twarz. „Wszystko będzie idealnie. Wiesz, jaka Nikki jest wspaniała. Pomyślała o każdym szczególe. A ty w tej sukience? Będziesz po prostu królową wieczoru”.

Znów ta sukienka.

Liv poczuła, jak coś ściska ją w żołądku.

„Mark, może jednak założę ten niebieski” – powiedziała ostrożnie. „Pamiętasz, ten, który razem wybraliśmy w zeszłym roku? Też mi pasuje”.

Mark zamarł, po czym odwrócił się do niej, a ona dostrzegła błysk w jego oczach – irytację. A może sobie to wyobraziła?

„Liv, umówiliśmy się” – powiedział nagle stanowczym tonem. „Zamówiłem tę sukienkę specjalnie na twoje pięćdziesiąte urodziny. Nawiasem mówiąc, wydałem na nią niezłe pieniądze. Pani Reed ciężko pracowała, przerabiając ją specjalnie dla ciebie. Próbujesz mnie urazić?”

„Nie, oczywiście, że nie” – odpowiedziała szybko, czując się winna. „Po prostu myślałam…”

„Zapomnij. Założysz tę sukienkę. Oczywiście, że tak.”

Zawahała się, ale skinęła głową.

„Oczywiście” – mruknęła. „Założę twoją sukienkę”.

Mark skinął głową, a jego twarz natychmiast złagodniała.

„To moja dziewczyna. Zobaczysz, wszyscy będą zachwyceni.”

Wstał z łóżka i poszedł do łazienki, zostawiając Liv siedzącą tam, trzymającą się za kolana.

Co jest ze mną nie tak? Dlaczego tak reaguję na prostą prośbę męża?

Miał rację. Wydał pieniądze, próbował zrobić dla niej coś miłego, a ona teraz jest kapryśna z powodu marzenia.

Zmusiła się, żeby wstać i pójść do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Włączyła czajnik elektryczny, wyjęła jajka na omlet i pokroiła chleb. Znajome ruchy lekko ją uspokoiły, odrywając od natrętnych myśli.

Mark wyszedł spod prysznica, już ubrany, z starannie uczesanymi włosami i pachnący wodą kolońską.

„Wpadam dziś na chwilę do biura” – powiedział, nalewając sobie kawy. „Muszę podpisać kilka dokumentów. Wrócę przed lunchem. Co porabiasz?”

„Po prostu siedzę w domu” – odpowiedziała Liv, mieszając omlet na patelni. „Zadzwonię do Nikki, a potem muszę się szykować. A tak przy okazji, pani Reed obiecała podrzucić sukienkę dzisiaj po ostatnich poprawkach”.

„Idealnie”. Mark usiadł przy stole i wziął widelec. „Więc spróbujesz dziś wieczorem, a jutro wszystko będzie idealne”.

Śniadanie jedli głównie w milczeniu. Mark przeglądał wiadomości na telefonie, od czasu do czasu coś komentując. Liv kiwała głową odruchowo, ale jego słowa przelatywały jej koło nosa.

Obserwowała go, próbując dostrzec coś podejrzanego, jakiś znak, że jej niepokój jest uzasadniony. Ale widziała tylko znajomego Marka – może trochę zmęczonego, zaabsorbowanego pracą, ale generalnie spokojnego.

Po śniadaniu ubrał się i wyszedł. Liv odprowadziła go do drzwi, otrzymała rutynowego całusa i została sama w pustym domu.

Cisza była ogłuszająca.

Przechodziła przez pokoje, prostując zasłony, ścierając nieistniejący kurz, ale jej ruchy były automatyczne. Jedna myśl krążyła jej po głowie.

Sukienka. Ostrzeżenie taty.

Zadzwonił telefon i podskoczyła. Na ekranie pojawiło się imię krawcowej.

„Pani Sutton, dzień dobry. Tu Evelyn Reed” – odezwała się kobieta przyjemnym głosem. „Właśnie idę w pani stronę. Suknia jest gotowa. Czy to odpowiedni moment?”

„Tak, tak, oczywiście.” Liv zerknęła na zegarek. „Chodź.”

„Wspaniale. Będę za pół godziny.”

Liv rozłączyła się i usiadła na sofie.

Suknia była już gotowa. Ta sama, przed którą ostrzegał ją ojciec we śnie.

I co by zrobiła? Powiedziałaby krawcowej, że zmieniła zdanie? Wyrzuciłaby prezent męża?

Na jakiej podstawie?

Wstała i zaczęła chodzić po salonie, obejmując się. Potrzebowała czegoś, co mogłoby ją rozproszyć, zmienić temat. Chwyciła telefon i wybrała numer córki.

„Mamo! Hej!” Głos Nikki brzmiał radośnie. „Jak się czujesz? Trochę się denerwujesz?”

„Trochę” – przyznała Liv, starając się brzmieć energicznie. „Czy wszystko gotowe w Magnolia Grill?”

„Mamo, mówiłam ci już setki razy – wszystko jest super. Stół nakryty, tort zamówiony, zespół potwierdzony. Musisz tylko przyjść i przyjąć gratulacje”.

„A tak w ogóle, przymierzałaś tę sukienkę?” – zapytała Nikki.

„Jeszcze nie. Przyniesie to dzisiaj.”

„Och, nie mogę się doczekać! Tata się tym zachwycał. Mówił, że jest oszałamiający. A tak przy okazji, mały Mikey jest strasznie podekscytowany. Powiedział wszystkim w przedszkolu, że jego babcia urządza wielką imprezę”.

Liv się uśmiechnęła, wyobrażając sobie swojego czteroletniego wnuka, który nieprzerwanie paplał.

„Powiedz mu, że babcia nie może się doczekać, żeby go zobaczyć” – powiedziała.

Rozmawiali jeszcze chwilę o drobnostkach, a potem Nikki pożegnała się, mówiąc, że jest zajęta ostatnimi przygotowaniami.

Liv odłożyła słuchawkę i znów została sama ze sobą.

Dzwonek do drzwi zadzwonił dokładnie trzydzieści minut później.

Pani Evelyn Reed stała na ganku, trzymając w rękach dużą torbę na ubrania i uśmiechając się.

„Dzień dobry, pani Sutton. Przyniosłam pani piękną suknię” – powiedziała. „Podwinęłam dół, tak jak pani prosiła, i poprawiłam zaszewki. Myślę, że teraz leży idealnie”.

„Dziękuję bardzo. Proszę wejść” – odpowiedziała Liv.

Zaprowadziła ją do sypialni. Krawcowa ostrożnie wyjęła sukienkę z torby, a Liv znów ją podziwiała.

Była naprawdę piękna. Materiał delikatnie mienił się. Szmaragdowy odcień był bogaty i wyrafinowany. Krój podkreślał talię, ukrywając niewielki brzuszek. Rękawy trzy czwarte zakrywały ramiona. Profesjonalna robota – bez dwóch zdań.

„Proszę, przymierz” – poprosiła pani Reed. „Sprawdzę, czy wszystko jest w porządku”.

Liv skinęła głową i stanęła za parawanem. Zdjęła codzienne ubranie i włożyła sukienkę. Suwak zapiął się bez problemu. Materiał przylegał do jej ciała, nie krępując ruchów.

Wyszła i stanęła przed lustrem.

„Och!” – wykrzyknęła krawcowa, klaszcząc w dłonie. „Jak cudownie na tobie leży. Spójrz na tę talię, na tę postawę. Będziesz gwiazdą imprezy, serio”.

Liv spojrzała na swoje odbicie i zobaczyła elegancką kobietę w luksusowej sukni. Tak, pasowała do niej. Tak, wyglądała wspaniale.

Dlaczego więc nadal dręczyło ją uporczywe poczucie strachu?

Przesunęła dłonią po materiale, po rąbku, po talii. Wszystko wydawało się normalne. Co mogło być nie tak z tą sukienką?

„Podszewka jest z naturalnego jedwabiu” – wyjaśniła pani Reed, wskazując na szczegóły. „Twój mąż nalegał, żeby wszystko było wykonane z najlepszych materiałów. A tak przy okazji, poprosił o ukryte kieszenie w bocznych szwach, na wypadek gdybyś chciała schować tam telefon albo chusteczkę”.

Liv skinęła głową, słuchając tylko ułamkiem sekundy. Wciąż próbowała zrozumieć, co się dzieje, ale nic nie znalazła.

Może po prostu za bardzo się martwiła.

„Myślę, że wszystko jest w porządku” – podsumowała krawcowa. „Jeśli nie ma pani żadnych pytań, powinnam lecieć. Czeka na mnie jeszcze jedna klientka”.

„Tak. Bardzo dziękuję za twoją pracę” – odpowiedziała uprzejmie Liv.

Zdjęła sukienkę, przebrała się z powrotem i odprowadziła panią Reed do drzwi. Pozostawiona sama sobie, powiesiła sukienkę na wyściełanym wieszaku w szafie i stała przez długi czas, wpatrując się w nią.

Piękne. Drogie. Uszyte z miłością i dbałością.

Albo i nie.

Nie zakładaj sukienki od męża.

Głos ojca znów zabrzmiał jej w głowie i Liv zdała sobie sprawę, że nie może po prostu zapomnieć o tym śnie. Było w nim coś tak naglącego, tak realnego, że po prostu nie mogła tego zignorować.

Zamknęła szafę, odsunęła się i usiadła na łóżku.

Musiała zdecydować, co robić dalej.

Jutro była impreza.

I ta przeklęta sukienka.

Mark wrócił do domu na lunch, zgodnie z obietnicą. Liv usłyszała trzask drzwi wejściowych, usłyszała, jak wchodzi do przedpokoju, zdejmując buty. Siedziała w kuchni z kubkiem zimnej herbaty i wzdrygnęła się na dźwięk jego kroków.

„No i co, sukienka dotarła?” – zawołał z holu.

„Tak. Wszystko w porządku” – odpowiedziała, starając się, żeby jej głos brzmiał spokojnie.

Mark wszedł do kuchni, pocałował ją w czubek głowy i usiadł naprzeciwko niej.

„Przymierzałaś?”

„Mhm. Pani Reed powiedziała, że ​​pasuje idealnie.”

„Wspaniale” – powiedział, kiwając głową z zadowoleniem. „Jutro będziesz olśniewająca. Słuchaj, muszę dziś wieczorem wpaść do mojego przyjaciela Kevina. Podrzuci trochę dokumentów do transakcji. Pewnie za jakieś trzy godziny. Nie masz nic przeciwko?”

„Nie, oczywiście, że nie” – powiedziała Liv, wzruszając ramionami. „Proszę bardzo”.

Mark zjadł lunch, obejrzał trochę telewizji, po czym ubrał się i wyszedł.

Liv odprowadziła go do drzwi, a gdy zamek zatrzasnął się za nim, zostawiając ją samą, poczuła dziwną ulgę, jakby w końcu mogła odetchnąć.

Weszła do sypialni i otworzyła szafę. Sukienka wisiała na wieszaku, spokojna i piękna.

Liv wyciągnęła rękę i przesunęła palcami po materiale. Co mogło być z nim nie tak? Może powinna po prostu przyjrzeć mu się bliżej.

Ale czego właściwie szukała?

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Sernik z mlekiem skondensowanym 😊

Sernik z mlekiem skondensowanym 😊 Składniki: 1 kg sera z wiaderka 6 jajek 2 opakowania budyniu śmietankowego (bez cukru) 1 ...

Strucla makowa Babci

Przepis mam od Babci, która jest mistrzynią tego wypieku. Zdradziła mi sekret, jak to robi, że jej makowce nigdy nie ...

Domowy Chleb Bez Konserwantów: Jak Piec Idealny Bochenek Dwa Razy w Tygodniu

Wprowadzenie Coraz więcej osób decyduje się na pieczenie chleba w domu. Dlaczego? Świeży, domowy chleb to nie tylko niesamowity smak, ...

7 Wczesnych Objawów Cukrzycy: Jak Rozpoznać Chorobę Zanim Będzie Za Późno

Wprowadzenie: Cukrzyca to jedno z dostępnych metabolicznych, które obsługują ludzi na całym świecie. Wczesne wykrycie choroby może nastąpić, gdy następuje ...

Leave a Comment