Rodzina zostawiła mnie na ostrym dyżurze, kłócąc się o rachunek. Kiedy moje serce przestało bić po raz trzeci, wyszli na kolację. Wtedy okna zatrzęsły się od ryku łopat wirnika, a mała plastikowa bransoletka na moim nadgarstku, ta z maleńką, wyblakłą flagą amerykańską nadrukowaną obok kodu kreskowego, zadrżała o metalową poręcz łóżka.
Na ścianie wisiał płaski telewizor, na którym wyświetlano mecz baseballowy z gigantyczną flagą powiewającą nad środkowym boiskiem, magnesem z gwiazdami i paskami na minilodówce pielęgniarek i laminowaną tabliczką o dopłatach przyklejoną pod spodem. W Ameryce flagi umieszczamy na wszystkim, nawet na dokumentach, które decydują o kosztach utrzymania pacjenta przy życiu.
Pielęgniarki podbiegły do okien. Ktoś zapytał: „Czy to ewakuacja medyczna?”. Ktoś inny odparł: „Niemożliwe, to logo…”.
Volkov Pharmaceuticals. Firma mojej żony.
Nazywam się James Rivera i po raz trzeci moje serce przestało bić, gdy moi rodzice kłócili się na dole o sałatkę Cobb za 8,50 dolara, w tym samym czasie moja miliarderka wysyłała helikopter na dach szpitala.
Ale żeby zrozumieć, dlaczego ten dźwięk znaczył dla mnie wszystko, musicie wiedzieć, jak w ogóle znalazłem się na tych noszach.
Trzy tygodnie wcześniej czułem się dobrze. Lepiej niż dobrze. Trzydziestodwuletni maratończyk, facet, który pokonywał kilometry na promenadzie w Santa Monica pod niebem tak błękitnym, że wyglądało sztucznie. W niedziele przygotowywałem kurczaka z brokułami, piłem cold brew zamiast coli i rozciągałem się każdego wieczoru, podczas gdy Sinatra leciał z głośnika Bluetooth, a maleńka chorągiewka, którą właściciel mieszkania włożył do doniczkowej rośliny, stała oparta o okno.
Moja żona Elena żartowała, że jestem irytująco zdyscyplinowany. „Przeżyjesz nas wszystkich” – mawiała, obejmując mnie w talii, podczas gdy ważyłem brązowy ryż na kuchennej wadze.
„Ktoś musi zostać i dręczyć cię pytaniami o poziom witaminy D” – odpowiadałem.
Ironia tego, co wydarzyło się później, byłaby śmieszna, gdyby nie to, że niemal mnie zabiło.
Wycięcie wyrostka robaczkowego miało być rutynowe. Laparoskopowe. Na wskroś. Dr Lisa Keating siedziała naprzeciwko mnie w swoim gabinecie, przeglądając slajdy na iPadzie. „Trzy małe nacięcia” – powiedziała. „Wrócisz do domu tego samego dnia. Za dwa tygodnie znowu będziesz biegać”.
Elena była w Genewie, finalizując przejęcie firmy biotechnologicznej. Volkov Pharmaceuticals – jej oczko w głowie, jej dziecko, które pracowało sto godzin tygodniowo przez dekadę – rozszerzało działalność o terapię genową, a ona spędzała szesnaście godzin dziennie w salach konferencyjnych ze szwajcarskimi regulatorami i prawnikami, którzy pobierali za godzinę więcej, niż ja kiedyś zarabiałem tygodniowo.
Kiedy zadzwoniłem, żeby opowiedzieć jej o operacji, zamilkła.
„Wrócę samolotem” – powiedziała. „Mogę zawrócić samolotem za sześć godzin”.
„To zapalenie wyrostka robaczkowego” – powiedziałem ze śmiechem. „Nie operacja serca. Nic mi nie będzie”.
pauza. „Jesteś pewien?”
„Pozytywnie. Zostań. Dokończ transakcję”. Spojrzałem na małą plastikową kartę ubezpieczeniową w portfelu, tę z miniaturowym znakiem wodnym w kształcie flagi i zdecydowanie za dużą liczbą cyfr. „Rodzice mnie zawiozą”.
To był mój pierwszy błąd.
Dorastałem w dwupokojowym domu w Dolinie, z patriotycznymi magnesami na lodówkę i tatą, który mówił o amerykańskim śnie jak o programie lojalnościowym. Pracuj ciężko, płać rachunki, nie proś o pomoc. Moja mama potrafiła wyrecytować nasz harmonogram udziału własnego, maksymalnej kwoty dopłaty i dopłat szybciej niż nasze urodziny.
„Lekarze zawsze zawyżają rachunki” – mawiała, machając rachunkiem jak flagą. „Musisz ich pilnować, bo inaczej oskubią cię na śmierć”.
Myślałam, że przesadza. Myślałam, mimo wszystko, że pojawią się, kiedy będzie trzeba.
Rano w dniu operacji moja mama, Diana Rivera, spóźniła się czterdzieści minut, narzekając na korki na autostradzie 405 i cenę benzyny. Mój tata, Robert, został w samochodzie, aby wziąć udział w telekonferencji dotyczącej jakiejś transakcji na rynku nieruchomości w Scottsdale.
„Nic ci nie jest” – powiedziała mama, całując powietrze tuż obok mojego policzka, gdy pielęgniarka zakładała mi na nadgarstek tę cienką niebieską bransoletkę. Moje imię, data urodzenia, kod kreskowy i ta malutka chorągiewka. „Nie dramatyzuj, Jamie. To ambulatoryjna wizyta”.
„Gdzie jest tata?”
„Na parkingu. Ważny telefon. Przyjedzie, zanim cię wwiozą.”
Nie, nie zrobił tego.
Zawieźli mnie w stronę sali operacyjnej, podczas gdy telewizor w poczekalni pokazywał reklamę, w której golden retriever przed powiewającą flagą biegał w zwolnionym tempie przez zraszacze, a lektor mówił o niedrogim ubezpieczeniu. Moja bransoletka zapiszczała, uderzając w skaner, gdy przepychali mnie przez podwójne drzwi.
Gdybym wiedział, że ten mały kawałek plastiku zadecyduje o tym, ile moje życie jest warte dla mojej rodziny, pewnie bym go od razu zerwał.
Operacja przebiegła idealnie. Dr Keating usunął mi wyrostek robaczkowy o 7:15 rano w czwartek. O 9:30 byłam już na etapie pooperacyjnym, ospała, ale stabilna, żartując z sukni z odkrytymi plecami i prosząc o kostki lodu.
O godzinie 11:00 miałam gorączkę 39,7 stopnia.
O godzinie 14:00 z nacięć na moim brzuchu sączyła się ciecz, która miała nieprzyjemny zapach – słodki i zgniły, jak owoc zbyt długo pozostawiony na parapecie w lipcu.
O godzinie 18:00 nie czułem już rąk.
Infekcja rozprzestrzeniła się po mnie niczym pożar lasu w sierpniu. W jednej chwili wysyłałem Elenie głupie selfie z kaniulą tlenową w nosie. W następnej czułem, jakby moje ciało wypełniał mokry cement.
„Martwica powięzi” – powiedziała dr Keating kilka godzin później, blada w ostrym świetle jarzeniówek u stóp mojego łóżka. Obok niej stali dr Marcus Webb, szpitalny specjalista chorób zakaźnych z dwudziestotrzyletnim doświadczeniem, oraz dr Priya Chandra, chirurg specjalizująca się w powikłaniach septycznych.
To właśnie dr Webb wypowiedział zdanie, które krążyło mi po głowie przez wiele miesięcy.
„Mięsożerne bakterie. Musimy natychmiast operować.”
Była 23:47. Zameldowałem się niecałe szesnaście godzin wcześniej jako zdrowy trzydziestodwulatek, który biegał maratony i liczył makroelementy. Teraz trzech lekarzy rozważało ponowne nacięcie mnie przed wschodem słońca.
Moja mama siedziała na krześle dla gości, przewijając telefon. Jej zadbane paznokcie stukały o ekran.
„Kolejna operacja?” zapytała, nie podnosząc wzroku. „Ile to będzie kosztować?”
Doktor Chandra zamrugała, jakby się przesłyszała. „Pani Rivera, życie pani syna jest zagrożone. Zakażenie rozprzestrzenia się przez ścianę jamy brzusznej. Bez natychmiastowej interwencji…”
„Za pierwszym razem cię usłyszałam” – warknęła moja matka. „Pytam o koszty. Mamy plan z wysokim udziałem własnym. Pięć tysięcy dolarów udziału własnego, a mamy tylko trzy tysiące dwieście.”
Obserwowałem, jak mięsień na szczęce doktora Keatinga drgnął.
„O rozliczeniach możemy porozmawiać później” – powiedziała stanowczo. „Teraz…”
„Porozmawiamy o tym teraz” – wtrącił mój ojciec, w końcu odrywając wzrok od laptopa. Wciąż miał na sobie granatowy garnitur z pracy, poluzowany krawat i okulary do czytania na nosie. „Nie podpiszemy niczego, dopóki nie zobaczymy kosztorysu”.
Chciałem powiedzieć: „Poważnie?”, ale słowa zaginęły gdzieś między klatką piersiową a gardłem. Infekcja odebrała mi energię, siłę i czucie w lewej nodze. Palce bezużytecznie mrowiły w miejscu, gdzie leżały, blisko plastikowej bransoletki.
Przez dwadzieścia trzy minuty kłócili się z koordynatorem ds. rozliczeń w szpitalu, podczas gdy mój brzuch puchł jak balon, ciśnienie spadło ze 110/70 do 88/54, a moja skóra przybrała kolor starej gazety.
Moja bransoletka cicho piszczała za każdym razem, gdy pielęgniarka ją skanowała. Imię, data urodzenia, ubezpieczenie, zakres ochrony. Życie przetłumaczone na liczby.
W końcu cierpliwość doktora Webba się wyczerpała. Jego głos stał się zimny, profesjonalny w sposób, który nie zachęcał do kłótni.
„To nagły przypadek medyczny” – powiedział. „Powołuję się na ustawę o leczeniu ratunkowym i porodzie. Działamy niezależnie od zgody”.
Moi rodzice zagrozili, że zadzwonią do swojego prawnika. Potem podpisali.
Operacja trwała cztery godziny i osiemnaście minut. Usunęli szesnaście cali uszkodzonej tkanki ze ściany brzucha, wypełnili ranę gazą nasączoną lekiem i podali mi dożylnie trzy antybiotyki: wankomycynę, meropenem i linezolid. Słowa, które nic dla mnie nie znaczyły wtedy i nic nie znaczyły później.
Kiedy obudziłem się na OIOM-ie około 4:15 rano, w sąsiednim pokoju szumiał respirator, a monitory piszczały w powolnym, miarowym rytmie. Mój tata spał na fotelu dla odwiedzających z otwartymi ustami, cicho chrapał i gwizdał. Mamy nie było.
„Poszłam do domu, żeby się porządnie wyspać” – powiedziała mi pielęgniarka nocna – Rachel, według identyfikatora. „Powiedziała, że wróci po godzinach szczytu”.
Drugi dzień był gorszy.
Zakażenie przedostało się do mojego krwiobiegu. Sepsa.
Dr Webb wyjaśnił to tak, jakby rozmawiał z dziećmi, które przejrzały podręcznik do biologii ze szkoły średniej, ale nigdy go tak naprawdę nie przeczytały.
„Bakterie są w jego krwi” – powiedział, patrząc to na moich rodziców, to na monitor i z powrotem. „Jego narządy mają problemy. Nerki pracują na czterdzieści dwa procent. Enzymy wątrobowe są podwyższone. Rozpoczynamy agresywne leczenie, ale wymaga ścisłego monitorowania”.
Moja mama zmarszczyła brwi, patrząc na telefon. „Jak długo będzie na OIOM-ie?”
„Co najmniej tydzień” – powiedział dr Webb. „Możliwe, że dłużej, jeśli praca narządów się nie poprawi”.
„Tydzień?” Mój ojciec wstał, teraz już wściekły. „Mamy plany. Mamy być w Napa w ten weekend. Wycieczka z degustacją win. Mamy te rezerwacje od sześciu miesięcy.”
Doktor Webb tylko się na niego gapił. Cisza trwała tak długo, że słyszałem każdy sygnał, każdy cichy szum maszyn, które utrzymywały mnie przy życiu.
„Panie Rivera” – powiedział w końcu powoli. „Pani syn ma niewydolność wielonarządową. Czy rozumie pan, co to oznacza?”
„Rozumiem, że dramatyzujesz” – powiedział mój ojciec. „Jest młody, zdrowy, wróci do formy”.
„Proszę pana” – powiedział dr Webb głosem jak szkło. „Jego nerki odmawiają posłuszeństwa”.
„Więc daj mu lekarstwo.”
„Tak. Ale jeśli funkcja nerek spadnie poniżej dwudziestu procent, będziemy musieli rozpocząć dializę.”
Moja matka gwałtownie podniosła głowę. „Ile kosztuje dializa?”
Zamknąłem oczy. Maszyny mierzyły mi tętno, poziom tlenu i ciśnienie krwi. Bransoletka wbijała mi się w skórę.


Yo Make również polubił
PĄCZKI
8 OBJAWÓW RAKA PRZEŁYKU, KTÓRYCH NIGDY NIE NALEŻY IGNOROWAĆ
Co powinieneś wiedzieć, jeśli chrapiesz podczas snu
Stosuj ten produkt, jeśli chcesz pozbyć się tłuszczu z brzucha w ciągu kilku dni