„Twoje dzieci? To też dzieci Tylera. A Tyler zna swoje zobowiązania wobec tej rodziny”.
„Jakie zobowiązania? Chcesz, żebym po prostu oddał trzy czwarte miliona dolarów?”
„Chcemy, żebyś postąpił właściwie” – powiedział Lawrence. Jego głos był spokojny, co w jakiś sposób pogorszyło sytuację. „Wspieraliśmy was oboje od pierwszego dnia. Współpodpisaliśmy wasze pożyczki. Pomogliśmy wam opłacić rachunki za leczenie. Daliśmy Tylerowi pracę, gdy jego firma upadała. Jesteście nam winni”.
Pokój zaczął wirować. Usiadłem z powrotem, przyciskając dłoń do brzucha.
„Musicie wszyscy wyjść. Tyler i ja omówimy to prywatnie.”
„Nie ma o czym rozmawiać” – powiedziała Denise. Wyciągnęła rękę. „Daj mi bilet. Zajmę się jego odebraniem i odpowiednią dystrybucją środków”.
„Absolutnie nie.”
„Jessica” – odezwał się w końcu Tyler, a w jego głosie zabrzmiało ostrzeżenie, które już słyszałam. „Nie utrudniaj tego bardziej, niż to konieczne”.
„Nic nie utrudniam. Chronię przyszłość naszych dzieci”.
„Jesteś samolubna” – wtrąciła Brittany, wciąż nagrywając. „Spójrz na nią, mamo, zachowuje się, jakby była lepsza od nas, teraz, kiedy ma pieniądze”.
„Nigdy tego nie powiedziałem. Powiedziałem tylko, że te pieniądze są dla bliźniaków.”
Denise zrobiła kolejny krok naprzód.
„To teraz należy do rodziny. Wżeniłeś się w tę rodzinę, co oznacza, że wszystko, co masz, jest wspólne. Tak to działa.”
„Nic tak nie działa”. Spróbowałem wstać, ale nogi mi się ugięły. „To szaleństwo. Tyler, powiedz im, że to szaleństwo”.
W końcu na mnie spojrzał, a to, co zobaczyłem w jego oczach, zmroziło mi krew w żyłach.
„Po prostu daj im bilet, Jess. Szczegóły ustalimy później.”
„Nie. To dla przyszłości moich dzieci.”
Policzek spadł znienacka. Dłoń Tylera trafiła mnie w policzek z taką siłą, że zobaczyłam gwiazdy. Zachwiałam się do tyłu, próbując się złapać, ale ciążowy brzuch wytrącił mnie z równowagi. Krawędź stolika kawowego trafiła mnie prosto w brzuch i nagle poczułam ciepło spływające po nogach.
„O mój Boże” – jęknęłam, patrząc na kałużę tworzącą się pode mną. „Właśnie odeszły mi wody”.
Brittany pisnęła z zachwytu, a jej telefon uchwycił każdą sekundę.
„To staje się viralem. To staje się viralem”.
Skurcze zaczęły się natychmiast, ostre i gwałtowne. Zgięłam się wpół, próbując oddychać pomimo bólu. To było za wcześnie. Bliźniaki miały się urodzić dopiero za miesiąc. Coś było bardzo nie tak.
„Tak się dzieje, kiedy nie słuchasz” – powiedział spokojnie Lawrence, jakby komentując pogodę.
Spojrzałam na Tylera przez łzy bólu i wściekłości.
„Wkrótce wszyscy tego pożałujecie”.
Miał czelność przewrócić oczami.
„Przestań dramatyzować. Wszystko w porządku.”
Ale nie czułam się dobrze. Ból narastał, promieniował z brzucha falami, aż zbierało mi się na wymioty. Coś było nie tak z jednym z dzieci. Czułam to, tak jak matki wiedzą takie rzeczy.
„Muszę jechać do szpitala” – zdołałam wydusić między skurczami. „Natychmiast”.
„Po tym, jak oddasz bilet” – powiedziała Denise. Naprawdę się uśmiechała.
„Oszalałaś? Rodzę. Coś jest nie tak.”
Tyler złapał moją torebkę z kanapy i zaczął w niej grzebać. Próbowałam go powstrzymać, ale kolejny skurcz sprawił, że zgięłam się wpół. Znalazł bilet i uniósł go triumfalnie.
„Rozumiem. Brittany, przestań nagrywać i pomóż mi zaprowadzić ją do samochodu.”
„Dlaczego mielibyśmy jej pomagać?” – zapytała jego siostra, wciąż filmując. „Była taka samolubna i okrutna dla mamy”.
„Bo jeśli coś się stanie tym dzieciom, pojawią się pytania” – powiedział cicho Lawrence. „A teraz nie potrzebujemy aż takiej uwagi”.
Zawieźli mnie do szpitala pickupem Lawrence’a, a ja upchnęłam się na tylnym siedzeniu między Brittany i Denise. Każda nierówność na drodze powodowała nowe fale bólu w moim ciele. Brittany cały czas trzymała telefon skierowany na mnie, opowiadając o moim bólu swoim obserwatorom w mediach społecznościowych.
„Ona jest taka dramatyczna” – powiedziała do kamery. „Prawdopodobnie udaje połowę, żeby zwrócić na siebie uwagę”.
W szpitalu zawieziono mnie prosto na oddział porodowy. Twarze pielęgniarek były ściągnięte z niepokoju, kiedy mnie badały. Jedno z bliźniąt, dziecko A, było w niebezpieczeństwie. Jej serce biło nieregularnie. Trzeba było natychmiast wykonać cesarskie cięcie.
„Gdzie jest twój mąż?” zapytała mnie pielęgniarka, przygotowując mnie do operacji.
„W poczekalni z rodziną”.
„Chcesz, żeby był tu z tobą?”
Pomyślałam o dłoni Tylera dotykającej mojej twarzy. O tym, jak grzebał w mojej torebce, kiedy rodziłam. O całkowitym braku troski w jego oczach, kiedy uderzyłam o stół.
„Nie. Nie chcę, żeby którykolwiek z nich był w pobliżu.”
Operacja była jak za mgłą. Zamontowali ekran, żebym nie widział, co się dzieje, ale słyszałem natarczywe głosy lekarzy, pikanie maszyn, nagły płacz mojego pierwszego dziecka. A potem cisza tam, gdzie powinien być drugi płacz.
„Gdzie jest moje drugie dziecko?” – zapytałam bełkotliwym głosem od narkotyków. „Dlaczego nie płacze?”
Nikt nie odpowiedział mi wprost. Pokazali mi maleństwo A – moją córkę Lily – na chwilę, zanim ją zabrali. Była taka malutka, z pomarszczoną i czerwoną buzią, ważyła zaledwie cztery funty.
Potem wszystko pociemniało.
Obudziłam się sześć godzin później na sali pooperacyjnej. Moja siostra Amanda siedziała przy moim łóżku, z twarzą pokrytą rumieńcami od płaczu. Wtedy zrozumiałam.
„Lily?” wyszeptałem.
„Jest na oddziale intensywnej terapii noworodków, ale jej stan się utrzymuje. Lekarze mówią, że ma duże szanse”.
Wtedy twarz Amandy się skrzywiła.
„Bardzo mi przykro, Jess. Dziecko B nie przeżyło. Odklejenie łożyska odcięło jej dopływ tlenu. Już jej nie było, kiedy cię otworzyli. Próbowali, ale nic nie mogli zrobić”.
Straciłam jedną z moich córek. Jedno z moich dzieci nie żyło, a drugie walczyło o życie na oddziale intensywnej terapii noworodków. A to dlatego, że Tyler mnie uderzył. Bo upadłam na ten stół.
„Gdzie on jest?” zapytałem.
„Tyler? Jest w poczekalni z rodziną. Nie wpuszczą ich, bo wolno ci mieć tylko dwóch gości, a ja byłem pierwszy.”
„Dobrze. Nie wpuszczaj ich. Nie chcę żadnego z nich widzieć.”
Amanda ścisnęła moją dłoń.
„Jessica, co się stało? Tyler powiedział, że upadłaś, ale pielęgniarki zadają pytania. Masz siniaki na twarzy.”
Mgła po znieczuleniu zaczęła się rozwiewać, a wraz z nią powróciła jasność umysłu, którą powinnam mieć już lata temu.
„Uderzył mnie. Jego matka zażądała, żebym oddała jej moją wygraną na loterii, a kiedy odmówiłam, Tyler uderzył mnie tak mocno, że upadłam na stolik kawowy. Dlatego zaczęłam rodzić przedwcześnie”.
Twarz mojej siostry zbladła.
„On co?”


Yo Make również polubił
10 sposobów, w jaki Twoje ciało może Ci mówić, że coś jest nie tak
Lepszy niż wybielacz: usuwa kamień w łazience i cały tłuszcz w kuchni
Przy kolacji siostra oblała mnie winem, krzycząc: „Masz czas do wschodu słońca, żeby się stąd wydostać!”. Rodzice ją dopingowali. Uśmiechnęłam się tylko, rzuciłam klucz na stół i odpowiedziałam: „TO MASZ 60 SEKUND…”.
Większość ludzi to narcyzi… Policz kwadraty