W środku były jej dziecięce buciki, rysunek z pierwszej klasy i dyplom ukończenia szkoły średniej.
Ale bez lalki.
Zniknęło.
Wpatrywałem się w pustą przestrzeń, w której powinno być to miejsce, a mój oddech stał się płytki.
Ktoś był w moim domu.
Ktoś, kto dokładnie wiedział, co zabrać.
Ktoś, kto chciał, żebym wiedział, że tu był.
Tego wieczoru w moich drzwiach pojawił się mój siostrzeniec Weston.
Ledwo skończyłam opowiadać o rozmowie telefonicznej, odciskach stóp, liście i zaginionej lalce, a on już pisał notatki w telefonie, układając w głowie plan sprawy, tak jak inni ludzie układają listy zakupów.
„Wujku Dorianie” – powiedział, krążąc po moim salonie. „Wiem, że to brzmi szalenie, ale musisz mnie wysłuchać”.
Weston, 27 lat, wysoki i żylasty, emanował niespokojną energią kogoś, kto goni za prawdami, których inni unikali. Prowadził podcast „Cold Trails”, zgłębiając nierozwiązane sprawy i pomijane szczegóły. Już jako dziecko zadawał pytania, na które nikt inny nie chciał odpowiedzieć.
„Myślałem o wypadku Sienny” – powiedział, kładąc telefon na stoliku kawowym. „Nie do końca mi to pasowało. Czas, sposób, w jaki to się stało”.
Pochyliłem się do przodu. „Co masz na myśli?”
Trzy lata temu Sienna zginęła w wypadku samochodowym na autostradzie nr 2. W deszczową noc jej samochód zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Policja stwierdziła, że to był wypadek – mokra nawierzchnia, prawdopodobnie nieuwaga.
Weston westchnął. „Poprosiłem znajomego z policji w Bellingham, żeby wyciągnął teczkę”.
Serce waliło mi jak młotem, gdy otwierał folder w telefonie i kierował go w moją stronę. Zdjęcia, raporty, szczegóły, których unikałam latami.
„Spójrz tutaj” – powiedział, wskazując na linię w raporcie. „Przewody hamulcowe nosiły ślady nietypowego zużycia. Mechanik to zauważył i powiedział, że wygląda to na manipulację”.
Słowa na ekranie rozmazały się.
„I to”. Przesunął palcem na inną stronę. „Poduszka powietrzna nie zadziałała. Powinna, biorąc pod uwagę siłę uderzenia. Ale system zawiódł”.
„Nie udało się?” – wychrypiałem.
„Albo został unieruchomiony” – powiedział Weston. „Przewody hamulcowe nie zużywają się w ten sposób. Poduszki powietrzne nie psują się losowo. Nie w samochodzie, który był serwisowany dwa tygodnie przed wypadkiem”.
Pokój zdawał się przechylać.
„Myślisz, że ktoś…” Nie mogłem dokończyć.
„Myślę, że ktoś chciał, żeby to wyglądało na wypadek” – powiedział cicho. „Ktoś, kto dokładnie wiedział, co robi”.
List Sienny rozbrzmiewał w mojej głowie.
Jeśli coś mi się stanie, nie wierz we wszystko, co mówi Damen.
„Damen” – wyszeptałem.
Weston utkwił we mnie wzrok. „Twój zięć jest psychologiem klinicznym. Bystry, metodyczny. Rozumie manipulację. Wie, jak coś ukryć”.
„Ale dlaczego miałby—”
„Jeszcze nie wiem” – powiedział Weston, przeczesując dłonią włosy. „Ale ten list? To motyw. Jeśli Sienna planowała go zostawić albo narazić na szwank, miał wszystko do stracenia. Swoją reputację, swoją karierę”.
Wyobrażałem sobie Damena wcześniej — spokojnego, opanowanego, lekceważącego.
W twoim wieku umysł płata ci figle.
Od samego początku próbował zasiać we mnie wątpliwości.
„Potrzebujemy dowodu” – powiedziałem, a mój głos stał się spokojniejszy. „Coś konkretnego. Czegoś, co możemy pokazać policji”.
„Dokładnie.” Weston skinął głową. „Ale musimy być ostrożni. Jeśli Damen podejrzewa, że kopiemy, zakopie wszystko.”
Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. „Albo gorzej”.
Po raz pierwszy od czasu rozmowy telefonicznej o 2 w nocy nie czułam się bezradna.
Poczułem wściekłość.
Wściekły na Damena. Na siebie. Na kłamstwo, które wszyscy uznaliśmy za prawdę przez 3 długie lata.
„Potrzebujemy więcej dowodów” – powtórzył Weston. „Wujku, gdzie Sienna trzymała laptopa?”
Tej nocy poszliśmy do dawnego pokoju Sienny. Nie wchodziłem tam od miesięcy. Drzwi skrzypnęły, unosząc delikatny zapach lawendy, jej ulubionej. Wszystko było dokładnie tak, jak zostawiła. Starannie pościelone łóżko. Na stoliku nocnym oprawione zdjęcie jej i Celeste, przyłapane w pół śmiechu. Na komodzie stos książek, których nigdy nie skończyła.
Miałem wrażenie, jakbym wszedł do świątyni.
Weston podszedł prosto do biurka, na którym stał jej laptop, pokryty cienką warstwą kurzu. Ostrożnie go otworzył, a ekran zamigotał i się obudził.
„Hasło?” zapytał.
Zawahałem się, po czym wyszeptałem: „Rozświetl nasze serca. Wszystko jednym słowem”.
Wpisał to.
Ekran odblokowany.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w znajomy pulpit. Potem Weston zaczął klikać – foldery, zdjęcia, pliki robocze, rozrzucone dokumenty. W końcu otworzył jeden z etykietą OSOBISTE.
W środku znajdowały się dziesiątki wpisów. Cyfrowy pamiętnik.
„Wujku” – mruknął Weston. „Musisz to zobaczyć”.
Usiadłem obok niego i zaczęliśmy czytać.
Pierwsze wpisy były zwyczajne – stres w pracy, codzienne rutyny, plany na weekend. Potem ton się zmienił.
Damen nie chce, żebym już wychodziła ze znajomymi. Mówi, że mają na mnie zły wpływ. Sprawdził mój telefon wczoraj wieczorem, kiedy spałam. Powiedział, że to dlatego, że mu zależy.
Zacisnęłam dłonie.
Zobaczyłem na jego telefonie SMS-a od pacjenta: „Nie mogę się doczekać, żeby cię dziś zobaczyć”. Kiedy zapytałem, powiedział, że jestem paranoikiem.
Wpisała słowo „paranoik” trzy razy, za każdym razem bardziej wściekła od poprzedniej.
Czuję, że wariuję. Mówi rzeczy, przez które zaczynam wątpić w siebie. Sprawia, że czuję się, jakbym to ja była problemem.
Gaslighting, oczywisty jak słońce.
Weston przewijał, a wpisy stawały się coraz ciemniejsze.
Nie lubi, kiedy odwiedzam tatę. Mówi, że to mnie osłabia. Ale kiedy jestem z tatą, czuję się bezpiecznie.
Łzy napłynęły mi do oczu.
Powiedziałam mu, że jestem nieszczęśliwa. Nie krzyczał. Uśmiechnął się tylko i powiedział: „Jeśli odejdziesz, nikt ci nie uwierzy. Jestem psychologiem, Sienna. Ludzie mi ufają. Pomyślą, że jesteś niestabilna. Dramatyczna, zupełnie jak twój ojciec”.
Poczułem, jak powietrze opuszcza moją pierś.
Ostatni wpis pochodzi z 3 dni przed jej śmiercią.
Boję się, tato. Myślę, że Damen bardziej dbałby o swoją reputację niż o moje życie. Jeśli coś mi się stanie, nie wierz we wszystko, co mówi. Znajdę dowody. Muszę.
Ekran zrobił się niewyraźny, gdy moje oczy wypełniły się…
„Ona wiedziała” – wyszeptałem. „Wiedziała, że jest niebezpieczny”.
Weston ostrożnie zamknął laptopa, zaciskając szczękę. „Próbowała chronić siebie – i ciebie. Ale zabrakło jej czasu”.
Siedzieliśmy w głębokiej ciszy, aż stary zegar na korytarzu zadzwonił dwa razy.
2:00 rano
Sekundę później zadzwonił telefon.
Weston i ja wymieniliśmy spojrzenia.
Wstałem, na drżących nogach, i podszedłem do telefonu stacjonarnego na korytarzu. Moja ręka zawisła nad słuchawką.
Zadzwonił ponownie, ostro i natarczywie.
Odebrałam. „Halo?”
Cisza. Potem znów ten cichy odgłos deszczu, jakby ktoś stał na zewnątrz w ciemności.
“Tata.”
Jej głos. Zmęczony. Kruchy.
„Słucham” – szepnąłem.
„Nie ufaj Damenowi” – powiedziała powoli. „Idź do Centrum Medycznego Crescent Bay. Poszukaj mojego nazwiska. Tam się wszystko zaczęło”.
„Gdzie to się zaczęło?” – błagałem.
Ale połączenie już było martwe.
Stałem tam, słuchając sygnału wybierania numeru, a słuchawka ciążyła mi w dłoni.
Weston pojawił się obok mnie. „Co powiedziała?”
„Crescent Bay Medical Center” – wyszeptałem. „Twoja ciocia Celeste urodziła tam Siennę 28 lat temu”.
Weston zmarszczył brwi. „Po co miałaby cię tam wysyłać?”
„Nie wiem”. Ale zimno ogarnęło mnie w piersi, cięższe od deszczu.
Spojrzenie Westona stwardniało. „Zanim pójdziemy do szpitala, musimy wiedzieć, co jeszcze ukrywa Damen. Jeśli Sienna zbierała dowody, mógł je trzymać w ukryciu”.
„Jego biuro” – powiedziałem.
Skinął głową. „Musimy zobaczyć, co jest w środku”.
Zanim pojechałem do szpitala, Weston wpadł na pomysł. Złapał mnie za ramię, gdy sięgałem po płaszcz.
„Wujku, najpierw powinniśmy sprawdzić biuro Damena” – powiedział. „Mój kumpel Dexter pracuje tam w nocnej ekipie sprzątającej. On nas tam wpuści”.
Zawahałem się. „Włamać się do jego biura?”
„Nie włamujemy się” – powiedział Weston. „My jesteśmy w odwiedzinach”.
Wyciągnął telefon. „Daj mi zadzwonić”.
Dwadzieścia minut później staliśmy w alejce za Centrum Zdrowia Serenity na West Holly Street. W budynku panowała ciemność, z wyjątkiem pojedynczej lampy na trzecim piętrze. Deszcz przesiąkał mi przez kurtkę, a skóra była zimna.
Otworzyły się boczne drzwi i wyjrzał z nich szczupły mężczyzna po trzydziestce. Dexter Cole.
„Masz piętnaście minut” – wyszeptał Dexter. „Kamery działają na okrągło, ale jeśli ktoś przejedzie, to koniec”.
Wślizgnęliśmy się do środka.
W klinice panowała niepokojąca cisza nocą. Nasze kroki odbijały się echem od wypolerowanych podłóg, gdy wchodziliśmy na trzecie piętro. W powietrzu unosił się delikatny zapach środków dezynfekujących i kawy.
Gabinet Damena znajdował się na końcu korytarza, elegancki i nowoczesny, a na mosiężnej tabliczce widniało jego nazwisko: DR DAMEN VOSS, PSYCHOLOG KLINICZNY.
Dexter otworzył drzwi kartą-kluczem. „Będę pilnował” – powiedział. „Szybko”.
W biurze pachniało skórą i leśną wodą kolońską Damena. Wszystko było nieskazitelne. Uporządkowane akta, nieskazitelnie czyste biurko, oprawione dyplomy, gustowny abstrakcyjny obraz na ścianie.
„Gdzie on będzie trzymał nagrania?” – wyszeptałem.
Weston sprawdził drzwi z tyłu. Zamknięte.
Wyciągnął z kieszeni małe narzędzie i otworzył zamek, aż zaskoczył. Pomieszczenie gospodarcze za nim było małe, wypełnione metalowymi półkami, szafkami na dokumenty i pudełkami oznaczonymi rocznikami. Na metalowym biurku w rogu stał stary laptop podłączony do zewnętrznego dysku twardego.
Weston włączył zasilanie. „Bingo.”
Ekran wypełnił się folderami, datami, kodami sesji i inicjałami pacjentów. Otworzył jeden z nich oznaczony jako HC_2021_2024.
Pojawiły się dziesiątki plików wideo.
Kliknął najnowszy.
Nagranie pokazywało biuro Damena z ukrytej kamery w rogu. Damen siedział spokojnie na krześle z długopisem w dłoni. Na kanapie siedziała młoda kobieta.
Zaparło mi dech w piersiach.
Wyglądała dokładnie jak Sienna.
Te same rysy. Ta sama postawa. Ten sam zwyczaj zakładania włosów za ucho.
Ale to nie była Sienna.
Jej głos był łagodniejszy, bardziej niepewny. „Nie pasuję do mojej rodziny” – powiedziała. „Czułam to całe życie, jakbym była gościem. Kochają mnie, ale tak naprawdę nie jestem ich”.
„Opowiedz mi o tym coś więcej” – rzekł Damen, rzeczowo i opanowanie.
„Wiem, że zostałem adoptowany. Powiedzieli mi o tym, kiedy byłem mały, ale historia się nie zgadza. Szpital, w którym rzekomo się urodziłem, już nie istnieje. A kiedy zadaję pytania, unikają ich”.
„Myślisz, że coś ukrywają?” zapytał Damen.
„Chyba urodziłam się w małej klinice” – powiedziała powoli. „Gdzieś tam, gdzie nie było prawdziwych dokumentów. Gdzieś, gdzie ludzie mogli sprawić, że rzeczy znikały”.
Damen coś zapisał, jego wyraz twarzy był nieczytelny. „I uważasz, że twoja adopcja nie była legalna?”
„Nie wiem, w co wierzyć” – wyszeptała. „Chcę tylko wiedzieć, kim naprawdę jestem”.
Film się zakończył.
Weston i ja wpatrywaliśmy się w ekran.


Yo Make również polubił
Dlatego słyszysz wibrację telefonu, ale gdy sprawdzasz: nic się nie dzieje
Nie wiedziałem, że
Dziewanna i problemy z uszami: naturalny środek na łagodną ulgę
Ukryte znaczenie kółek na plastikowych kubkach…