Drzwi się otworzyły i do mojej księgarni weszła bezdomna nastolatka. Szesnastolatka, brudne ubrania, znoszony plecak. Zapytała, czy szukam pracy. Powinienem był odmówić, ale kiedy spojrzałem jej w twarz, zamarłem. Wyglądała dokładnie jak ktoś, kogo znałem, ktoś, z kim nie rozmawiałem od dwóch lat. A kiedy powiedziała mi imię swojej matki, serce mi stanęło, bo znałem to imię. Znałem je sprzed siedemnastu lat.
Zatrudniłem ją od razu, dałem jej nocleg. Ale nie powiedziałem jej dlaczego. Bo jeśli moje podejrzenia były prawdziwe, jeśli ta dziewczyna, która weszła do mojego sklepu, nie była tylko zbiegiem okoliczności, to wszystko miało się zmienić – dla niej, dla mnie i dla osoby, która dwa lata temu wykreśliła mnie ze swojego życia. Osoby, której twarz widziałem za każdym razem, gdy na nią patrzyłem.
To, co odkryłem w kolejnych tygodniach, zmusiło mnie do podjęcia niemożliwej decyzji.
Nazywam się Linda i to jest moja historia.
Zanim przejdziemy dalej, zostaw komentarz, w którym napiszesz, skąd oglądasz i zasubskrybuj kanał Never Too Old. Tworzymy społeczność ludzi, którzy wiedzą, że najlepsze rozdziały w naszym życiu mogą wydarzyć się w każdym wieku.
A teraz wróćmy do historii.
Był wtorek w listopadzie, kiedy wszystko się zmieniło. Na zewnątrz zimno, aż ręce bolą. Włączyłem ogrzewanie w sklepie, ale nie docierało do kątów. Czterech klientów przez cały dzień, może pięciu. Stałem za ladą, robiąc rachunki, a liczby nie wyglądały dobrze, bez względu na to, ile razy je sprawdzałem. Księgarnia wydawała się za duża, gdy byłem sam. Za cicha.
Drzwi się otworzyły.
Weszła dziewczyna. Nastolatka, może szesnasto-, siedemnastoletnia, chuda w sposób, który sugerował, że za mało jadła. Jej plecak zwisał z jednego ramienia, przetarty w szwach. Kurtka była za duża, rękawy zakrywały jej dłonie. Dżinsy były brudne na kolanach. Coś w jej twarzy przykuło moją uwagę, jakoś znajome. Nie mogłem tego umiejscowić.
Stała tuż za drzwiami, jakby zastanawiała się, czy zostać. Jej wzrok błądził po półkach, nie przeglądając ich pobieżnie. Przyglądała się im.
Wróciłem do swojej księgi i dałem jej przestrzeń.
Przeszła do działu beletrystyki, najpierw młodzieżowej, potem literackiej. Jej palce delikatnie dotknęły grzbietów. Wyciągnęła książkę, otworzyła ją i przeczytała pierwszą stronę, stojąc tuż obok. Przyglądałem się kątem oka. Zaniosła książkę do innego działu, poezji, położyła ją na małym stoliku i patrzyła dalej. Widziałem, że zabija czas. Gdzieś, gdzie można się na chwilę ogrzać.
Minęło dwadzieścia minut, może więcej.
Wróciła do stolika z poezją, podniosła książkę, którą zostawiła, przycisnęła ją do piersi, po czym podeszła do lady i zatrzymała się kilka kroków od niej.
“Przepraszam.”
Jej głos był cichy.
Spojrzałem w górę.
“Tak?”
„Zatrudniasz kogoś?” Przeniosła ciężar ciała. „Potrzebuję pracy. Jestem naprawdę dobra w książkach”.
Odłożyłem długopis.
“Ile masz lat?”
„Szesnaście”. Szybko, jakby ćwiczyła. „Wiem, że jestem młoda, ale ciężko pracuję. Mogę to udowodnić”.
Szesnaście.
„Jak masz na imię?”
„Jennifer”. Pauza. „Jennifer Carter”.
Furman.
Rozważałem w myślach tę nazwę. Nic nie przychodziło mi do głowy.
„Gdzie mieszkasz, Jennifer?”
Spojrzała w dół.
„Dwa bloki dalej jest schronisko. Mieszkałem tam.”
Schronisko. Ten dzieciak był bezdomny.
„Nie jesteś stąd?”
„Nie. Z północy stanu. Uciekłem z sierocińca jakiś rok temu.”
Sierociniec. Szesnaście lat i już tyle życia za nią.
„A co z twoimi rodzicami?”
Była cicha.
„Moja mama zmarła, kiedy miałam dwanaście lat”. Jej głos stał się cichszy. „Mój tata zmarł, zanim się urodziłam. Tak powiedziała mi mama”.
Przyglądałem się jej twarzy, sposobowi, w jaki to mówiła, jakby powtarzała te słowa tak wiele razy, że już nie bolały.
„Przepraszam” powiedziałem.
Skinęła głową.
“Dziękuję.”
„Jak miała na imię twoja matka?”
„Amanda”. Spojrzała na mnie. „Amanda Carter”.
Z pomieszczenia uciekło powietrze.
Amanda.
Widziałem ją. Nie tę dziewczynę, ale dziewczynę sprzed lat. Ciemne włosy związane do tyłu. Łagodny głos. Przychodziła do księgarni, żeby poznać Chrisa, mojego syna. Siadała z nim w kącie i czytała mu wiersze na głos, podczas gdy on udawał, że słucha.
To było szesnaście, siedemnaście lat temu. Przyjeżdżała tu całe lato, a potem przestała. Kiedyś zapytałem o to Chrisa. Wzruszył ramionami i powiedział, że się rozstali. Powiedział, że wróciła do rodzinnego miasta. Nie wydawał się tym przejęty, po prostu poszedł dalej. Nigdy więcej nie widziałem Amandy. Do tej pory nie dowiedziałem się, co się z nią stało.
Ta dziewczyna stoi przede mną, Jennifer Carter, szesnaście lat. Oś czasu się zgadza.
Spojrzałem na nią jeszcze raz. Naprawdę spojrzałem. Sposób, w jaki się trzymała, zaciśnięta szczęka, coś znajomego, co zauważyłem, kiedy pierwszy raz weszła. Przypominała mi Chrisa z młodości.
Poczułem ucisk w żołądku.
Czy to możliwe? Nie. Wyciągałem pochopne wnioski. Amanda była dziewczyną Chrisa przez jedno lato. To nic nie znaczyło. Mnóstwo dziewczyn ma na imię Jennifer. Mnóstwo nazwisk to Carter. Ale szesnastolatka. Córka Amandy. I ta twarz…
Musiałem pomyśleć. Musiałem to zrozumieć, zanim zrobię coś głupiego.
„Czy mogę cię o coś zapytać?” zapytała Jennifer.
“Oczywiście.”
„Naprawdę masz pracę? Czy po prostu byłaś miła?” Nadzieja w jej głosie, a pod nią strach.
Podjąłem decyzję.
„Mam pracę. Jesteś przyjęty, jeśli chcesz.”
Jej oczy rozszerzyły się.
“Naprawdę?”
„Czy możesz zacząć jutro o dziewiątej?”
Spojrzała na mnie.
„Nic o mnie nie wiesz.”
„Wiem, że kochasz książki. To na razie wystarczy.”
Trzęsła się lekko.
„Nie mam żadnych referencji ani nic takiego.”
„W porządku.”
„Mogę pracować rano, po południu, kiedykolwiek potrzebujesz.”
„Jutro się nad tym zastanowimy”. Obszedłem ladę. „W biurze z tyłu jest kanapa. Nie jest duża, ale cieplejsza niż w schronisku. Możesz z niej korzystać, dopóki nie znajdziesz czegoś lepszego. Nie mogę ci zapłacić. Będziesz pracować. To wystarczająca zapłata”.
Jennifer po prostu stała tam, jakby nie mogła pojąć, co się dzieje. Jej oczy się zaszkliły. Mrugała szybko, próbując to ukryć.
„Dziękuję” – powiedziała. Jej głos się załamał. „Nie zawiodę cię. Obiecuję”.
„Wierzę ci.”
Skinęła głową i szybko otarła oczy.
„Jutro o dziewiątej?”
“Dziewięć.”
Odwróciła się, żeby odejść, dotarła do drzwi i zatrzymała się.
„Dlaczego to robisz?”
Spojrzałem na tę dziewczynę, na tę nieznajomą, która mogła wcale nie być obca.
„Bo pytałeś” – powiedziałem. „A ja mam pracę do wykonania”.
Skinęła głową, nie powiedziała nic więcej, po prostu wyszła na zimno.
Stałem w pustym sklepie, rachunki wciąż leżały rozłożone na ladzie, a cisza napierała. Amanda Carter miała córkę i ta córka właśnie weszła do mojej księgarni.
Usiadłem na krześle za ladą, położyłem dłonie płasko na księdze. Rachunek był prosty. Chris spotykał się z Amandą siedemnaście lat temu, może szesnaście. Jennifer ma teraz szesnaście lat. Mógł to być zbieg okoliczności, a mogło to być coś innego. Nie miałem dowodów, tylko przeczucie i znajomą twarz. To nie wystarczyło, żeby rzucać oskarżenia. Nie wystarczyło, żeby dzwonić do kogokolwiek i robić awanturę.
Ale jutro Jennifer wróci. Jutro będę mógł zacząć zadawać właściwe pytania, ostrożne pytania, zobaczyć, czego mogę się nauczyć.
Dziś wieczorem po prostu siedziałem w księgarni, która przez czterdzieści lat należała do mnie i Paula. W księgarni, która teraz należała tylko do mnie. I zastanawiałem się, czy może, tylko może, nie jestem taki samotny, jak mi się wydawało.
Pojawiła się o 8:45 następnego ranka.
Otwierałem właśnie drzwi wejściowe, kiedy zobaczyłem ją idącą chodnikiem. Ten sam zniszczony plecak, inna kurtka, ale równie za duża. Włosy miała związane w kucyk. Szła szybko, jakby bała się, że zmieniłem zdanie.
„Dzień dobry” powiedziałem.
„Dzień dobry”. Zatrzymała się na chodniku. „Nie jestem za wcześnie, prawda?”
„Wcale nie. Proszę wejść.”
Weszła za mną do środka. Zapaliłem światła, sufitowe lampy migotały, zanim zdążyły się zapalić. Sklep wyglądał lepiej rano, światło wpadało przez przednie okna, a w powietrzu unosiły się drobinki kurzu.
„Zjadłeś śniadanie?” zapytałem.
Zawahała się.
“Nic mi nie jest.”
To znaczyło „nie”.
„Sąsiad ma kawiarnię. Idź sobie coś kupić. Powiedz Marco, że to ja cię przysłałem. Dopisze mi to do rachunku.”
„Nie potrzebuję—”


Yo Make również polubił
Użyj kilku składników, pomogą Ci pożegnać się z dużymi porami
Nasiona zapobiegające nowotworom, wspomagające odrost włosów, leczące anemię i eliminujące zaparcia
Puszyste Placuszki z Jabłkami – Słodka Rozkosz na Każdą Okazję
Rozkosz z buraków: przekąska, która znika w mgnieniu oka