Pewnego mroźnego listopadowego poranka na północnym wschodzie USA do mojej małej księgarni weszła bezdomna dziewczyna i zapytała: „Czy zatrudniacie?”. Powinnam była odpowiedzieć, że nie, ale w chwili, gdy zobaczyłam jej twarz, całe moje życie stanęło na głowie, bo wyglądała dokładnie jak ktoś, kogo straciłam lata temu… a imię, które mi podała, całkowicie odebrało mi mowę. – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Pewnego mroźnego listopadowego poranka na północnym wschodzie USA do mojej małej księgarni weszła bezdomna dziewczyna i zapytała: „Czy zatrudniacie?”. Powinnam była odpowiedzieć, że nie, ale w chwili, gdy zobaczyłam jej twarz, całe moje życie stanęło na głowie, bo wyglądała dokładnie jak ktoś, kogo straciłam lata temu… a imię, które mi podała, całkowicie odebrało mi mowę.

„Nie da się pracować na pusty żołądek. Idź. Będę tu, kiedy wrócisz.”

Poszła.

Wykorzystałem ten czas, żeby posprzątać biurko w zapleczu. Przeniosłem kartony z zapasami. Kanapa była stara, poduszki zapadnięte, ale czysta. Znalazłem koc w schowku, poduszkę, która pachniała naftaliną, ale nadawała się.

Jennifer wróciła piętnaście minut później z kawą i muffinką zawiniętą w papier.

„Dziękuję” – powiedziała. „Oddam ci, jak dostanę wypłatę”.

„Nie martw się tym.”

Spędziłam poranek ucząc ją: jak obsługiwać kasę, jak zorganizowane są półki – beletrystyka alfabetycznie według autorów, literatura faktu według tematów, dział poezji w tylnym rogu, gdzie było najlepsze światło. Szybko się uczyła, zadawała dobre pytania, zapisywała rzeczy w małym notesiku, który wyciągała z plecaka.

„Czy masz dużo klientów?” zapytała.

„Nie tak jak kiedyś. Ludzie teraz kupują książki online.”

„To smutne.”

“Jest tak, jak jest.”

Przesunęła dłonią po półce z książkami w twardej oprawie.

„Ale są piękne. Tego nie da się zobaczyć na ekranie.”

Już ją polubiłam.

W porze lunchu pozwoliłem jej obsługiwać kasę, podczas gdy sam robiłem inwentaryzację na zapleczu. Obserwowałem przez drzwi. Była ostrożna z klientami, uprzejma. Poleciła książki kobiecie szukającej czegoś dla córki.

Podczas spokojnego popołudnia znalazłem ją siedzącą na podłodze w dziale poezji z otwartym zeszytem. Pisała coś, a potem to skreślała.

„Nad czym pracujesz?” – zapytałem.

Spojrzała w górę zaskoczona.

„Nic. Po prostu…” Zamknęła notes. „Chyba jakieś historie.”

„Piszesz?”

„W pewnym sensie. To głupie.”

„To nie jest głupie.”

Wzruszyła ramionami.

„Książki były moimi przyjaciółmi, kiedy byłem młodszy. Kiedy w domu robiło się źle”.

Usiadłem na stołku obok niej.

„Co się stało w domu, Jennifer?”

Przez dłuższy czas milczała, stukając w krawędź notesu.

„Moja mama miała problemy” – powiedziała w końcu. „Głównie narkotyki. Zaczęło się po moim urodzeniu. Właściwie nie pamiętam czasów sprzed tego”.

“Przepraszam.”

„Opiekowałam się nią. Kiedy byłam wystarczająco duża, może z dziesięć lat. Znajdowałam ją nieprzytomną na kanapie albo w łazience. Nauczyłam się chować rzeczy przed sąsiadami, wymyślać wymówki”.

Powiedziała to beznamiętnie, jakby czytała z listy.

„To dla dziecka naprawdę dużo.”

„Nie miałam wyboru”. Spojrzała na mnie. „Znalazłam ją, kiedy umarła. Miałam dwanaście lat. Wróciłam ze szkoły, a ona była w łazience. Zadzwoniłam pod 911, ale już jej nie było”.

Poczułem ucisk w klatce piersiowej.

„Jennifer…”

„W porządku. To było cztery lata temu”. Zamknęła notes. „Potem była rodzina zastępcza. Potem sierociniec. To miejsce było okropne. Zimno. Nie dbali o nas. Byliśmy tylko numerami”.

„Więc wyszedłeś?”

„Tak. W zeszłym roku skończyłam piętnaście lat i po prostu odeszłam. Od tamtej pory jestem sama.”

Powiedziała to tak, jakby to było coś prostego. Jakby bycie bezdomnym w wieku piętnastu lat było po prostu kolejną rzeczą, która się wydarzyła.

Zrozumiałem stratę. Zrozumiałem samotność.

Wtedy mnie olśniło, gdy siedziałem na tym stołku w dziale poezji, a historia Jennifer wsiąkła mi w kości. Ja też byłem sam.

Dwa lata temu mój świat się rozpadł.

Paul zmarł w czwartek rano. Zawał serca. Nagle, bez ostrzeżenia. Obudziłam się, a on już nie leżał obok mnie w łóżku. Po prostu zniknął. Byliśmy małżeństwem od czterdziestu lat. Zbudowaliśmy tę księgarnię razem od zera. Była nasza. Każda półka, każda książka, każdy skrzyp podłogi.

Pogrzeb był skromny. Paul nie miał już wielu bliskich. Przyszedł Chris, mój syn, ale został z tyłu, spędził połowę ceremonii na telefonie, a zaraz potem wyszedł, niewiele mówiąc.

Przez trzy miesiące prowadziłem sklep we mgle, bo nie wiedziałem, co innego robić. Mieszkanie na górze wydawało się za duże bez Paula. Cisza przytłaczała wszystko.

Pewnego popołudnia pojawił się Chris. Miał plan biznesowy – pudełka z subskrypcją, starannie dobrane produkty dla młodych profesjonalistów. Potrzebował 350 000 dolarów na start. Chciał, żebym sprzedał księgarnię Williams.

„Pomyśl, mamo” – powiedział. „Tutaj ledwo się opłaca. Zapracowujesz się na śmierć po co? Tata odszedł. Nie musisz tego robić dalej”.

Spojrzałam na niego.

„Ten sklep to wszystko, co mi zostało po twoim ojcu.”

„To budynek. To inwentarz. Tata nie chciałby, żebyś miał kłopoty.”

„Nie sprzedaję.”

Jego twarz się zmieniła, stwardniała.

„Wybierasz to zamiast pomagać własnemu synowi”.

„Niczego nie wybieram. Zatrzymuję to, co zbudowaliśmy z twoim ojcem.”

„Zakurzone książki o przyszłości twojego syna. Mamo, daj spokój”.

Wstał i chwycił płaszcz.

„Nie oczekuj, że będę tu, żeby patrzeć, jak się męczysz. Już skończyłem.”

Odszedł. Nie zadzwonił. Nie odwiedził. Dwa lata milczenia. Straciłam Paula. Potem straciłam Chrisa, z jego własnego wyboru.

Skończyłem zupełnie sam, tak jak Jennifer. Oboje straciliśmy osoby, które kochaliśmy. Oboje zostaliśmy z nikim.

Spojrzałem na nią siedzącą na podłodze, na tę dziewczynę, która przeżyła rzeczy, których nie powinna była przeżyć, i zobaczyłem chronologię wydarzeń, wyraźną jak słońce. Chris i Amanda spotykali się siedemnaście lat temu, może szesnaście. Jennifer miała teraz szesnaście lat, urodziła się po odejściu Amandy. Mogło to być nic, albo wszystko.

Potrzebowałem dowodu, prawdziwego dowodu, zanim zrobiłem coś, czego nie da się już cofnąć.

Tej nocy, po tym jak Jennifer położyła się spać na kanapie w tylnym biurze, usiadłem przy komputerze na górze, poszukałem testów DNA, znalazłem firmę zajmującą się dopasowywaniem przodków i zamówiłem dwa zestawy.

Dotarły trzy dni później. Jennifer uzupełniała asortyment w dziale dla młodych dorosłych, kiedy zniosłam je na dół.

„Hej” – powiedziałem. „Mam coś takiego losowego”.

Odwróciła się.

„Co to jest?”

Podniosłem pudełka.

„Zestawy DNA Ancestry. Przeczytałem tę książkę o genetyce kilka tygodni temu. Zaciekawiła mnie moja genetyka. Przypadkowo zamówiłem dwa. Chcesz spróbować ze mną?”

Spojrzała na pudełko.

“Naprawdę?”

„Mogłoby być fajnie. Zobaczyć, skąd pochodzą nasze rodziny”.

„Niewiele wiem o mojej rodzinie. Tylko o mojej mamie.”

„W porządku. Może pokaże ci coś interesującego.”

Wzruszyła ramionami.

„Jasne. Czemu nie?”

Otworzyliśmy zestawy przy ladzie i razem przeczytaliśmy instrukcję. Procedura była prosta: pobrać wymaz z policzka, zamknąć tubkę i odesłać. Jennifer zrobiła swoją jako pierwsza. Patrzyłem, jak napluła do tubki, zakręciła ją i potrząsnęła.

„To wszystko?” – zapytała.

“To wszystko.”

Ja zrobiłem swoje. Spakowaliśmy je, poszliśmy razem na pocztę i wrzuciliśmy do skrzynki pocztowej.

„Ile to zajmie?” zapytała Jennifer.

„Trzy tygodnie, może cztery.”

„To długi czas.”

„Dobre rzeczy wymagają czasu.”

Uśmiechnęła się. To był pierwszy prawdziwy uśmiech, jaki u niej widziałem.

Wróciliśmy do księgarni w listopadowym chłodzie. Słońce zachodziło wcześnie. Latarnie już się paliły. Trzy tygodnie, zanim będę mieć pewność. Trzy tygodnie, zanim będę mieć dowód. A potem będę musiał wymyślić, co zrobić z Chrisem.

Oczekiwanie rozpoczęło się następnego ranka.

Jennifer pojawiła się o 8:30 z dwiema kawami z Marco’s. Postawiła jedną na blacie przede mną.

„Pomyślałam, że się odwdzięczę” – powiedziała.

Stało się to naszą rutyną. Poranna kawa. Ona za kasą, podczas gdy ja rozpakowywałem nowy towar. Wspólny lunch w biurze. Ona zadająca pytania o książki, które uwielbiałem. Ja dowiadujący się o niej różnych rzeczy.

Pierwszy tydzień minął powoli. Każdego dnia obserwowałem ją, szukając kolejnych znaków, dowodów poza znajomą twarzą i pasującym harmonogramem. Pracowała ciężko, nigdy nie narzekała, nigdy się nie spóźniała.

W czwartek zastałem ją czytającą poezję w przerwie, w tym samym miejscu, w którym była pierwszego dnia.

„Znalazłeś coś dobrego?” zapytałem.

Podniosła książkę.

„Mary Oliver. Moja mama czytała poezję” – powiedziała. „Kiedy byłam mała, zanim sprawy potoczyły się źle”.

Usiadłem na stołku.

„Jaka ona była wcześniej?”

Twarz Jennifer złagodniała.

„Była dobra. Naprawdę dobra. Wymyślała głosy dla różnych postaci, kiedy mi czytała. Uwielbiała książki prawie tak samo jak ja”.

„Prawie” – powiedziałem.

Mały uśmiech.

„Może kochałbym je bardziej.”

„Co się z nią stało? To znaczy, co się zmieniło?”

Jennifer zamknęła książkę i przesunęła palcem wzdłuż grzbietu.

„Myślę, że była smutna. Pewnie całe moje życie. Jej rodzice wyrzucili ją z domu, kiedy zaszła w ciążę. Miała dwadzieścia lat. Próbowała sobie jakoś poradzić, ale nie sądzę, żeby kiedykolwiek przestała być z tego powodu zrozpaczona”.

Dwadzieścia. Tyle samo lat miała Amanda, kiedy spotykał się z nią Chris.

„Zaczęłaś brać narkotyki, kiedy byłaś młoda?”

„Tak. Pamiętam, jak miałam może pięć albo sześć lat i znalazłam igły w łazience, nie wiedząc, co to jest”. Zrobiła pauzę. „Kiedy miałam dziesięć lat, to ja się nią opiekowałam”.

„To za dużo dla dziecka.”

„Nie miałem wyboru”.

Ponownie otworzyła książkę i patrzyła na strony, nie czytając.

„Ale były dobre dni. Dni, kiedy była czysta przez tydzień, czasem dwa. Zabierała mnie do biblioteki. Wypożyczałyśmy całe stosy książek. Czytała mi wieczorami wiersze”.

„Jakiego rodzaju?”

„Wszystkie. Neruda, Dickinson, Frost. Miała tę starą kolekcję, podartą okładkę, wypadające strony. Dała mi ją tuż przed…” Jennifer urwała. „Tuż przed tym, jak zrobiło się naprawdę źle. Kazała mi ją trzymać w bezpiecznym miejscu”.

„Masz to jeszcze?”

Skinęła głową, sięgnęła do plecaka i wyciągnęła małą książeczkę. Okładka była sklejona taśmą. Strony były pożółkłe i pozaginane.

„Nosiłam ją ze sobą wszędzie. Na ulicach, w schroniskach. To jedyne, co po niej mam”.

Podała mi ją. Otworzyłem ją ostrożnie. Wewnątrz okładki, wyblakłym atramentem, napisano:

Dla mojej Jennifer miłość znajdzie drogę.
Mamo.

Ścisnęło mnie w gardle.

„To jest piękne.”

„Napisała to, gdy miałam jedenaście lat, kilka miesięcy przed jej śmiercią”.

Jennifer wzięła książkę z powrotem i trzymała ją blisko siebie.

„Czasami to czytam i próbuję zapamiętać jej głos. Sposób, w jaki akcentowała pewne słowa, sprawiając, że brzmiały jak muzyka”.

„Dlatego piszesz? Żeby ją zapamiętać?”

„W pewnym sensie”. Odłożyła książkę. „Piszę wersję jej życia, którą chciałabym mieć. Matki, która nie brała narkotyków, która opiekowała się mną, a nie odwrotnie. To głupie”.

„To nie jest głupota. To przetrwanie.”

Spojrzała na mnie.

„Dokładnie tak jest.”

W drugim tygodniu Jennifer zasugerowała reorganizację sekcji dla młodych dorosłych.

„Teraz jest popularny” – powiedziała. „Jeśli przeniesiemy go do przedniej witryny, może przyjść więcej ludzi”.

Miała rację. Spędziliśmy dwa dni na porządkowaniu. Zrobiła małe, ręcznie napisane karteczki z rekomendacjami dla różnych grup wiekowych. W ciągu trzech dni sprzedaliśmy więcej książek dla młodzieży niż przez cały miesiąc.

„Jesteś w tym dobra” – powiedziałem jej.

Wzruszyła ramionami.

„Wiem po prostu, czego bym chciał, kiedy byłem młodszy. Miejsca, które wydawałoby się dla mnie idealne”.

W środę tego tygodnia przyszła starsza para, szukając rekomendacji do klubu książki. Jennifer zaproponowała kilka tytułów i wyjaśniła, dlaczego każdy z nich się sprawdzi. Kupili trzy książki i zapytali, czy organizujemy kluby książki.

„Nie w tej chwili” – powiedziałem.

Gdy wyszli, Jennifer zwróciła się do mnie.

„Czy moglibyśmy założyć klub książki?”

„Chcesz to uruchomić?”

„Mogłabym spróbować. Raz w miesiącu, może. Moglibyśmy wykorzystać miejsce z tyłu.”

„Zróbmy to.”

Cała jej twarz się rozjaśniła.

“Naprawdę?”

“Naprawdę.”

Rzuciła się w wir planowania, przygotowała ulotki i rozwieszała je po okolicy. Do piątku zapisało się sześć osób.

Obserwowałem ją w tym tygodniu z klientami. Miała dar do ludzi, sprawiała, że ​​czuli się zauważeni. Przyszedł starszy mężczyzna, żeby poczytać wnukowi. Jennifer spędziła z nim dwadzieścia minut, wyciągając książki i tłumacząc, dlaczego każda z nich jest ważna.

„Przypominasz mi moją córkę” – powiedział na pożegnanie. „Ona uwielbiała takie książki”.

Jennifer się uśmiechnęła, ale po jego wyjściu ucichła.

„Wszystko w porządku?” zapytałem.

„Tak.” Uzupełniła towar na półce. „To po prostu dziwne. Ludzie są mili.”

„Nie jesteś do tego przyzwyczajony.”

„Na ulicy szybko uczysz się, komu ufać. Większość ludzi patrzy na ciebie przez palce, jakbyś w ogóle nie istniała”. Zrobiła pauzę. „W schroniskach jest gorzej. Wszyscy są tacy wściekli, tacy zmęczeni. Trzymasz głowę nisko i nie przeszkadzasz”.

„Co było najgorsze?”

Ona o tym pomyślała.

„Chyba strach. Nigdy nie wiesz, czy ktoś cię skrzywdzi, zabierze twoje rzeczy. Czasami spałem w drzwiach, w toaletach bibliotecznych, wszędzie, gdzie czułem się bezpiecznie przez kilka godzin”.

„Jak przeżyłeś?”

„Byłam ostrożna. W ciągu dnia przebywałam w miejscach publicznych. Nocą unikałam niektórych ulic”. Spojrzała na mnie. „Miałam szczęście, głównie. Mogło być o wiele gorzej”.

W trzecim tygodniu Jennifer zadała mi pytanie, którego się nie spodziewałem.

„Dlaczego to robisz?”

Zamykaliśmy kasę i liczyliśmy kasę.

„Co robię?”

„Pomagasz mi. Pozwalasz mi tu zostać. Nie znasz mnie.”

„Poznaję cię.”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Naturalny składnik, który natychmiast usuwa matowe plamy ze szklanek

Przed zakupem nowych szklanek spróbuj zastosować następującą metodę, aby błyszczały tak, jak wtedy, gdy były nowe. Aby usunąć nieprzezroczyste plamy ...

Przekłucie języka — co naprawdę oznacza?

Dla jednych to odważny krok estetyczny, dla innych ma znaczenie zmysłowe lub symboliczne. Niezależnie od motywacji, jedno pozostaje niezmienne: konieczność ...

Jak odzyskać zardzewiałe rzeczy w 2 minuty i bez wysiłku

Istnieje wiele powodów, aby szukać rozwiązań przeciwko rdzy, które pogarsza metalowe przedmioty. Pierwszy polega na tym, że materiał jest uszkodzony, ...

Sałatka z pieczonych ziemniaków z dodatkami

Jak zrobić sałatkę ziemniaczaną z dodatkami Umyj ziemniaki i pokrój je na kawałki wielkości kęsa. Zalej wodą i gotuj, aż ...

Leave a Comment