Policjanci uderzyli czarnoskórą kobietę na sali sądowej — kilka sekund później zajęła miejsce sędziego – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Policjanci uderzyli czarnoskórą kobietę na sali sądowej — kilka sekund później zajęła miejsce sędziego

„Rutyna” – odpowiedział drugi. „Trzymaj się z daleka. Wiesz, jak to jest”.

Na schodach Daniel odciągnął kobietę od ściany, teraz całkowicie unieruchomioną, z rękami splecionymi za plecami. Na jej policzku pojawiły się pierwsze, ledwo widoczne ślady czerwonego śladu w miejscu, gdzie kamień wbił się w skórę. Spojrzała ponad jego ramieniem w stronę wejścia do sądu.

Nad drzwiami umieszczono tabliczkę z brązu, która odbijała poranne światło: SZANOWNY SĘDZIA K. WILLIAMS – PRZEWODNICZĄCY.

Jej wzrok zatrzymał się tam na chwilę, po czym przesunął się na twarz Daniela. Gdyby był uważny, mógłby coś zauważyć w tym spojrzeniu – ciche, niemal niedowierzające spojrzenie, jakby ktoś zdał sobie sprawę, jak daleko przekroczono granicę.

Zamiast tego powiedział: „Możesz się gapić, ile chcesz. Idziesz do środka, jak wszyscy inni, którzy uważają, że zasady nie obowiązują”.

Poprowadził ją w stronę drzwi. Telefony z nagraniami posuwały się razem z nimi, niektóre trzymane bezczelnie, inne w półukryciu. Kamera bezpieczeństwa nad wejściem śledziła je automatycznie, a jej obiektyw rejestrował każdą chwilę w wysokiej rozdzielczości.

To wszystko nie miało jeszcze dla Daniela znaczenia. W myślach ułożył już historię, którą opowie: podejrzany osobnik, zakaz wstępu, odmowa wykonania polecenia, nieobliczalne zachowanie. Słowa układały mu się w głowie równie starannie, jak w setkach poprzednich raportów. Używał ich tak wiele razy, że wydawały mu się faktami na długo, zanim ktokolwiek zdążył je sprawdzić.

W budynku sądu światło jarzeniówek było ostre po słońcu. W powietrzu unosił się delikatny zapach papieru, kawy i metaliczny posmak skanerów bezpieczeństwa. Komornik podniósł wzrok znad stanowiska odprawy, a jego oczy na moment rozszerzyły się na widok kobiety w kajdankach, która w jego pamięci wyglądała dziwnie znajomo. Ale chwila minęła. Nie miała na sobie togi. Nie stała za ławą. Była po prostu kolejną osobą w kajdankach, prowadzoną do poczekalni dla oskarżonych.

„Jeszcze jeden wcześniej?” zapytał komornik.

„Wtargnął” – powiedział Daniel. „Odmówił okazania dokumentu tożsamości. Zachował się agresywnie. Znaleziono go z podejrzanymi dokumentami. To może być jakieś oszustwo”.

Słowa brzmiały gładko, niemal jak wyuczone. I takie były.

Posadzili ją przy stole w małym pokoju przyjęć, obok głównej sali rozpraw, wciąż skutą, podczas gdy Daniel wypełniał wstępne dokumenty. Jej teczka – teraz chaotycznie przepakowana wilgotnymi, pogniecionymi teczkami – leżała na stole.

„Będziesz musiał znaleźć sobie prawnika” – powiedział Daniel, nie podnosząc wzroku. „Jeśli będziesz się tak zachowywał, nic dobrego ci się nie stanie”.

„Wiem o prawnikach więcej, niż ci się wydaje” – odpowiedziała cicho.

Prychnął. „Jasne. Wszyscy tak mówicie.”

Skończył pisać, po czym wprowadził ją do głównej sali rozpraw. Sala pochłonęła ją swoją znajomą architekturą: ciemne drewniane panele, wysokie sufity, pieczęć stanu Nowa Kaskada umieszczona za ławą. Tylko że dzisiaj podeszła z niewłaściwej strony. Nie prywatnym wejściem prowadzącym do sali rozpraw, ale drzwiami, którymi urzędnicy sądowi wprowadzali oskarżonych.

Głowa pulsowała jej tępo w miejscu, gdzie zetknęła się z kamieniem. Dłonie lekko mrowiły od kajdanek. Ale pod bólem, jej umysł już pracował. Katalogował. Przypominał. Kalkulował.

Posadzili ją przy stole oskarżonych, twarzą do ławy, którą znała lepiej niż ktokolwiek w tym budynku. Grawerowana tabliczka z nazwiskiem sędzi – jej nazwiskiem – nie była jeszcze umieszczona na przedniej krawędzi. Zamiast niej wisiała tymczasowa tabliczka z nazwiskiem sędziego: SĘDZIA HARRISON.

Sędzia Walter Harrison, emerytowany sędzia z innej jurysdykcji, zastępował ją przez cały ranek, aż do jej przyjazdu. Taki był w każdym razie plan.

Siedząc tam, gdzie siedzieli oskarżeni, widziała salę sądową z perspektywy, której rzadko doświadczała. Rzędy ław, na których czekali widzowie i rodziny. Ława przysięgłych, obecnie pusta. Stanowisko protokolanta. Stół prokuratora po jej prawej stronie.

Dostrzegała też subtelne spojrzenia. Szybkie, ciekawskie spojrzenia urzędników i personelu, którzy uznali ją za znajomą, ale nie potrafili do końca określić dlaczego. Nie pierwszy raz przyszła do sądu bez togi. Czasami wślizgiwała się wcześniej w cywilu, gdy chciała przejść przez budynek jako zwykła osoba. Ale nigdy nie robiła tego w kajdankach.

„Sprawa numer 24-5187” – zawołał urzędnik po chwili, gdy wszyscy się uspokoili. „Stan New Cascadia kontra Jane Doe. Zarzuty: wtargnięcie na teren rządowy, stawianie oporu przy legalnym aresztowaniu i napaść na funkcjonariusza organów ścigania”.

Nazwisko „Jane Doe” sprawiło, że zacisnęła szczękę. Nawet nie przetworzyli poprawnie jej tożsamości. A może im się to nie chciało.

Sędzia Harrison, szczupły, blady mężczyzna po sześćdziesiątce, w okularach bez oprawki i z cofającą się linią włosów, poprawił się na dużym krześle za ławą. Miał lekko przytłoczony wygląd kogoś, kto wciąż czuł się jak gość na sali sądowej innego sędziego.

„Proszę kontynuować” – powiedział, odchrząkując. „Państwo, proszę streścić okoliczności”.

Prokurator – zastępca prokuratora okręgowego Sandra Walsh – wstała. Miała grubo po czterdziestce, była nienagannie ubrana, z włosami spiętymi w ciasny kok. Rzuciła przelotne spojrzenie na kobietę przy stole obrony, po czym skupiła się na sędzi. Dla niej to była rutyna. Kolejny poranek, kolejny oskarżony.

„Wysoki Sądzie” – zaczęła gładko – „oskarżony twierdzi, że oskarżony próbował dostać się do zamkniętego wejścia do tego sądu wcześniej dziś rano, odmówił zastosowania się do poleceń służb bezpieczeństwa i zaatakował funkcjonariusza, stawiając opór aresztowaniu”.

Kesha Williams siedziała nieruchomo przy stole obrony, z rękami złożonymi na kolanach, pomimo kajdanek. W środku myśli pędziły jej jak szalone. Katalogowała każde niepoprawne sformułowanie, każde przeinaczenie. Próba wejścia przez zamknięte wejście. Odmowa zastosowania się do instrukcji ochrony. Napaść na funkcjonariusza. Słowa, które słyszała niezliczoną ilość razy w meldunkach i raportach. Słowa, które dopuściła do materiału dowodowego, podtrzymała, odrzuciła, zważyła na tle zeznań.

Teraz wykorzystano je przeciwko niej.

„Przyprowadźcie funkcjonariusza, który dokonał aresztowania” – powiedział sędzia.

Boczne drzwi się otworzyły i funkcjonariusz Daniel Martinez ruszył w stronę miejsca dla świadków. Jego mundur wyglądał schludnie. Włosy miał świeżo przycięte. Ten sam mężczyzna, który trzydzieści minut wcześniej przycisnął ją do ściany sądu, teraz poruszał się dumnym, równym krokiem kogoś, kto przywykł do tego, że mu się wierzy.

Złożył przysięgę z uniesioną ręką, po czym usiadł. Protokolarka sądowa uniosła palce nad maszynę.

„Proszę podać imię i nazwisko oraz zawód” – polecił prokurator.

„Funkcjonariusz Daniel Martinez, Departament Policji Harbor City, Jednostka Ochrony Sądu” – odpowiedział.

„Oficerze Martinez” – powiedział Walsh – „czy może pan powiedzieć sądowi, co pan zaobserwował dziś rano?”

Rzucił krótkie spojrzenie na kobietę siedzącą przy stole obrony. Przez ułamek sekundy na jego twarzy pojawił się wyraz niepokoju. Potem zniknął, zastąpiony przez jego profesjonalną postawę.

„Tak, proszę pani” – powiedział. „Około 8:47 rano zauważyłem, że oskarżona zbliża się do wejścia do sądu od strony zamkniętej. Nie korzystała z głównego wejścia publicznego i najwyraźniej próbowała ominąć ochronę”.

Słowa same wypłynęły z jego ust. Składał podobne zeznania dziesiątki razy.

„Miała przy sobie teczkę i plik dokumentów” – kontynuował. „Kiedy poprosiłem ją, żeby się zatrzymała i się wylegitymowała, zaczęła się kłócić. Odmówiła okazania dokumentu tożsamości, odmówiła wykonania polecenia odsunięcia się od drzwi, a jej zachowanie się nasiliło”.

„Jak to się stało?” – zapytał Walsh.

„Podniosła głos” – powiedział. „Kilkakrotnie sięgnęła po kieszenie, mimo wielokrotnych poleceń, by trzymać dłonie w zasięgu wzroku. W pewnym momencie wyrwała się z mojego uścisku, gdy próbowałem sprowadzić ją po schodach do bezpiecznego miejsca. Z mojego doświadczenia wynika, że ​​to zapowiedź ucieczki lub fizycznego oporu”.

„Czy miał Pan wrażenie, że sytuacja ta stanowiła zagrożenie dla bezpieczeństwa?”

„Tak, Wysoki Sądzie” – powiedział, odwracając się lekko w stronę ławy sędziowskiej, jakby chciał bezpośrednio włączyć sędziego Harrisona. „Biorąc pod uwagę jej odmowę wykonania polecenia, nieznaną zawartość teczki i próby wejścia do strefy zastrzeżonej, uznałem, że istnieje zagrożenie dla bezpieczeństwa sądu”.

Walsh skinął głową. „Co zrobiłeś potem?”

„Użyłem minimalnej siły, aby obezwładnić oskarżoną i założyć jej kajdanki” – powiedział. „Podczas tego zabiegu nadal się wyrywała i wykonywała gwałtowne ruchy. Martwiłem się o swoje bezpieczeństwo i bezpieczeństwo osób w pobliżu, ale zachowałem kontrolę i użyłem tylko niezbędnej siły”.

„Uderzyła cię?” zapytał Walsh.

„Dotknęła mojego ramienia, kiedy się wyrywała” – odpowiedział. „To był element jej oporu. Uważam to za napaść podczas legalnego aresztowania”.

Usta Keshy zacisnęły się w cienką linię. To była opowieść jak z podręcznika, taka, jaką słyszała tysiące razy: minimalna siła, konieczne działania, nieokreślony opór. Historia, którą sądy często akceptowały, gdy brakowało jednoznacznych dowodów przeciwnych.

„Czy był jakiś dowód w postaci nagrania wideo?” – zapytał prokurator, postępując zgodnie ze standardową procedurą.

„Mam fragment nagrania z telefonu, który pokazuje fragment tego zdarzenia” – powiedział Daniel. „Niestety, moja kamera nasobna uległa awarii dziś rano. Współpracujemy z działem technicznym, aby rozwiązać ten problem”.

Sędzia Harrison skinął głową, robiąc krótką notatkę. „To się zdarza?”

„Czasami, Wasza Wysokość” – powiedział Daniel. „Sprzęt nie jest idealny”.

Kesha spojrzała na niego i po raz pierwszy w kąciku jej ust pojawił się delikatny, niemal niezauważalny uśmiech. To nie było rozbawienie. To było rozpoznanie – rozpoznanie kłamstwa, które już słyszała, ubranego w tę samą nijaką frazę.

„Wysoki Sądzie” – powiedział prokurator – „oficer Martinez pracuje w departamencie od piętnastu lat i ma wzorowe oceny pracy. Wielokrotnie zeznawał w tej sali sądowej w sprawach dotyczących ochrony sądów”.

Harrison ponownie skinął głową, uspokojony. Kiedy przyjął tymczasowe zadanie, poinformowano go o funkcjonariuszach ściśle współpracujących z sądem. Zobaczył nazwisko Martineza. W jego umyśle to tworzyło aureolę – to była znajoma postać, znana wartość.

„Dziękuję, oficerze” – powiedział sędzia. „Obrona wkrótce będzie miała okazję zadać panu pytania”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Nuss-Käsekuchen Bez Pieczenia – Przepis na Pyszne Ciasto Orzechowo-Twarożkowe

Formowanie ciasta: Masę twarogową wylewamy na schłodzony spód z herbatników. Wyrównujemy powierzchnię i wstawiamy do lodówki na minimum 4 godziny, ...

Zrozumienie, dlaczego na paznokciach pojawiają się linie

Niedobór witaminy B12 może powodować zmianę koloru i faktury paznokci. Niski poziom żelaza może powodować pionowe linie na paznokciach, a ...

Mieszanka jabłek i żurawiny

W dużym garnku połącz jabłka, żurawinę, sok z cytryny, skórkę i sok z pomarańczy oraz cynamon. Gotuj na średnim ogniu, ...

Dzięki tej metodzie czyszczenia wszystko będzie lśnić od stóp do głów – bez stresu i wysiłku.

Sprzątanie może czasami wydawać się zniechęcającym zadaniem, szczególnie gdy jest wiele rzeczy do zrobienia. Są podłogi do umycia,  okna  do umycia, ...

Leave a Comment