Powiedziała: „Jeśli poprosisz o test DNA, to już z tobą skończę”. Odpowiedziałem: „Rozumiem”.
Powiedziała: „Jeśli poprosisz o test DNA, to z tobą skończę”. Odpowiedziałem: „Rozumiem”. Nie sprzeciwiałem się. Nie pytałem ponownie.
Na jej baby shower, kiedy wręczyłem jej małą kopertę zamiast prezentu, od razu zrozumiała, dlaczego milczałem przez tygodnie. Mam 35 lat i jestem z moją dziewczyną od prawie sześciu lat. Nie byliśmy małżeństwem, ale rozmawialiśmy o tym mnóstwo razy. Mieszkaliśmy razem przez cztery lata w ładnym mieszkaniu, mieliśmy ustalone codzienne obowiązki, znaliśmy nasze rodziny i tak dalej. Była moją osobą – a przynajmniej tak mi się zdawało. Rozmawialiśmy o tym, żeby w końcu mieć dzieci, choć żadne z nas się nie spieszyło. Więc kiedy jakieś siedem miesięcy temu powiedziała mi, że jest w ciąży, przyznaję, że moją pierwszą reakcją było zaskoczenie, ale potem autentyczna radość: niespodziewana, ale nie niechciana.
Tyle że od samego początku coś mi nie pasowało. Nie z samą ciążą, ale z nią. Była inna, zdystansowana, broniła się w sprawach, które nie powinny wymagać obrony. A chronologia wydarzeń nie do końca mi się układała w głowie, choć nie potrafiłem dokładnie określić dlaczego.
Mniej więcej miesiąc po tym, jak mi powiedziała, prałem i znalazłem paragon w kieszeni jej dżinsów. Był z hotelu oddalonego o jakieś czterdzieści minut, wystawiony na trzy miesiące przed tym, jak powiedziała mi, że jest w ciąży. Rozpoznałem nazwę hotelu, ponieważ mój kumpel miał tam wieczór kawalerski rok wcześniej. To nie było miejsce, w którym po prostu idzie się na kawę. To było miejsce, w którym rezerwuje się pokój. Wpatrywałem się w ten paragon przez dziesięć minut bez przerwy, próbując wymyślić jakieś niewinne wytłumaczenie. Może poznała tam przyjaciółkę na lunchu w ich restauracji. Może była na jakimś wydarzeniu. Może był stary, jeszcze zanim byliśmy razem i po prostu zapomniała go z kieszeni. Ale data nie kłamała, a intuicja podpowiadała mi coś, czego nie chciałem usłyszeć.
Nie skonfrontowałem się z nią od razu. Obserwowałem. Zwracałem na nią uwagę. Przez kolejne kilka tygodni zauważałem różne rzeczy. Jej telefon zawsze był teraz skierowany ekranem do dołu, czego nigdy wcześniej nie robiła. Odsuwała się ode mnie, kiedy pisała SMS-y. Zaczęła częściej chodzić na babskie wieczory i wracać do domu później niż zwykle. Czasami na jej ubraniach była woda kolońska, która zdecydowanie nie była moja. Ja nawet nie używałem wody kolońskiej.
Ciąża postępowała. Miała poranne mdłości, wizyty u lekarza i wszystkie normalne rzeczy. Chodziłam z nią na większość wizyt, trzymałam ją za rękę podczas USG, po raz pierwszy zobaczyłam nasze dziecko na ekranie, ale to uporczywe uczucie nie ustępowało. Coś było nie tak i nie mogłam tego dłużej ignorować.
Mniej więcej w czwartym miesiącu ciąży jedliśmy obiad w domu. Była w dobrym humorze, rozmawiając o kolorach pokoju dziecięcego i imionach dla dzieci. Ja przesuwałem jedzenie po talerzu, ale tak naprawdę nie jadłem. W końcu po prostu to powiedziałem.
„Chcę wykonać test na ojcostwo, kiedy dziecko się urodzi.”
Słowa zawisły między nami w powietrzu jak dym. Przerwała w pół zdania, uniosła widelec w połowie drogi do ust i po prostu na mnie patrzyła.
„Co właśnie powiedziałeś?”
„Chcę zrobić test na ojcostwo, żeby mieć pewność.”
„Pewien czego?”
Jej głos stał się zimny. Lodowaty.
„Jestem pewna, że to moje dziecko.”
Odłożyła widelec z brzękiem.
„Czy naprawdę oskarżasz mnie o zdradę?”
„Nie oskarżam cię o nic. Po prostu uważam, że lepiej mieć pewność.”
„To obraźliwe. To poniżające. To znaczy, że mi nie ufasz”.
„Nie chodzi o zaufanie”.
„Chodzi właśnie o zaufanie”.
Wstała od stołu.
„Gdybyś mi zaufał, nie potrzebowałbyś testu. Sam fakt, że pytasz, oznacza, że uważasz, że cię zdradziłem. Znalazłem w twojej kieszeni rachunek hotelowy sprzed kilku miesięcy”.
Jej twarz zbladła na sekundę, a potem pokryła się rumieńcem.
„Przeszukałeś moje kieszenie?”
„Robiłam pranie. Wypadło. To nie twoja sprawa.”
„Rachunek z hotelu to nie moja sprawa, skoro jesteś moją dziewczyną i rzekomo jesteś w ciąży ze mną. Pojechałam tam służbowo, jeśli musisz wiedzieć. Na konferencję. Nigdy nie wspomniałeś o konferencji.”
„Nie muszę ci zgłaszać wszystkiego, co robię. Właśnie o tym mówię. Jesteś kontrolujący i paranoiczny”.
„Zachowuję się rozsądnie. Skoro nie ma nic do ukrycia, to jaki problem z testem?”
Skrzyżowała ramiona na piersi. Jej oczy były twarde, gniewne w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem.
„Problem w tym, że jeśli poprosisz o test DNA, to już z tobą skończę. Całkowicie skończę. Nie będę w związku z kimś, kto mi nie ufa, kto uważa, że jestem zdolny do takiej zdrady. Musisz więc teraz zdecydować, co jest dla ciebie ważniejsze: ten związek i to dziecko, czy twoje paranoiczne podejrzenia”.
Siedziałem oszołomiony. To ultimatum. Nazywaj to, jak chcesz, ale tak właśnie jest. Albo mi ufasz, albo nie. A jeśli nie, to nie ma sensu, żebyśmy byli razem. Spojrzałem na nią, naprawdę na nią spojrzałem i zobaczyłem w jej oczach wyrachowanie – sposób, w jaki mnie przypierała do muru, zmuszając do wyboru między wątpliwościami a naszym związkiem. Rozsądna, niewinna osoba zrozumiałaby moje obawy i zgodziłaby się na test, żeby tylko uspokoić mój umysł. Ale ona tego nie robiła. Groziła mi.
„Rozumiem” – powiedziałem cicho. „Więc porzucasz to? Rozumiem, co masz na myśli”.
Wydawała się lekko zrelaksowana.
„Dobrze, bo teraz nie mogę sobie poradzić z takim stresem. To nie jest dobre dla dziecka”.
Skinąłem głową, wróciłem do obiadu i nie powiedziałem już ani słowa, ale przecież na nic się nie zgodziłem. Po prostu przyznałem, że rozumiem jej stanowisko. To jest różnica.
Przez następne kilka tygodni nie poruszałam tego tematu. Grałam rolę wspierającej partnerki, chodziłam na wizyty, masowałam jej stopy, gdy bolały, składałam dziecięce meble, chodziłam na zajęcia dla rodziców, na które nas zapisała. Ale jednocześnie zbierałam informacje. Zatrudniłam prywatnego detektywa. Nie było to tanie, ale warte zachodu. Musiałam się upewnić, czy moje podejrzenia są uzasadnione, czy też po prostu jestem paranoiczką, jak twierdziła.
W ciągu dwóch tygodni śledczy wrócił ze zdjęciami. Jej spotkanie z facetem w kawiarni. Oboje na parkingu, jej samochód obok jego, rozmawiający przez okna. Nic jednoznacznie nie wskazywało na to, że spotykała się z kimś, ale wystarczająco dużo, by potwierdzić, że regularnie się z kimś spotykała. Potem śledczy zdobył lepsze zdjęcia: ich dwoje w tym samym hotelu z paragonu. On otwierający jej drzwi samochodu. Oni dwoje wchodzą razem do holu. Godzina zameldowania wpisana w raport śledczego – trzy miesiące przed tym, jak powiedziała mi, że jest w ciąży.
Następnego ranka kazałam mu dalej kopać. Okazało się, że ten facet to ktoś z jej poprzedniej pracy, zanim dwa lata temu zmieniła firmę. Najwyraźniej utrzymywali kontakt, i to bardzo bliski. Śledczy ustalili też, że ten facet był żonaty, miał trójkę dzieci i mieszkał na przedmieściach, około godziny drogi. Kiedy po raz pierwszy wyraźnie zobaczyłam jego zdjęcie, ścisnęło mnie za serce. Zdjęcia USG dziecka wisiały na naszej lodówce. Nawet w ziarnistej czerni i bieli, było coś w kształcie nosa, w rozstawie rysów twarzy, co zupełnie nie przypominało mnie, a bardzo przypominało jego.
Nie powiedziałem jej o tym ani słowa. Nadal odgrywałem swoją rolę: wspierający chłopak, podekscytowany, prawie jak ojciec. Pomogłem jej nawet zaplanować baby shower, który organizowały jej mama i siostra. Poprosiły mnie o zajęcie się częścią logistyki, co też zrobiłem: zamówiłem tort, pomogłem w wynajęciu sali, ułożyłem playlistę.


Yo Make również polubił
Zapomniana, ale niezrównanie smaczna sałatka – Prostota, która zachwyca i nie potrzebuje majonezu!
Folklor Sugestuje Istnienie Powiązania Między… – Tajemnice Ludowych Wierzeń i Tradycji
Skuteczna metoda czyszczenia plam tłuszczu na patelniach. Wyglądają jak nowe.
Grzanki z frytkami i serem – Połączenie, które podbije Twoje podniebienie