Kiedy Tyler przybył dwadzieścia minut później, tata już obmyślał plan. „Lacy pomoże ci ubiegać się o to stanowisko” – oznajmił tata. „Idealnie. Jak już dostaniesz się do Space Forward, będziesz mógł pomóc w podpisaniu umowy na budowę”. Tyler wyglądał na zdezorientowanego. „Ale ja nic nie wiem o satelitach ani niczym takim”. „Stworzyłeś ten system oprogramowania dla firmy” – przypomniał mu tata. „To to samo, tylko dla satelitów. Lacy pomoże ci się przygotować”.
Wstałam. „Nie, nie zrobię tego. To moja szansa, moja kariera. Pracowałam na to latami”. Mama, która cicho robiła na drutach na swoim krześle, w końcu się odezwała. „Lacy, nie bądź samolubna. Tyler musi myśleć o rodzinie”. Tyler nie był żonaty i nie miał dzieci, ale mama zawsze mówiła tak, jakby jego hipotetyczna rodzina była ważniejsza niż moja obecna rzeczywistość.
„Mężczyźni potrzebują prestiżowych karier, żeby utrzymać rodziny. I tak poślubisz kogoś, kto odniesie sukces. Po co ci to?” „Bo na to zasłużyłam” – odpowiedziałam. „Bo jestem w tym dobra. Bo to moje marzenie”.
Mama odciągnęła mnie na bok, do kuchni, a jej głos zniżył się do szeptu. „Kochanie, powiem ci coś dla twojego dobra. Przekazywałam twoje maile z tą Sandrą Williams Tylerowi. To ona jest rekruterką, prawda? Tyler studiował twoje odpowiedzi, uczył się, jak się prezentować. Złoży podanie, niezależnie od tego, czy mu pomożesz, czy nie. Czy nie byłoby lepiej, gdybyś pomogła mu odnieść sukces dla rodziny?”
Zdrada uderzyła mnie jak fizyczny cios. „Czytałaś moje e-maile, przesyłałaś je dalej. To nielegalne, mamo. To przestępstwo federalne”. Zaśmiała się dźwięcznym dźwiękiem, który kiedyś uważałam za kojący. „Nie dramatyzuj. Jestem twoją matką. Próbuję pomóc ci podjąć właściwą decyzję”.
„Poza tym” – dodała – „Tyler już pobrał większość twojego portfolio. Ćwiczy, prezentując je jako swoją własną pracę”. Pobiegłam z powrotem do salonu i wyjęłam laptopa Tylera z jego torby. Rzeczywiście, były tam moje projekty, skrupulatnie skopiowane, a jego nazwisko zastępowało moje w każdym pliku. Stworzył nawet fałszywe historie zatwierdzania, żeby wyglądało, jakby pracował nad nimi od miesięcy.
„To kradzież” – powiedziałem drżącym głosem. „To kradzież własności intelektualnej”. Tyler wzruszył ramionami. „Udowodnij to. Pracuję nad tym od miesięcy. Tata widział, jak koduję”. Otworzył na laptopie okienko z napisem „kodowanie”, ale to był po prostu ekran z nagraniem kogoś innego piszącego, które odtwarzał.
Tej nocy wróciłem do domu i natychmiast wdrożyłem nowe środki bezpieczeństwa. Zaszyfrowałem wszystko szyfrowaniem wojskowym. Włączyłem uwierzytelnianie dwuskładnikowe na wszystkich kontach. Stworzyłem wiele systemów kopii zapasowych na różnych platformach, w tym rozproszoną sieć urządzeń Raspberry Pi, które umieściłem w domach zaufanych znajomych. Sarah – moja koleżanka ze studiów, która teraz pracowała jako inżynier sieci – trzymała jedno w swoim mieszkaniu. David – mój były chłopak, który pomimo naszego burzliwego rozstania, nadal był porządnym człowiekiem – zgodził się trzymać jedno w swoim garażu.
Wynająłem nawet mały magazyn w ramach utworzonej przeze mnie spółki LLC i umieściłem tam serwer zapasowy. Zmieniłem wszystkie hasła na losowe ciągi trzydziestu znaków, które zapamiętałem za pomocą technik pałacu pamięci. Ustawiłem alerty monitorujące wszelkie próby nieautoryzowanego dostępu. Chroniłem swoją pracę jak kody do odpalenia bomby atomowej, ponieważ dla mnie była równie cenna.
Ale wiedziałem, że Tyler i moi rodzice się nie poddadzą. Teraz chodziło o coś więcej niż tylko o pracę. Chodziło o udowodnienie, że moja praca, mój talent, moje marzenia są równie ważne, jak wyimaginowane marzenia Tylera.
Wieczorem przed rozmową kwalifikacyjną – 23 lutego – byłem w swoim mieszkaniu, dokonując ostatnich przygotowań. Rozmowa była zaplanowana na dziewiątą rano, a ja spędziłem dzień na próbach prezentacji, testowaniu wszystkich linków demo i upewnianiu się, że wszystko jest idealne. Za ostatnie oszczędności kupiłem nawet nowy garnitur: elegancki granatowy żakiet i pasujące do niego spodnie, w których wyglądałem, jakbym pasował do sali konferencyjnej.
Przeglądałem portfolio po raz ostatni, gdy usłyszałem kroki na schodach przed moim mieszkaniem. Ściany były cienkie i zazwyczaj słyszałem sąsiadów, ale te kroki były inne – głośniejsze, kilkuosobowe. Moje mieszkanie znajdowało się na trzecim piętrze, a jedyny inny lokal tutaj stał pusty od miesięcy.
Drzwi otworzyły się bez pukania. Dałem rodzicom zapasowy klucz na wypadek nagłej potrzeby, czego teraz bardzo żałowałem. Tata wszedł pierwszy, z determinacją na twarzy. Za nim mama, a potem Tyler, niosąc laptopa i uśmiechając się ironicznie.
„Musimy porozmawiać” – powiedział tata, a w jego głosie słychać było ton, którego używał przy finalizowaniu transakcji biznesowych. „Jest jedenasta w nocy” – odparłem. „Za dziesięć godzin mam rozmowę kwalifikacyjną. Cokolwiek to jest, może poczekać”. „Nie, nie może”. Tata wszedł do mojego małego salonu, wypełniając przestrzeń swoją obecnością. „Tyler złożył podanie do Space Forward. Potrzebuje twoich materiałów do portfolio, żeby przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej”.
„On już ukradł moje portfolio” – powiedziałem. „Czego jeszcze chce?” Tyler otworzył laptopa. „Potrzebuję haseł do faktycznie wdrożonych systemów. Linki, które mam, nie działają poprawnie. Zespół Morrisona chce zobaczyć demonstracje na żywo, a nie tylko repozytoria kodu”.
„To moje projekty. Moje serwery. Płacę za hosting w chmurze. Dlaczego miałbym ci dawać dostęp?” Tata podszedł bliżej. „Bo rodzina pomaga rodzinie. Tyler ma realną szansę na tę pracę. Morrison go zatrudni, bo to mój syn. Jak już się zaangażuje, pomoże w podpisaniu umowy na budowę. Tu chodzi o coś więcej niż tylko o twoje małe hobby związane z programowaniem, Lacy. Tu chodzi o przyszłość naszej firmy”.
„Moje małe hobby związane z kodowaniem?” Poczułem narastającą we mnie wściekłość. „Mam dyplom z informatyki ze Stanford. Programuję zawodowo od sześciu lat. To nie hobby. To moja kariera”.
Mama wyciągnęła telefon. „Lacy, nie chcieliśmy tego robić, ale ty nas do tego zmuszasz”. Pokazała mi na ekranie nagranie z monitoringu. To było nagranie z ich domu, na którym widać, jak wchodzę do pokoju Tylera trzy miesiące temu, kiedy odkryłam jego plagiat. „Mogłybyśmy cię zgłosić za włamanie i kradzież danych firmowych z komputera Tylera”.
„Szukałem dowodów na to, że okradł CodeCanyon” – zaprotestowałem. „Udowodnij to” – powiedział tata. „Nasz prawnik, Richard Brennan, mówi, że grożą ci poważne zarzuty. Szpiegostwo korporacyjne, kradzież własności intelektualnej, włamanie. Możesz trafić do więzienia, Lacy. Z kryminalną kartoteką na pewno nigdy więcej nie pracowałbyś w branży technologicznej”.
Pokój wirował. Grozili, że zniszczą mi życie, jeśli nie pozwolę im zniszczyć mojej kariery. „Albo” – kontynuowała mama, jej głos brzmiał mdło i słodko – „możesz być dobrą córką i wspierać brata. Daj nam hasła. Pomóż Tylerowi przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, a to wszystko zniknie”. „Potrzebuję tych haseł natychmiast” – zażądał Tyler.
„Moja rozmowa kwalifikacyjna jest jutro po południu, zaraz po twojej” – dodał. „Asystent Morrisona przypadkiem umówił nas oboje”. Wtedy zdałem sobie sprawę z pełnego rozmachu ich planu. Tyler miał mnie ścigać, przedstawiać moją pracę jako swoją, a dzięki wpływom i próbom koneksji taty, może uda mu się mnie wyprzedzić.
„Nie zrobię tego” – powiedziałam. Tata skinął głową do mamy, która wyciągnęła kolejny telefon – ten, którego nie rozpoznałam. „W takim razie zrobimy to sami”. Pokazała mi ekran. Widniała na nim moja poczta, już zalogowana. „Zainstalowałam oprogramowanie monitorujące na twoim laptopie podczas mojej ostatniej wizyty. Mamy wszystkie twoje hasła, Lacy. Chcieliśmy dać ci szansę, żebyś zrobiła to dobrowolnie”.
Pobiegłam do laptopa, ale Tyler już tam był i pisał. Był zalogowany na moim koncie GitHub i systematycznie usuwał repozytoria. Lata pracy znikały z każdym kliknięciem. „Stój!” krzyknęłam, próbując złapać laptopa. Tata mnie powstrzymał, jego siła budowlańca była zbyt wielka, żebym mogła się jej oprzeć.
„To dla twojego dobra. Przynosisz wstyd naszej rodzinie. Kobiety nie potrafią programować. Wszyscy o tym wiedzą. Robisz z nas idiotów, udając, że potrafisz coś, do czego nie jesteś zdolny”. Bezradnie patrzyłem, jak Tyler usuwa wszystko: mój projekt systemów rozproszonych, mój protokół bezpieczeństwa, mój optymalizator trajektorii AI.
Potem przeniósł się na moje konta w chmurze – AWS, Google Cloud, Azure – wszystko, co zbudowałem, rozpływając się w cyfrowym zapomnieniu. Mama korzystała z telefonu, żeby uzyskać dostęp do moich usług kopii zapasowych. „Dropbox usunięty. Dysk Google wyczyszczony. iCloud pusty”. Mówiła o każdym z nich, jakby odhaczała pozycje na liście zakupów.
Wtedy tata zauważył moje zewnętrzne dyski twarde na biurku. Podniósł pierwszy – dwuterabajtowy dysk zawierający wszystkie kopie zapasowe moich projektów – i złamał go na pół gołymi rękami. Dźwięk pękającego plastiku i niszczonych obwodów wypełnił pokój. To samo zrobił z drugim dyskiem, a potem z trzecim.
„Proszę” – błagałam, a łzy spływały mi po twarzy. „To dzieło mojego życia. To wszystko, co zbudowałam”. „Dobrze” – powiedział tata, rzucając zniszczone dyski na podłogę. „Teraz możesz skończyć z tymi bzdurami i znaleźć sobie prawdziwą pracę. Kobiety nie mają miejsca w branży technologicznej. Przynosisz nam wstyd. Morrison by się roześmiał, gdyby się dowiedział, że córka Harolda Petersona uważa, że potrafi programować”.
Tyler dokończył niszczenie i zamknął laptopa. „Wszystko gotowe. Każde repozytorium, każda kopia zapasowa, którą miałeś podłączoną do swoich głównych kont. Wszystko zniknęło”. Wyciągnął pendrive. „Ale nie martw się, mam teraz kopie wszystkiego na swoje nazwisko. Jutro będę odpowiednio reprezentował rodzinę Petersonów”.
Mama wygładziła bluzkę, udając, że właśnie skończyła normalną robotę. „Robimy to, bo cię kochamy, kochanie. Pewnego dnia, kiedy będziesz żonaty i będziesz miał dzieci, będziesz miał porządną pracę, która odpowiada twoim umiejętnościom, podziękujesz nam”. „Technologia jest dla prawdziwych mężczyzn, takich jak twój brat” – dodał tata, kładąc rękę na ramieniu Tylera. „Ma do tego odpowiedni umysł. Logiczne myślenie, wrodzony talent”.
Zostawili mnie szlochającą na podłodze w mieszkaniu, otoczoną fizycznym zniszczeniem moich marzeń. Kawałki dysków twardych rozrzucone wokół mnie niczym cyfrowe kości. Na ekranie laptopa wciąż widniały puste repozytoria – lata commitów i wkładów wymazane, jakby nigdy nie istniały. Była 11:45. Moja rozmowa kwalifikacyjna miała się odbyć za dziewięć godzin i piętnaście minut. Wszystko, na co pracowałem, wszystko, co zbudowałem, wszystko, czego potrzebowałem, żeby udowodnić swoje umiejętności, przepadło.
Albo tak im się wydawało.
Siedziałam na podłodze dokładnie przez pięć minut, pozwalając, by szok mnie ogarnął. Potem otarłam łzy, wzięłam telefon i wykonałam trzy połączenia.
Pierwszą wiadomość wysłałam do Sarah Chen, mojej przyjaciółki ze Stanford, która teraz pracowała jako inżynier sieci w firmie zajmującej się cyberbezpieczeństwem. Pomimo uprzedzeń mojej rodziny, niektóre z moich najbliższych przyjaciółek i najwierniejszych osób wspierających mnie w branży technologicznej to kobiety, które doskonale rozumiały, z czym się zmagam. „Sarah, kod czerwony. Zniszczyły wszystko”. „Protokół tworzenia kopii zapasowych, o którym rozmawiałyśmy?” – zapytała natychmiast. Żadnych pytań o to, kim są „one”. Wiedziała o mojej rodzinie. „Tak. Możesz przynieść urządzenie?” „Już idę. Dwadzieścia minut”.
Drugi telefon był do Davida Martineza, mojego byłego chłopaka. Spotykaliśmy się przez dwa lata, zanim rozstaliśmy się sześć miesięcy temu, kiedy dostał pracę w Kalifornii. Rozstanie było trudne – mnóstwo łez i oskarżeń – ale pod spodem wciąż szanowaliśmy się. „David, wiem, że jest późno i wiem, że między nami jest dziwnie, ale potrzebuję Raspberry Pi z twojego garażu”. Zapadła cisza. „Twoja rodzina… zniszczyła wszystko. W noc przed twoją rozmową kwalifikacyjną do Space Forward – te dranie. Będę za trzydzieści”.
Trzeci telefon był do Marcusa Thompsona, dokumentalisty, którego poznałam na konferencji technologicznej i który śledził moją drogę jako programistki w ramach swojego projektu dyplomowego o kobietach w STEM. Dokumentował moją pracę przez ostatnie sześć miesięcy, chociaż nigdy nie wspominałam o tym rodzinie. „Marcus, jeszcze śpisz?” „Zawsze. Co się dzieje?” „Moja rodzina właśnie popełniła kilka przestępstw, próbując zniszczyć moją karierę. Masz swój aparat?” „Przyniosę wszystko. To musi zostać udokumentowane”.


Yo Make również polubił
Kremy przeciwstarzeniowe: Czy naprawdę mogą odmłodzić 50-letnią kobietę do wyglądu 20-latki?
Świeże pomidory przez 2 lata bez octu: niezawodna metoda, aby zachowały świeżość tak długo
5 wskazówek, jak pozbyć się zapachu moczu w łazience
Włóż liście laurowe do skarpetki i zobacz, co się stanie.